Majmurek: "Ciągłe przeciąganie liny między Tuskiem a Schetyną może kosztować PO prezydenturę" (Opinia)
Wszyscy politycy i komentatorzy zgadzają się dziś co do jednego: przyszłoroczne wybory prezydenckie będą kluczowe dla tego, czy PiS uda się zrealizować swój strategiczny projekt radykalnego przekształcenia III RP. Rozumie to obóz rządzący: Andrzej Duda zaczął swoją kampanię wyborczą dzień po wyborach parlamentarnych. Problem ze zrozumieniem doniosłości przyszłorocznych wyborów wydaje się mieć za to główna siła opozycji – Platforma Obywatelska.
31.10.2019 | aktual.: 31.10.2019 16:29
Choć czasu jest coraz mniej, partia wydaje się głównie zajęta nie planowaniem wiosennej kampanii, a sobą, wewnętrznymi sporami. W tym przeciąganiem liny między obecnym, a byłym szefem partii: Grzegorzem Schetyną i Donaldem Tuskiem. Jeśli działacze PO się nie ogarną i będą w ten sposób bawić się do ostatniej chwili, znów na własne życzenie przegrają z rozpędzoną, pancerną kampanijną maszyną PiS.
Stan gry
Przypomnijmy pokrótce co na froncie prezydentury wydarzyło się w PO w ostatnich miesiącach. W trakcie kampanii do parlamentu Schetyna nagle wystawia jako kandydatkę KO na szefową rządu Małgorzatę Kidawę-Błońską i oddaje jej swoją jedynkę w Warszawie. Komentatorzy spekulują, że ten ruch nie ma nic wspólnego z wyborami parlamentarnymi – nikt już nie wierzy, że PO zdoła je wygrać – a Schetyna w ten sposób rozpoczyna prezydencką pre-kampanię. Dobry wynik Kidawy-Błońskiej w stolicy miał bezproblemowo pozwolić Schetynie wskazać ją jako kandydatkę PO, a pewnie całej Koalicji Obywatelskiej, do prezydentury. Bez konieczności chodzenia po prośbie do Tuska.
Kidawa-Błońska faktycznie zrobiła rewelacyjny wynik – 416 tysięcy głosów, pierwszy w kraju. Koalicja Obywatelska była jednak wyraźni rozczarowana swoim ogólnym wynikiem w wyborach, za który obwiniono Schetynę. Działaczom KO niespieszno było do zaakceptowania wskazanej przez lidera kandydatki – chcieli rozmów i rozliczeń.
Trzy dni po wyborach parlamentarnych wypowiedział się Tusk. W swoim stylu nie złożył żadnych wiążących deklaracji co do swojego startu w wyborach, ale też nie zamknął sobie żadnej furtki. Choć otwarcie nie zaatakował pomysłu na kandydaturę Kidawy-Błońskiej, to też jej nie poparł. Podkreślał przy tym konieczność przemyślanego wyboru kandydata, lub kandydatki do prezydentury. Powtarzał, że trzeba wybrać kogoś, kto realnie będzie w stanie przekonać do siebie w drugiej turze większość wyborców. Trudno nie uznać tego za dyskretne odcięcie się od pomysłu na kampanię prezydencką, w którym Schetyna, jako lider partii zaraz po wyborach namaszcza Kidawę-Błońską.
Sama KO od wyborów radzi i dyskutuje. Działacze są otwarci na kandydaturę Tuska, ale też nikt chyba nie będzie organizować pielgrzymek mających przebłagać obecnego szefa Rady Europejskiej, by raczył wrócić do polskiej polityki. Część aktywistów mówi o konieczności zorganizowania prezydenckich prawyborów – być może nie tylko w ramach PO/KO, ale nawet całej opozycji demokratycznej.
Partia nie chce jednak podejmować żadnej decyzji, aż Tusk się nie zdecyduje. Na razie, obradujący w środę zarząd PO podjął decyzję… że podejmie decyzję co dalej na następnym posiedzeniu 8, lub 9 listopada.Jednocześnie Schetyna postawił Tuskowi coś w rodzaju ultimatum: w rozmowie z Dorotą Gawryluk powiedział, że szef Rady Europejskiej musi się zdecydować, czy startuje przed 20 listopada – obaj panowie widzą się wtedy na zjeździe Europejskiej Partii Ludowej w Zagrzebiu.
Problem w tym, że Tuskowi nie spieszy się do składania żadnych deklaracji. Były lider PO wyraźnie chce zostawić sobie jak najdłużej jak najwięcej otwartych furtek. 12 grudnia planowana jest premiera jego wspomnień – jeśli już ogłosi start w wyborach prezydenckich, to – jak spekulują komentatorzy – raczej wtedy, nie przed 20.11.
Schetyna między młotem a kowadłem
Schetyna oczywiście doskonale to wszystko wie. Jego wezwanie do Tuska by się dookreślił to rodzaj politycznego blefu – lider PO podbija stawkę, licząc, że wystraszy konkurenta i skłoni go do odejścia od pokerowego stolika. Bo Schetyna wcale startu Tuska nie chce. Jakiego wyniku Tusk nie zrobi, żaden nie będzie politycznie korzystny dla Schetyny.
Jeśli Tusk wygra stanie się nowym faktycznym liderem liberalno-konserwatywnej części opozycji. Schetyna straci wtedy najpewniej władzę w partii na rzecz kogoś bliskiego nowemu prezydentowi. Jeśli z kolei Tusk przegra to jeszcze bardziej położy to morale w partii – i tak niskie po pięciu klęskach w ciągu ostatnich czterech lat. Nawet jeśli Schetyna zachowa władzę partii, może nie bardzo mieć czym rządzić – a przynajmniej będzie musiał radzić sobie z marazmem i ruchami odśrodkowymi.
Start Tuska stawia więc lidera PO miedzy młotem, a kowadłem. Jeśli jednak nawet szef RE nie wystartuje, to Schetyna i tak może mieć kłopoty. Gdy wskazana przez niego kandydatka przegra, partia chyba już naprawdę mu podziękuje. Na własne życzenie, po kilku latach błędów i zaniechań w kierowaniu partią Schetyna znajduje się dziś w fatalnej strategicznej sytuacji.
Czas decyzji i pracy
Ciągłe przepychanki na linii Tusk-Schetyna nie przydają PO powagi i obniżają wiarygodność obu liderów. Wyraźnie niecierpliwią też partnerów koalicyjnych skupionych w KO. Liderka Inicjatywy Polskiej, Barbara Nowacka, mówiła dziś w Radiu Zet, że „nie chce czekać co powie Tusk”, a KO powinna jak najszybciej zdecydować się na prawybory – także wtedy, jeśli Tusk ogłosi swój start.
Liderka Inicjatywy Polskiej ma sporo racji. Czasu nie jest dużo i KO powinno się zająć długoterminowym planowaniem kampanii. Na prawybory trzeba zdecydować się szybko. Mają one tę zaletę, że media przez jakiś czas nie będą się skupiać na kopaniu się liderów KO po kostkach, ale na różnych wizjach programowych kandydatów. Choć wielu działaczy KO wyklucza start przeciw Tuskowi w prawyborach i traktuje byłego lidera jako kogoś, dla kogo udział w prawyborach byłby poniżej godności i oddanych ojczyźnie zasług, poddanie się przez lidera RE takiej weryfikacji pomogłoby sprawdzić na ile jego magia wciąż realnie działa w Polsce. Ostatnie wybory wygrał tu przecież w 2014 roku (europejskie) - w polityce to bardzo dużo czasu. Jak mówiła w Zetce Nowacka, do polityki wchodzi pokolenie, dla którego Tusk to już historia.
Zobacz także
Poza decyzją KO/PO potrzebuje jeszcze jednego: zdolności do ciężkiej, systematycznej pracy. Bo ktokolwiek nie zostanie jej kandydatem w wyborach prezydenckich, czeka go (lub ją) mordercza praca, w którą zaangażować będzie się musiał cały sztab i cała partia. KO i okolice nie ma bowiem nikogo, kogo zwycięstwo z Dudą byłoby pewne – nikogo, kto wszedłby do wyścigu jako faworyt.
W dwóch poprzednich wyborach PO okazała się niezdolna do sensownego, systematycznego wysiłku w kampanii. Zamiast odgrywać rytualny spór sięgający poprzedniej dekady, Tusk i Schetyna powinni zacząć się porozumiewać na rzecz tego, by niezależnie od tego, kto w imieniu konserwatywno-liberalnego centrum stanie do wyborczego wyścigu, będzie miał realne wsparcie wszystkich jego aktywów i kluczowych liderów: zarówno Tuska, jak i Schetyny.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl