Makowski: "Rewolucja antyklerykalna? Partia Jażdżewskiego byłaby prezentem dla PiS-u" [OPINIA]
Czy w Polsce można dzisiaj dojść do władzy na ostrej kontrze do Kościoła? Po przemówieniu Leszka Jażdżewskiego pojawiają się głosy, że to on - ”lider z jajami, który nie boi się mówić prawdy” - mógłby zastąpić Biedronia i poprowadzić dalej dzieło Palikota. Owszem, mógłby. Tyle, że antyklerykalna Warszawka wyborów nie wygra.
"Wystarczyło jedno krótkie przemówienie, by Leszek Jażdżewski z Liberte miał w Polsce rozpoznawalność, na jaką Robert Biedroń pracował latami, a Adrian Zandberg nigdy jej nie osiągnął. Jeśli Jażdżewski nie spęka, jeśli wytrzyma hejt swoich wrogów oraz trzęsienie portkami swoich przyjaciół, i jeśli niebawem zechce założyć liberalno-centrową partię, może osiągnąć sukces, jaki towarzyszył Nowoczesnej u jej zarania, a nawet go przebić" - napisał na Facebooku Andrzej Saramonowicz po słynnym już wstępnie do wykładu Donalda Tuska.
"Mówi, jak jest"
W dalszym ciągu swojej laudacji reżyser rozpływał się nad cechami charakteru Jażdżewskiego. Jak wielką ma on odwagę, jak niezwykłą błyskotliwość, jak niesamowicie przemyślaną wizję świata i naszej ojczyzny. Co istotne, naczelny "Liberte!" okazał się również dysponentem "niezwykle ważnych w dobie polityki medialnej jaj". W podobnym duchu wypowiadają się coraz liczniejsi komentatorzy obozu lewicowo-liberalnego, dla których Platforma Obywatelska na odcinku wyznaniowym jest zbyt miękka, koniunkturalna i miałka.
"Kiedy Leszek Jażdżewski mówi publicznie to, co każdy z was szepcze ze znajomymi przy kawie, to podnosi się krzyk szyderców" - stwierdził Michał Broniatowski z "Politico". "Mówiąc, jak jest, Jażdżewski zmienił agendę kampanii w wyborczym trójpaku i brawurowo wszedł do polskiej polityki. Działał, pracując organicznie i intelektualnie już sporo lat, ale teraz wkroczył do centrum. To dobry zwrot" - dodał na Twitterze prof. Wojciech Sadurski.
W tych i podobnych im głosach przebija nuta tęsknoty za kimś w rodzaju rewolucyjnego guru, który bezkompromisowo wykrzyczy na głos, że cesarz, czyli Kościół, jest nagi. Przestanie jeść bułkę przez bibułkę, idąc na wojnę o duszę narodu. A skoro o duszę, to również o rząd dusz, czyli o władzę.
Co złego, to Kościół
"Kościół katolicki w Polsce, obciążony niewyjaśnionymi skandalami pedofilskimi, opętany walką o pieniądze i o wpływy stracił moralny mandat do tego, żeby sprawować funkcję sumienia narodu. Ten, kto szuka transcendencji i absolutu w kościele, będzie zawiedziony. Ten, kto szuka moralności, w Kościele nie znajdzie jej" - stwierdził na Uniwersytecie Warszawskim Jażdżewski, dając wyraźnie do zrozumienia, że bez podkopania aksjologicznego autorytetu całego Kościoła środowisko laickie i liberalne nie będzie w stanie zdetronizować czerpiącego z tego rezerwuaru PiS-u.
Jażdżewski tego zresztą wcale nie ukrywa. Ba, on właśnie w tym duchu kreuje swój wizerunek na łamach magazynu, gdzie w tekście pod tytułem "Bądźcie odważni" kreśli zręby antykościelnej rewolucji sumień. A że przy okazji ilustruje go swoim zdjęciem z wpatrzonym na niego tłumem na auli uniwersyteckiej, które promuje w postach sponsorowanych na Facebooku i Instagramie? Cóż, nie on pierwszy wkraczając do polityki zakochał się w sobie ze wzajemnością, zanim pokochali go wyborcy.
To w ogóle ciekawe zjawisko, obserwować, jak na bazie postulatów, które popiera może kilka, maksymalnie około 10, 12 proc. wyborców (poparcie Wiosny i Ruchu Palikota w szczytowym momencie), kolejni liderzy chcą budować swoje dominia. "Nie pozwólmy zaganiać się pokornie do zagrody przez narodową prawicę. Bo tylko hipokryzja i poczucie, że 'pewnych prawd nie można wypowiadać' może uratować ich władzę w Polsce" - twierdzi Jażdżewski, zarzucając Koalicji Europejskiej i popierającym ją publicystom rodzaj syndromu sztokholmskiego - zamiast atakować Kościół, który również ich atakuje, "chowają głowę w piasek".
"Odwagi, zwyciężymy!"
W nowej wizji polityki, Leszek Jażdżewski i jego zwolennicy okazują się jednak niezwykle monotematyczni. Właściwie wszystko, co złego w Polsce, pochodzi od zepsucia instytucji kościelnych in gremio: od pedofilii, przez transfery pieniężne i walkę z aborcją, po finansowanie religii w szkołach. Naczelny "Liberte!" nie mówi jednak, co konkretnie chciałby zmienić, jaką wizję Polski prezentuje - alternatywną do moralności chrześcijańskiej. I wreszcie, jak chciałby stworzyć ruch w kontrze do prawicy, skoro w swoich wystąpieniach przypomina natchnionego lidera rewolucji francuskiej, który apeluje o "odwagę i nie tracenie nadziei", bo "prawda prędzej czy później zwycięży".
Ludzie, którzy widzą dzisiaj w tego typu inicjatywach szansę na pokrzyżowanie planów PiS-u, wpisują się de facto w strategię Jarosława Kaczyńskiego, dostarczając paliwo do jego kampanii. Polska to nie jest rozdyskutowana po premierze "Kleru" Warszawka. Prowadząc antyklerykalną krucjatę z lewicowo-liberalnej bańki wyborów się nie wygra. To nie ten moment, nie ten stopień laicyzacji, nie ten kraj i nie te wyzwania, które obecnie przed nim stoją.
Marcin Makowski dla WP Opinie