"To była zbrodnicza prowokacja"
Zdaniem Piesiewicza porwanie i zamordowanie ks. Popiełuszki było zbrodniczą prowokacją. Tyle że wykonaną przez najwierniejszych ludzi systemu. "Na rozprawie padały później określenia typu: 'prowokacja w prowokacji, konspiracja w konspiracji...'. Lęk władzy był więc nieudawany i zasadny. Jednocześnie tę zbrodnię należało potraktować jako mord polityczny. Dokonany na osobie kapłana. I łatwo można było przewidzieć, że wszystkie przedmioty znalezione przy jego zwłokach staną się kiedyś relikwiami" - zwraca uwagę.
Tak opisuje dalszy przebieg rozprawy: "Obok sali rozpraw zobaczyłem pomieszczenie wypełnione sprzętem nagrywającym i nadawczym. Zdaje się, że to był pierwszy w dziejach Polski proces transmitowany live. I chyba pierwszy w świecie proces, w którym nie dość, że dyktatura wojskowa postawiła przed sądem członków 'szwadronu śmierci', to jeszcze nadała temu procesowi tak ogromny rozgłos, jakby szukała w nim źródła legitymizacji. Co wieczór w telewizji ukazywały się kilkunastominutowe sprawozdania z procesu. Ktoś w przedszkolu zapytał moją Anię, gdzie pracuje jej ojciec. Odpowiedziała bez wahania, że w telewizji.
Dziś myślę tak: w wyniku serii wydarzeń związanych z powstaniem Solidarności i wprowadzeniem stanu wojennego, a niejako zwieńczonej morderstwem, ekipa Jaruzelskiego uznała, że nie da się cofnąć czasu, nie da się powrócić do modelowego realnego socjalizmu, a jeśli tak, to trzeba ratować, co się da".