PublicystykaMarcin Bartnicki: Czarny PR robi z nas obywateli Trzeciego Świata

Marcin Bartnicki: Czarny PR robi z nas obywateli Trzeciego Świata

Nie lubicie Jarosława Kaczyńskiego. Nic dziwnego, to nie jest postać, która wzbudza wielką sympatię. Nie taki jest też jego cel. Rząd PiS z pewnością popełnił w ciągu ostatniego roku wiele błędów i zaliczył niezliczone żenujące wpadki. Ale nie odpowiada za całe zło w Polsce i w Europie. Jeśli jednak Zachód uwierzy w wypaczony obraz Polski, zapłacimy za to my, obywatele. PiS odejdzie, a my na długo zostaniemy sztandarowym debilem Europy - pisze Marcin Bartnicki (WP Opinie).

Marcin Bartnicki: Czarny PR robi z nas obywateli Trzeciego Świata
Źródło zdjęć: © East News | Andrzej Iwanczuk
Marcin Bartnicki

31.10.2016 | aktual.: 31.10.2016 09:48

"Prezes PiS Jarosław Kaczyński wielokrotnie nawoływał do rozpoczęcia dochodzenia przeciw Donaldowi Tuskowi, byłemu premierowi Polski i aktualnemu przewodniczącemu Rady Europejskiej" - pisze Guy Verhofstadt były premier Belgii i przewodniczący Grupy Porozumienia Liberałów i Demokratów na rzecz Europy (ALDE) w Parlamencie Europejskim. W tekście opublikowanym w Project Syndicate dodaje również, że "krucjata Kaczyńskiego przeciw Tuskowi jest nadużyciem władzy politycznej wartym Donalda Trumpa". Verhofstadt chce w ten sposób udowodnić, jakim koszmarem dla USA będzie prezydentura Trumpa.

Brzmi rzeczywiście złowieszczo. Problem w tym, że to nieprawda. Jarosław Kaczyński nie nawoływał do postawienia Tuska przed sądem, chociaż zapowiedział, że tym razem nie poprze jego wyboru na przewodniczącego Rady Europejskiej. Przez rok rządów PiS Tuskowi nie postawiono żadnych zarzutów, trudno więc nazwać to krucjatą. Niestety, w tekście byłego premiera Belgii jest więcej nieprawdziwych informacji i naciąganych interpretacji faktów. Tradycyjnie już na rząd spada m.in. całkowita odpowiedzialność za obywatelski projekt ustawy wprowadzenia drakońskiego prawa karania za aborcję, któremu sprzeciwił się nawet Kościół.

Można pomyśleć - kolejny artykuł w zagranicznych mediach krytykujący Polskę i rząd PiS. Nic nowego, przyzwyczailiśmy się. To błąd. Za taki wizerunek Polski zapłaci każdy z nas.

Logo Polski - prymitywny rasista na tle płonącej tęczy

Wiedza przeciętnego Amerykanina, Włocha czy Irlandczyka o sytuacji politycznej w Polsce jest taka, jak nasza o rządach Bułgarii czy Rumunii, tzn. żadna lub w najlepszym wypadku powierzchowna. Nikt nie sprawdza, kto zaczął spór o Trybunał Konstytucyjny ani czy faktycznie w Polsce panuje cenzura i dyktatura.

Opinię o nas u poszczególnych obywateli Zachodu są tworzone na podstawie pojedynczych informacji - meczu naszej reprezentacji, newsa o wyniku wyborów, czasami filmu czy artykułu o jakimś epizodzie z naszej historii, albo przez wspomnienie rozmowy z Polakiem w pubie. Na podstawie takiego zlepku przypadkowych informacji powstaje nasz wizerunek. Nas wszystkich - całego kraju i społeczeństwa. Czasami pozytywny, ale ze względu na niewielką ilość informacji, często oparty na stereotypach. Co ważne, mimo deklarowanej sympatii, te stereotypy mogą być ukrywane lub wręcz nieuświadomione.

Od tego, jak oceniani są Polska i Polacy, zależą nie tylko relacje między rządami. Zatrudnić Polaka na stanowisku wymagającym specjalistycznej wiedzy czy lepiej powierzyć to Francuzowi, a Polaka odesłać do zbierania owoców? Lepiej wybrać tańszą i lepszą ofertę z Polski czy drogiego niemieckiego kontrahenta kojarzącego się z solidnością? Czy ta polska pralka do czegoś się nadaje? I czy kupując ją wspomagam faszystów? Ten chłopak z Polski uśmiecha się do mnie, bo chce mnie poderwać czy odwraca moją uwagę, żeby ukraść mi portfel?

Miliony Europejsczyków codziennie muszą odpowiadać sobie na takie pytania. Ich decyzje - niekoniecznie są racjonalne - opierają się w dużym stopniu na stereotypach.

Dlatego pieniądze na kreowanie wizerunku Polski wydają nie tylko kolejne rządy, ale też prywatni przedsiębiorcy. Organizacje zrzeszające polskie firmy co jakiś czas wymyślają np. kolejne logo dla Polski, wydając na to miliony złotych (z różnym skutkiem). Każdy normalny Polak stara się nie przynosić wstydu Polsce za granicą. I denerwujemy się, gdy ktoś powtarza, że nasi przodkowie są odpowiedzialni za Holokaust.

Czarny PR na własne życzenie

Może się wydawać, że to zbiór oczywistości. Politycy, od których zależy nasz wizerunek powinni o tym wiedzieć. Naszą tragedią jest fakt, że niemal cała nasza klasa polityczna, albo psuje wizerunek Polski celowo, działając wbrew naszemu wspólnemu interesowi, albo - co chyba jeszcze bardziej przerażające - nie ma nawet tak podstawowej wiedzy.

Za budowanie negatywnego wizerunku za granicą odpowiada nie tylko nieudolna lub celowo ignorująca nasz image polityka rządu, ale również opozycja, która wyolbrzymia zagrożenie, jakie polski rząd stanowi rzekomo dla Europy. Kaczyński nie jest Trumpem, który rzeczywiście mógłby wywołać na świecie prawdziwy chaos, jakiego nie widzieliśmy od dziesięcioleci i nie wpłynie na losy świata. Pod względem osłabiania demokracji daleko mu do Viktora Orbána, nie jest tak radykalny jak Marine Le Pen, a skutki jego całej politycznej działalności nigdy nie dorównają stratom spowodowanym przez Davida Camerona, który doprowadził do Brexitu.

Opinia o polskim rządzie i przez to o nas samych - nie tylko o głosujących na PiS - jest jednak inna. Właśnie przez teksty takie, jak artykuł Verhofstadta, skierowane do ludzi, którzy mają minimalną wiedzę o Polsce.

"Polska była niegdyś wzorowym przykładem środkowoeuropejskiej transformacji demokratycznej po zimnej wojnie. Dziś jednak PiS prowadzi szeroko zakrojoną operację gromadzenia władzy nad Trybunałem Konstytucyjnym, mediami publicznymi czy służbami specjalnym" - pisze były premier Belgii. Drugie zdanie to niestety prawda. O ile jednak w rozwiniętych demokracjach rząd w naturalny sposób przejmuje kontrolę nad służbami specjalnymi, to przejmowanie mediów publicznych i ignorowanie TK pokazuje głęboki brak szacunku do obywateli. PiS jest tego winny. Problem w tym, że w przypadku mediów publicznych i służb specjalnych dokładnie tak samo zachowywał się każdy kolejny rząd w III RP. Co więcej, do listy partyjnych "łupów" należy dodać też spółki Skarbu Państwa.

Polska nie była wzorem ani dla Europy Środkowej ani tym bardziej dla świata. Jak pokazują obiektywne wskaźniki - od średniego wynagrodzenia po liczbę patentów na miliom mieszkańców, transformacja ustrojowa i następujące po niej lata stabilizacji najlepiej wyszły Czechom, Estończykom i Słoweńcom. Polska w tej grupie zawsze była przeciętniakiem wyprzedzającym Rumunię i Bułgarię głównie dzięki lepszej pozycji startowej w 1990 r. Właśnie ta przeciętność i wciąż duży dystans do Zachodu doprowadziły do kolejnych zmian rządów - na postkomunistów, liberałów z PO i w końcu na prawicę. Jak wielka jest desperacja Polaków, pokazują wyniki wyborcze polityków, którzy dopiero pojawili się na scenie politycznej i nie było wiadomo, czego można się po nich spodziewać - autentycznych populistów, którzy obiecując jakąkolwiek zmianę osiągali dwucyfrowe wyniki wyborcze - Andrzeja Leppera, Janusza Palikota i Pawła Kukiza. Również zbudowana od podstaw kilka miesięcy przed wyborami Nowoczesna zebrała ponad milion głosów.

Te fakty nie są jednak znane przeciętnemu Holendrowi czy Szwedowi. Verhofstadt próbuje sprawić wrażenie, że to nie kolejne nasze rządy po 1989 r. są problemem, ale ten jeden obecny.

My, Trzeci Świat

13 października - na krótko przed napisaniem cytowanego na wstępie tekstu - Guy Verhofstadt przyjechał do Warszawy na spotkanie z Ryszardem Petru. To oczywiście nie jest dowód na winę szefa Nowoczesnej w budowaniu takiego przekazu o Polsce za granicą. Ale można przypuszczać, że szef frakcji ALDE w Parlamencie Europejskim (do której należy też Nowoczesna) za wiarygodną wiedzę o Polsce uznaje raczej to, co mówią mu politycy opozycji.

Takie publikacje nie są ciosem wymierzonym w polski rząd, ponieważ poparcie dla PiS nie zależy od opinii Verhofstadta ani od tego, co o Kaczyńskim napiszą media w USA. W przyszłości cenę za tę polityczną wojnę zapłacimy my wszyscy. Skoro polskie społeczeństwo poparło dyktaturę - bo taki obraz wyłania się z tekstu Verhofstadta i wielu innych podobnych - to znaczy, że wszyscy jesteśmy temu współwinni. Kreując taki wizerunek naszego społeczeństwa, przeciętny Amerykanin, Anglik czy Hiszpan spotykając Polaka, będzie zakładał, że ma przed sobą prymitywnego rasistę i faszystę, który pewnie bije żonę, za to, że poszła na "czarny marsz". Z takim człowiekiem nie chce się spędzać czasu ani robić interesów. Teraz tym człowiekiem jest każdy z nas.

Marcin Bartnicki, WP Opinie

Źródło artykułu:WP Opinie
nowoczesnaRyszard Petruguy verhofstadt
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)