Małżeństwo z Człuchowa na ratunek tygrysom. Właściciele mini ZOO cichymi bohaterami afery

Na początku mieli stację benzynową pod Człuchowem w województwie pomorskim. Później powstała restauracja, tor kartingowy, hotel i… mini ZOO. To tam trafiły dwa tygrysy, które w koszmarnych warunkach jechały transportem z Włoch do Rosji. A szukano dla nich miejsca w największych ogrodach zoologicznych w Polsce.

Małżeństwo z Człuchowa na ratunek tygrysom. Właściciele mini ZOO cichymi bohaterami afery
Źródło zdjęć: © PAP

- Ja się popłakałam, jak dowiedziałam się, że tygrysy jadą też do naszego Człuchowa - mówi wiceprezes Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Człuchowie, Krystyna Łuczycka. Wielokrotnie była w miejscowym ZOO. Jest dumna, że to oni zdecydowali się przyjąć dwa tygrysy z Włoch. A pomocy szukano w największych ogrodach w całej Polsce.

W pomorskim Człuchowie mieszka niespełna 15 tysięcy osób. Przy trasie numer 22, tuż przy wjeździe do miasteczka, znajduje się kompleks o nazwie Canpol. Miejsce to obejmuje stację benzynową, restaurację, hotel, czynne całą dobę centrum handlowe i tor kartingowy. Właścicielami są państwo Odejewscy, którzy w 2005 roku otworzyli też ZOO.

Małe ZOO z wielkim gestem

- To był przypadek - mówi nam Izabella Odejewska. - Nasz kompleks znajduje się przy lesie. Okoliczni mieszkańcy przyprowadzali nam w związku z tym zwierzęta, z którymi nie wiedzieli, co mają zrobić. A my jesteśmy właścicielami części lasu, więc wybudowaliśmy jeden wybieg, później kolejny. I tak rozwinęło się to do rozmiarów ogrodu zoologicznego - opowiada kobieta.

To nieduży ogród zoologiczny. Jego powierzchnia: niespełna 5 tysięcy metrów kwadratowych. Dla porównania: ZOO w Poznaniu, gdzie pojechały pozostałe tygrysy, zajmuje obszar 120 hektarów. ZOO w Człuchowie ma jednak doświadczenie w opiece nad dzikimi kotami. Jeszcze do maja miało u siebie tygrysa syberyjskiego. W wieku 19 lat zmarł. Dlatego też ZOO miało wolny wybieg, gdzie mogło ulokować tygrysy z Włoch.

Te przyjechały do Człuchowa w czwartek o godzinie 4 rano. - To dwóch samców. Jak na warunki, w jakich te tygrysy przebywały, są w bardzo dobrej kondycji. Cały czas je obserwujemy. Są spokojne, aktualnie głównie leżą i odpoczywają - dodaje właścicielka. Zwierzęta są pod opieką weterynarza oraz psychologa zwierzęcego. Na kontrolę przyjechał też do nich weterynarz i behawiorysta z gdańskiego ogrodu zoologicznego.

- Wszyscy chcą nas wesprzeć. Nikt nie musiał tego robić, a każdy chce pomóc. Ludzie są wspaniali - mówi Odejewska. I broni kolegów z innych ogrodów zoologicznych. - Rozumiem, że inni mogli nie mieć tego wybiegu. My mieliśmy. Więc to było naturalną rzeczą, że zgłosiliśmy się do Poznania, by im pomóc. Każdy na naszym miejscu zrobiłby to samo - podsumowuje.

Zgłoszenia odwiedzających ZOO. Kontrole nie wykazały nieprawidłowości

ZOO było atakowane przez odwiedzające osoby. Te zgłaszały nieprawidłowości między innymi do Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Człuchowie. Jego wiceprezeska, Krystyna Łuczycka przyznaje, że sama przyjeżdżała do ogrodu na kontrole.

- Muszę przyznać, że nigdy nie wykazaliśmy nieprawidłowości w tym miejscu. ZOO ma wszystkie certyfikaty unijne. Warunki są dostosowane do rodzaju zwierząt. Jest opieka lekarza weterynarza, a nawet psychologa zwierzęcego. Tam jest bardzo duża dbałość o zwierzęta – mówi nam Łuczycka z TOZ.

- Właściciele Cantolu zawsze są bardzo pomocni. Każde zgłoszenie przyjmowali z wielką troską – na zasadzie: może ktoś coś wskaże, może coś da się jeszcze poprawić - dodaje.

Sama przyznaje, że nie jest zwolenniczką ogrodów zoologicznych. - Uważam, że zwierzęta powinny być na wolności. Ale tu naprawdę, troszczymy się o to, co dzieje się w tym ogrodzie, badamy i sprawdzamy. I wszystko jest w porządku. Te tygrysy trafiły w dobre ręce - podsumowuje wiceprezes TOZ.

Ciężarówka z 10 tygrysami uwięzionymi w niewielkich klatkach wyjechała z Rzymu 22 października. Jechała do Dagestanu - republiki Federacji Rosyjskiej. Według nieoficjalnych informacji zwierzęta miały trafić do cyrku.

Ciężarówka utknęła na polsko-białoruskim przejściu granicznym w Koroszczynie. Białorusini nie chcieli jej wpuścić. Najpierw okazało się, że kierowcy nie mają białoruskich wiz. Potem, gdy transport przejął Rosjanin, białoruskie służby stwierdziły, że brakuje wymaganych przy transporcie żywych zwierząt dokumentów. Później okazało się, że zwierzęta przewożone są w tragicznych warunkach.

Policja zatrzymała w Terespolu 32-letniego Rosjanina, biorącego udział w transporcie tygrysów, które utknęły na polsko-białoruskiej granicy. Zdaniem prokuratury to on był organizatorem ich transportu z Włoch do Rosji. Jeszcze w czwartek mężczyzna ma usłyszeć zarzuty.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (81)