Manifestacje w Warszawie przebiegły spokojnie
Według policji i władz miasta, sobotnie
demonstracje w Warszawie zgromadziły ok. 21 tysięcy zwolenników i
przeciwników rządu. Manifestacje przebiegły spokojnie. Doszło
jedynie do dwóch prób zakłócenia marszy, zatrzymano też mężczyznę,
który miał przy sobie petardy i jajka. W sumie manifestacje
zabezpieczało ok. 2 tys. policjantów.
07.10.2006 | aktual.: 07.10.2006 18:48
Pełniący funkcję prezydenta Warszawy Kazimierz Marcinkiewicz, podczas krótkiego briefingu podsumowującego manifestacje, podziękował zarówno ich organizatorom jak i policjantom. Tym pierwszym za spokojny przebieg demonstracji, funkcjonariuszom - za skuteczne, profesjonalne i sprawne ich zabezpieczenie. Przeprosił też mieszkańców Warszawy za niedogodności, które odczuli z powodu demonstracji.
Marcinkiewicz podziękował też innym służbom biorącym udział w zabezpieczaniu manifestacji, m.in. Straży Miejskiej.
Ulicami Warszawy w sobotę przeszły dwa duże marsze, a przed Pałacem Kultury i Nauki odbył się prorządowy wiec PiS. Według szacunków policji, w marszu "Białej Róży" organizowanym przez Ligę Polskich Rodzin wzięło udział ok. 2 tys. osób, w "Błękitnym marszu" organizowany przez Platformę Obywatelską - ok. 11 tys. i w wiecu PiS - ok. 8 tys.
Ze strony przedstawicieli partii organizujących marsze, przede wszystkim LPR, pojawiły się zarzuty, że policja zaniża liczbę uczestników. Wicepremier Roman Giertych powiedział nawet, że w koleżeńskiej przysłudze da wicepremierowi Ludwikowi Dornowi (szefowi MSWiA) kalkulator lub liczydło. Zdaniem Giertycha, gdy marsz "Białej Róży" zatrzymał się pod Narodowym Bankiem Polskim, uczestniczyło w nim 11 tys. osób.
Jak powiedział dziennikarzom komendant stołeczny policji Jacek Kędziora, dane dotyczące liczby manifestantów, policja uzyskała na podstawie liczby autokarów i pociągów, które przyjechały z nimi do Warszawy (ok. 300), monitoringu z kamer i helikoptera oraz wyliczeń samych policjantów zebranych w miejscach w których gromadzili się i którymi przechodzili demonstrujący.
Dyrektor biura komunikacji społecznej KGP Paweł Biedziak dodał w rozmowie z PAP, że policjanci oceniający liczbę demonstrujących mają duże doświadczenie - "związane m.in. z obsługą ok 2 tys. demonstracji, zgromadzeń, imprez sportowych i rozrywkowych, które obywają się rocznie w stolicy". Dodał, że potrafią oni m.in. szacować liczbę uczestników na podstawie pojemności placu, czy ulicy.
Szef stołecznej policji podsumowując sobotnie manifestacje, podobnie jak Marcinkiewicz podziękował ich organizatorom. Dodał też, że operacja z nimi związana jeszcze trwa, gdyż policjanci zabezpieczają trasy rozejścia się manifestujących.
W sumie podczas protestów doszło do dwóch prób zakłócenia marszy. W drodze na Plac Zamkowy "Błękitny Marsz" PO próbowało zakłócić kilka osób, zostali oni jednak odseparowani przez policję od manifestujących. Na Pl. Zamkowym funkcjonariusze zatrzymali natomiast mężczyznę, który miał przy sobie petardy i jajka. Został przewieziony na komisariat i wylegitymowany.
Marsz "Białej Róży", organizowany przez LPR, próbowała zakłócić kilkuosobowa grupka anarchistów. Nie doszło jednak do przepychanek, a policja odseparowała ich od manifestantów.
W sumie manifestacje zabezpieczało ok. 2 tys. policjantów - w tym ok. 500 z innych województw niż mazowieckie. Marsze były też obserwowane przez przedstawicieli Rzecznika Praw Obywatelskich i Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka oraz monitorowane przez kamery policyjne. Fundacja pozytywnie oceniła ich przebieg.
Osoby, które chciały skorzystać z prawa do wolności zgromadzeń miały w sobotę takie prawo - stwierdziła w sobotę wiceprezes Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka Danuta Przywara. Dodała, że działania policji podczas manifestacji były "w porządku".
Od rana w komendzie działał sztab pod dowództwem szefa stołecznej policji Jacka Kędziory. Uczestniczyli w nim także Marcinkiewicz i wojewoda mazowiecki Tomasz Koziński.