Małgorzata Sadurska drugim Misiewiczem? Kamila Baranowska i Łukasz Mężyk nie dowierzają
"Zawstydzające" i "bulwersujące" - tymi słowami publicyści Kamila Baranowska ("Do Rzeczy") i Łukasz Mężyk (300polityka.pl) w #dzieńdobryWP odnieśli się do informacji dot. przejścia Małgorzaty Sadurskiej z Kancelarii Prezydenta do PZU. Oboje twierdzą, że gdyby do tego doszło, Prawo i Sprawiedliwość powtórzyłoby swoje błędy. Przy okazji tej sprawy wraca temat Bartłomieja Misiewicza.
06.06.2017 | aktual.: 28.03.2022 12:31
Mężyk zwrócił uwagę, że Platforma Obywatelska miała podobny problem. Informacja o tym, że doradca premiera Donalda Tuska Igor Ostachowicz przechodzi do zarządu Orlenu spotkała się z krytyką. - PO się jednak wycofała. Tusk nie dopuścił do tej nominacji - przypomniał publicysta.
Zaznaczył też, że Ostachowicz miał kompetencje, by odpowiadać w Orlenie za kwestie wizerunkowe. Inaczje jest w przypadku Sadurskiej. - Mam zerową wiedzę na temat kompetencji Małgorzaty Sadurskiej do kierowania czy współkierowania tak ogromną firmą jak PZU - przyznał.
Wreszcie przyznał, że jego zdaniem Sadurska nie jest kompetentna do tej roli. Jak podkreślił, gdyby objęła funkcję wiceszefowej PZU, "byłoby to zawstydzające".
- Najbardziej dziwi mnie, że nikt z obozu rządzącego tej plotki czy spekulacji nie przeciął jednoznacznie. Moim zdaniem jest to zupełny wizerunkowy strzał w stopę - powiedziała Baranowska.
PiS nie uczy się na swoich błędach
Mężyk stwierdził też, że powtarzanie błędów przez PiS jest "bulwersujące". Jak dodał, sama Sadurska krytykowała nepotyzm w spółkach skarbu państwa.
Zgodzila się z nim Baranowska. - Nie wyobrażam sobie, aby ta nominacja doszła do skutku po tym, jak kierownictwo PiS zapewniało, że sprawy typu Misiewicza, nepotyzmu, kolesiostwa i "wsadzania do spółek skarbu panstwa" ludzi z wlasnej partii mają się skonczyć na dobre, definitywnie i że to się ma więcej nie powtórzyć, bo Polacy mają wierzyć, że to jest dobra zmiana, a nie to, co czyniła zawsze Platforma - mówiła publicystka.
- Nie wyobrażam sobie, że po tych wszystkich deklaracjach, po ty, co się stało z Misiewiczem, jak przecięto tę sprawę, żebyśmy teraz przez kolejne miesiące żyli nominacją kolejnego polityka PiS na ważne stanowisko - podsumowała.