Makowski: "Śmiechem w PiS. Opozycja uliczna czegoś się wreszcie nauczyła?" [OPINIA]
Nie moja bajka, nie moja estetyka, znam lepsze żarty - ale jedno trzeba przyznać. Happening z przynoszeniem mebli dla Mariana Banasia do siedziby NIK czy "dosypywania głosów" pod biurem PiS-u pokazuje, że uliczna część opozycji zaczyna się uczyć na błędach.
W piątek na Nowogrodzkiej grupa aktywnych na przeróżnych manifestacjach członków opozycji postanowiła urządzić swoisty happening. Odnosząc się do sześciu protestów wyborczych Prawa i Sprawiedliwości w sprawie ponownego przeliczenia głosów do Senatu, sama przytargała kilkanaście worków "dodatkowych kart wyborczych", z powagą mówiąc: "My do prezesa z głosami. Pani Basia dzwoniła, że brakuje. To my je przynieśliśmy". - Mamy drabinkę, żeby rozmawiać z prezesem jak równy z równym - dodał Arek Szurek z Obywateli RP, wskazując również na stojącą obok symboliczną urnę wyborczą.
Mało finezyjne, ale skuteczne
Proste? Prostackie? Jak zwykle wycelowane w fizyczne cechy Jarosława Kaczyńskiego? Po części tak. Bez względu na krytykę formy, jednego podobnym akcjom odmówić nie można - popularności. W świecie postpolityki, filmików na YouTube i wojny na udostępnienia w mediach społecznościowych, proste chwyty działają i mobilizują wyborców konkretnej partii politycznej.
Tak było choćby kilka dni temu, gdy odwołując się do krakowskiej kamienicy Mariana Banasia, w której działał hotel na godziny, członkowie Lotnej Brygady Opozycji (nazwa przyjęta z publicystyki TVP), przynosili meble i wyposażenie hotelowe do głównego budynku Najwyższej Izby Kontroli w Warszawie. Obyło się bez agresji, szarpania z ochroną i policją, smutnych min i zadęcia. Były za to żarciki w stylu "dzwońcie do Banasia" i... 1,5 mln odsłon filmiku z akcji.
Koniec z opozycyjną martyrologią?
Może to właśnie sygnał, że przynajmniej część opozycji, która do tej pory więcej szkodziła niż pomagała Koalicji Obywatelskiej, zrozumiała, że idąc na frontalne starcie z władzą oraz epatując radykalizmem, stoją w miejscu. Przekonują już przekonanych, zrażają bardziej centrowych wyborców, PiS-owi przydają aury złowrogiego reżimu, którego nie da się demokratycznymi metodami pokonać, a w przestrzeni publicznej pozostaje jedynie męczeństwo.
Raz jeszcze dodam, o ile mnie podobne śmieszkowanie średnio bawi i porusza, na pewno spełnia swoją rolę wobec tych, do których jest kierowane, i stanowi pozytywną odmianę w stosunku do patetycznej KOD-erskiej ekspresji sprzed ostatnich czterech lat. Czyżby opozycja uliczna czegoś się wreszcie nauczyła?
Marcin Makowski dla WP Opinie