Macierewicz agentem? Tusk też? [OPINIA]
Dowody na agenturalność Antoniego Macierewicza, przedstawione niedawno przez specjalną komisję, są bardzo mocne. Prawie jak te świadczące o zamachu smoleńskim. Oraz o tym, że Donald Tusk jest na niemieckim żołdzie - pisze dla Wirtualnej Polski prof. Marek Migalski.
31.10.2024 | aktual.: 29.11.2024 12:49
Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Komisja do sprawy zbadania wpływów rosyjskich i białoruskich w Polsce została powołana do życia w maju i miała w ciągu dwóch miesięcy ujawnić prawdę o tym, kto działa u nas na polecenie Władimira Putina i Aleksandra Łukaszenki. Po prawie pół roku ciało to wydało z siebie coś, co jego szef generał Jarosław Stróżyk nazwał raportem. W pocie czoła pracowało nad nim kilkadziesiąt osób - oficerów służb specjalnych, urzędników państwowych, naukowców z tytułami profesorskimi oraz specjalistów od dezinformacji.
Produkt, który nam zaprezentowali, przypomina dokonania komisji smoleńskiej. Z tym tylko wyjątkiem, że Antoni Macierewicz z atakującego i oskarżającego zamienił się w ofiarę, na którą się poluje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W dużym skrócie, "raport" zarzuca wiceprezesowi PiS rezygnację z zakupu samolotów-tankowców, likwidację terenowych oddziałów ABW, tolerowanie działalności prorosyjskich działaczy prawicowych w Polsce (czego dowodem miał być wywiad ambasadora Rosji dla tygodnika "Sieci") oraz wsparcie finansowe dla pewnej polonijnej organizacji, która nie rozliczyła się z miliona złotych dotacji od rządu (chodzi o Polish Chamber of Commerce). Tyle.
"Ktoś nas robi w konia"
To - w niewielkim tylko skrócie - wszystkie zarzuty, cały efekt pracy kilkudziesięciu ludzi, przez prawie pół roku.
Na tej podstawie mamy myśleć, że agenturalność Macierewicza została udowodniona. Naprawdę trudno nie mieć wrażenia, że ktoś nas – za nasze zresztą pieniądze – robi w konia w sposób dokładnie przypominający to, jak przez kilka lat gromada pseudo-ekspertów próbowała udowodnić, że w Smoleńsku doszło do zamachu i że udział w tym miał nie tylko Putin, ale także Tusk.
Nie jestem specjalistą od służb specjalnych, ani od odrzutowców, ani od lobbingu, ale mam wrażenie, że z podanych faktów w żaden sposób nie da się wywieść tego, co po stronie zwolenników obecnej władzy jest oczywiste, a mianowicie, że Macierewicz i całe PiS to po prostu ludzie Moskwy. Być może trzeba było zakupić te samoloty, dzięki którym myśliwce mogą tankować w locie (choć moim niefachowym okiem tego nie widać – bo czy mamy w planach atak na Madagaskar lub Sachalin?), ale nawet jeśli tak, to daleko od takiej pretensji do zarzutu "zdrady dyplomatycznej". A tak właśnie owo zaniechanie zostało przedstawione przez gen. Stóżyka.
Równie zasadnie strona pisowska, gdy tylko wróci do władzy, będzie mogła oskarżyć Tuska o "zdradę dyplomatyczną" za rezygnację z pełnych planów budowy CPK lub nie dość usilnego starania o organizację Igrzysk Olimpijskich już za dziesięć lat, a nie za dwadzieścia. Tudzież za porzucenie planów stworzenia Izery – polskiego samochodu elektrycznego.
Dziś wszyscy w Polsce oskarżają innych, że są czyimiś agentami. Lud pisowski "ma pewność", że obecny premier jest agentem Berlina. Z kolei propeowscy Silni Razem "wiedzą", że Kaczyński i Macierewicz są na usługach Moskwy. "Dowodów" dostarczają im nie tylko politycy obu partii, ale także usłużni dziennikarze. Co najbardziej bolesne i dewastujące naszą wspólnotę – do tego typu gier obie strony używają instytucji państwowych. I pal licho wydane na to miliony (wszak kto bogatemu zabroni?) – najszkodliwsze jest to, że w ten sposób niszczy się zaufanie do państwa, bo wszyscy widzą, że jest ono używane do walki partyjnej i do niszczenia przeciwnika politycznego.
Cieszyć się z tego może tylko jeden kraj i jeden polityk – to Rosja i jej prezydent Putin. Jeśli bowiem wszyscy w Polsce są jego agentami, to znaczy, że to on jest prawdziwym władcą tego skłóconego społeczeństwa i jego państwa. Naprawdę tego chcemy?
Dla Wirtualnej Polski prof. Marek Migalski
Marek Migalski jest politologiem, prof. Uniwersytetu Śląskiego, byłym europosłem (2009-2014), wydał m.in. książki: "Koniec demokracji", "Parlament Antyeuropejski", "Nieudana rewolucja. Nieudana restauracja. Polska w latach 2005-2010", "Nieludzki ustrój", "Mgła emocje paradoksy", "Naród urojony".