Marcin ma narzeczonego. Nie wzięli ślubu nawet za granicą
Polskie pary homoseksualne coraz częściej decydują się na ślub za granicą. Ślub, który w Polsce jest nieważny, więc z chwilą przekroczenia granicy stają się formalnie osobami stanu wolnego. Poznaliśmy Marcina, który ma narzeczonego. - Postanowiliśmy, że nie będziemy na siłę i sposobem się "pobierać". To niegodne - mówi WP.
Pamiętacie Emilię i Agatę?Kobiety wzięły ślub w Berlinie i w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym w Warszawie walczyły o transkrypcję aktu małżeństwa do polskich akt stanu cywilnego. Sąd ich sprawę oddalił. Tłumaczyły, że mają wiele trudności na co dzień i mętlik w dokumentach w związku z brakiem tej transkrypcji.
- To sprawia wiele problemów. Przy podpisywaniu różnych dokumentów musimy oświadczać jakiego jesteśmy stanu. A według polskiego prawa jesteśmy wolnego - mówiła WP Agata Kowalska. I dodała, że to realne kłopoty, które przeżywają w każdym urzędzie i instytucji.
"Polska wyklucza"
Poznajcie Marcina. Marcin ma partnera Łukasza. Nie formalizowali związku ani za granicą, ani w żaden dostępny prawnie sposób w Polsce. - Nasza ceremonia miała formę zaręczyn, ale my powiedzieliśmy sobie, że to jest nasz ślub - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską. Łukasza nazywa "mężem".
- Postanowiliśmy, że nie będziemy na siłę i sposobem się "pobierać". To niegodne i poniżające ze strony organizacji, jaką jest państwo polskie. Wykluczające nas z życia społecznego ze względu na jakąś wrodzoną cechę genetyczną - tłumaczy. I mówi o problemach.
- Brak możliwości sformalizowania naszego związku to przede wszystkim szereg szykan formalnych, które czekają nas, gdy któryś z nas zapadnie na ciężką chorobę, a drugi nie będzie mógł w sposób domyślny być obecny przy decyzjach medycznych i dokumentacji. To również brak możliwości wspólnego rozliczania się z podatków, gdy prowadzimy wspólne gospodarstwo, to kłopoty z dziedziczeniem - musimy papiery podpisać zawczasu i na wszelki wypadek... To szereg formalnych spraw - wymienia.
Opowiada też, że są drobne sytuacje, w których wydawałoby się, że problem może nastąpić, ale na szczęście go nie ma. - Chociażby poczta. Za każdym razem, gdy odbieram z poczty awizowaną przesyłkę do Łukasza, to mówię, że to do męża. A każdy z nas ma swoje nazwisko. I co ciekawe, jeszcze nigdy nie spotkałem się z odmową wydania przesyłki. Raczej bym powiedział, że po drugiej stronie następowała wręcz życzliwość. A odbierałem przesyłki już kilkukrotnie w ciągu ostatniego roku.
Mówi też, że "przy obecnej narracji, to również powszechny hejt, który trzeba wziąć na barki". - To coś, co wierci ci dziurę w mózgu, ale w tle. Dopóki jesteś wśród tej społeczności i na tym terytorium, to nie możesz go wyłączyć - podsumowuje.
Kobiety walczą dalej
Agata i Emilia zapowiedziały, że będą walczyć dalej. Decyzję Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego zaskarżą do Naczelnego Sądu Administracyjnego. - Mamy nadzieję, że on pochyli się z troską nad art. 8 i 14 Europejskiej Karty Praw Człowieka i stwierdzi, że to jest właśnie sprawa typu urzędowego - mówiły WP.
- Czekamy na sporządzenie uzasadnienia przez Wojewódzki Sąd Administracyjny. Później będziemy mieć 30 dni na złożenie skargi kasacyjnej. W tej chwili na jej rozpoznanie czeka się około dwóch lat. To dużo, ale z drugiej strony w tym czasie może się coś zmienić na naszą korzyść - sądy mogą zmienić punkt widzenia, a może pojawi się nowe międzynarodowe orzecznictwo. Wówczas ten upływ czasu sprawi, że będziemy mieć więcej argumentów - mówi WP adwokatka Agaty i Emilii, mec. Anna Mazurczak.
Zapowiada również, że po wyczerpaniu wszystkich możliwości w kraju, sprawa zostanie skierowana do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl