PublicystykaKoziński: "Marazm połowy kadencji. Czy ktokolwiek będzie umiał przełamać polityczny imposybilizm?" [Opinia]

Koziński: "Marazm połowy kadencji. Czy ktokolwiek będzie umiał przełamać polityczny imposybilizm?" [Opinia]

Pandemia zamroziła polską politykę. Jej koniec może się okazać momentem resetu, przynajmniej częściowego. Tylko czy ktokolwiek spoza duetu PO-PiS jest w stanie to wymusić?

Marazm połowy kadencji. Czy ktokolwiek będzie umiał przełamać polityczny imposybilizm?
Marazm połowy kadencji. Czy ktokolwiek będzie umiał przełamać polityczny imposybilizm?
Źródło zdjęć: © PAP | Rafał Guz
Agaton Koziński

18.04.2021 08:37

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

W filmie "Po deszczu" (ostatnie dzieło wielkiego Akiro Kurosawy) jest piękna scena walki młodego ronina ze starym mistrzem. Pierwszy bez umiejętności, ale desperacko chcący wygrać. Drugi absolutnie zasłużenie nazywany mistrzem. Stają naprzeciw siebie i mierzą się wzrokiem. Młodszy wie, że w tym pojedynku nie ma szans, ale mimo to nie opuszcza wzroku. Mistrz jest pewny wygranej, ale obserwuje młodego, szukając u niego słabości. Chwila zawieszenia - i nagle mistrz opuszcza miecz. Nie dostrzegł w przeciwniku żadnej nerwowości, więc uznał, że pojedynku nie wygra. Oddał go, nie wyprowadzając żadnego ciosu.

Gdyby zrobić stopklatkę polskiej polityki teraz, to byśmy otrzymali kadr z "Po deszczu". Dwóch rywali stoi na środku sali i mierzą się spojrzeniami. Robią drobne kroczki w jedną i drugą stronę. Krążą po pomieszczeniu, nie spuszczając z siebie wzroku. Czekają, aż ten drugi pierwszy mrugnie, aż drgnie mu ręka. Albo że wykona nieprzygotowany ruch - a wtedy szybki unik, cios i szybkie zwycięstwo.

Tyle że taki pojedynek na spojrzenia świetnie się ogląda, gdy filmuje go Shôji Ueda (autor zdjęć w "Po deszczu", ale też w takich filmach jak "Ran", "Sobowtór", "Miecz z kraju Bushido"). Gdy oglądamy go w realiach polskiej polityki, to zamiast pełnej napięcia sceny widzimy niekończącego się tasiemca, który powinien zniknąć z anteny kilka sezonów wcześniej. Bo też ostatnie miesiące to zwyczajna polityka kopania się po kostkach. Nikt z otwartą przyłbicą nie staje do boju. Mamy tylko pokazy złośliwości, ataków ad personam, prób małego sabotażu. Oto życie polityczne w Polsce ostatnich tygodni.

Polityka kopania się po kostkach

Można to jeszcze zrozumieć, gdy do takich starć dochodzi na linii władza-opozycja. Ale też podobnych sytuacji nie brakuje wewnątrz poszczególnych obozów. Szymon Hołownia wyjmuje kolejnych parlamentarzystów innych partiom opozycyjnym. PSL coraz bardziej otwarcie mówi, że gra na rozbicie Platformy. Lewica nieustannie podgryza PO (ostatnio Zandberg Trzaskowskiego). W samej Platformie też trzeszczy, bo osób chętnych podważyć przywództwo Borysa Budki nie brakuje. Ale i tak te napięcia po stronie opozycji wyglądają jak harce młodzieży na koloniach w porównaniu z tym, co widzimy w obozie rządzącym. W nim napięcie nieporównywalnie większe.

Zobacz też: Wyrok TK ws. RPO Adama Bodnara. Ostry komentarz Patryka Jakiego

Kaczyński, Ziobro i Gowin cały czas są jeszcze na etapie mierzenia się wzrokiem, każdy z nich nie jest gotowy do wykonania ruchu. Ale w spojrzeniu każdego widać, że żaden nie ma zamiaru skończyć na kopaniu się pod stołem. Na stole już leżą wszystkie dostępne opcje, łącznie z przedterminowymi wyborami. Jeden nieopatrzny ruch kogokolwiek, a zacznie się armageddon.

Skąd ten imposybilizm? Dlaczego polska polityka utknęła w miejscu i zamieniła się w tak nudny serial? Dwa wytłumaczenia są oczywiste. Jesteśmy w połowie kadencji, a więc fajerwerki z ostatniej kadencji już dawno przebrzmiały, a do nowych jeszcze tak daleko, że nikt nawet ich nie wspomina. Poza tym jest pandemia, która od ponad roku zamroziła (dosłownie i w przenośni) całe nasze życie, i prywatne, i publiczne. Marazm - przerywany tylko co jakiś czas komunikatami o tym, ile respiratorów jest zajętych oraz informacjami o tym, czy przedszkola są zamknięte czy otwarte.

Faza późnego POPiS-u

Ale też trudno uwolnić się od przekonania, że poza tymi prostymi i naturalnymi wyjaśnieniami tego stanu zawieszenia, jest coś więcej. Że weszliśmy w fazę późnego POPiS-u. Od 2005 r. bezapelacyjne obie te partie dominują w polskiej polityce. Polaryzacja między nimi jest najważniejszym procesem napędzającym krajowe życie publiczne. Z każdymi kolejnymi wyborami widać było, jak obie strony lepiej się znają, jak trafniej uderzają w swoje słabe strony i jak lepiej eksponują swoje atuty. Tyle że im bardziej ta rywalizacja się profesjonalizowała, tym więcej w niej widać schematów, automatyzmów, wyćwiczonych zagrań. Coraz doskonalsza forma, w której coraz mniej treści.

Oczywiście, obie główne siły będą chciały to zmienić. PiS w końcu przedstawi "Nowy Ład", który będzie jego próbą odzyskania wiarygodności nadwątlonej pandemią, formą udowodnienia, że partia cały czas ma kontakt ze swoimi wyborcami, że dalej świetnie rozumie, co im gra w duszy. Opozycja ciągle szuka pomysłu na to, jak lepiej trafić w nerw Polaków. Już widać, że nie tylko czeka na to, aż PiS się przewróci - ale że próbuje coraz mocniej przejmować inicjatywę, narzucać swoje tematy. Ciągle robi to nieporadnie, ale pod tym względem jest bardziej aktywna niż w pierwszej kadencji.

Ale dziś dobrze wiemy, jak kolejne lata politycznie będą wyglądały. Wyborów przedterminowych raczej nie będzie - a jak ich nie będzie, to schemat polityczny jest łatwy do odtworzenia. A może nie? Bo trudno uwolnić się od przekonania, że wygrać może ten, który pierwszy go złamie, który znajdzie sposób na to, jak go przełamać. Ale to by wymagało zrobienia ruchu, tymczasem obie strony cały czas liczą, że to przeciwnik złoży swój miecz, nie widząc słabości u rywala.

Era samurajów dobiegła końca wraz z buntem Satsumy w 1877 r. W Polsce cały czas trwa era POPiS-u. Dziś - gdy widzimy marazm, wzajemne znużenie - wydaje się, że jest dobra sposobność, by ją przerwać, albo przynajmniej rozszerzyć jej formułę. Jeśli pandemia nie okaże się przynajmniej częściowym politycznym resetem, to będzie można to uznać za wyraźny sygnał, że Polska jest rzeczywiście krajem, w którym model wyraźnej dominacji dwóch wielkich partii jest najbardziej optymalnym systemem politycznym.

Źródło artykułu:WP Opinie
szymon hołownianowy ładwybory przedterminowe
Komentarze (0)