Małgorzata Wassermann odpowiada na atak Tomasza Arabskiego. "Nie jadłam w Smoleńsku obiadu"
• Tomasz Arabski przerwał milczenie i zaatakował ludzi PiS ws. katastrofy Tu-154
• Arabski: mówią o spisku, a kiedy zginął prezydent poszli na obiad
• Wassermann: nie jadłam obiadu
• W ocenie posłanki PiS Arabski "odwraca role"
05.02.2016 | aktual.: 01.03.2016 11:32
Tomasz Arabski przerwał milczenie. Szef kancelarii premiera Donalda Tuska i były ambasador Polski w Hiszpanii udzielił wywiadu "Dziennikowi Gazecie Prawnej". Rozmowa poświęcona jest okolicznościom związanym z katastrofą smoleńską. Arabski atakuje w niej ludzi związanych z PiS, m.in. Antoniego Macierewicza. - Ci, którzy są teraz aktywni, mówią o spisku, przecież byli wtedy w Smoleńsku, niektórzy nawet organizowali wizytę prezydenta Kaczyńskiego. I wie pani, oni wtedy 10 kwietnia, kiedy zginął prezydent Rzeczypospolitej, nasz prezydent i 95 innych osób, poszli w Smoleńsku na obiad, a potem wrócili do Polski - tłumaczy Arabski w rozmowie z DGP. I dodaje, że wśród tych osób był Antoni Macierewicz.
Oburzenia z powodu słów byłego szefa kancelarii premiera nie kryje Małgorzata Wassermann, posłanka Prawa i Sprawiedliwości i córka Zbigniewa Wassermanna, polityka PiS, który 10 kwietnia zginął w katastrofie TU-154. - Nie jadłam w Smoleńsku obiadu. Pojechałam prosto do prosektorium. I chcę Tomaszowi Arabskiemu powiedzieć jedną rzecz: przez wiele godzin, jak tam byłam, nie widziałam go (Arabskiego - przyp. red.) w ogóle. W związku z tym niech przestanie wymagać od ówczesnej opozycji, żeby wypełniała jego obowiązki - mówi Wirtualnej Polsce Wassermann.
Zdaniem posłanki Prawa i Sprawiedliwości oskarżenia, jakie pod adresem polityków PiS kieruje były szef kancelarii premiera są niezasadne. - Nikt z delegacji, która była w Katyniu nie był urzędnikiem i nie pełnił funkcji, którą on pełnił. Dlatego niech nie odwraca roli - mówi Wassermann. I dodaje: - Gdyby do katastrofy doszło teraz, to obecny rząd i urzędnicy, ponosiliby ewentualną odpowiedzialność. Wtedy funkcje te pełnili Donald Tusk, Tomasz Arabski i Ewa Kopacz - przypomina rozmówczyni WP.
Tomasz Arabski jest jednym z pięciu funkcjonariuszy publicznych, którzy zostali oskarżeni w prywatnym akcie oskarżenia przez 11 członków rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej. Rodziny obwiniają urzędników o niedopełnienie przez nich obowiązków przy organizacji lotu prezydenta Lecha Kaczyńskiego do Smoleńska 10 kwietnia 2010 r.
W rozmowie z DGP Arabski odniósł się do tych zarzutów. "Jest mi trudno bronić się, że nie jestem wspólnikiem w zamachu, którego nie było, bo nie mogę przedstawić dowodów na coś, co nie zaistniało" - mówi były kancelarii premiera. Na pytanie, czy nie popełnił żadnych błędów urzędniczych podczas organizacji wizyt polskich przywódców w Katyniu i Smoleńsku, odpowiada: "Nie wiem. Mam czyste sumienie".
- Przypominam Arabskiemu, że nie jest oskarżony o spowodowanie śmierci osób, które zginęły w tej katastrofie, tylko o niedopełnienie obowiązków, jakie powinien wypełnić funkcjonariusz publiczny - odpowiada na słowa byłego ambasadora, posłanka PiS. Rozmówczyni WP odniosła się również do wypowiedzi Arabskiego dotyczącej nienawiści osób, które widzą go w więzieniu.
- Nie widzę pana Tomasza Arabskiego w więzieniu i nie czuję do niego niechęci czy nienawiści. Nie znam takich uczuć. Oczekuję uczciwego wyroku i stwierdzenia lub wykluczenia winy, a kara jest dla mnie kwestią wtórną i nie przywiązuję do niej wagi - mówi Wassermann.