Słowa, które zabijają [OPINIA]

W polskim życiu publicznym słowa już nic nie znaczą. Stało się to za sprawą przede wszystkim polityków, a po części także komentatorów - pisze dla Wirtualnej Polski Marek Migalski.

Donald Tusk Donald Tusk powiedział, że rozliczenia z PiS są najrozleglejszymi od czasów Norymbergi
Źródło zdjęć: © PAP | Radek Pietruszka
Marek Migalski

Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.

Zacznijmy od grzeszków tych pierwszych. Gdy ostatnio Donald Tusk powiedział, że rozliczenia z PiS są najrozleglejszymi od czasów wymierzania sprawiedliwości w Norymberdze i po wojnie jugosłowiańskiej, opadła mi szczęka. Jak można porównać łapanie złodziei z poprzedniej ekipy, do zbrodniarzy hitlerowskich i tych, którzy w latach 90-tych ubiegłego wieku mordowali cywilów w konflikcie jugosłowiańskim?!

Oczywiście, premier nie dokonał tego porównania wprost, bo na to jest za mądry i za sprytny – ot po prostu, w jednym zdaniu połączył Hitlera, z barbarzyństwem Milosevica oraz politykami PiS. Spotkało się to radosnym przywitaniem wśród najzacieklejszych zwolenników obecnej władzy.

Pewnie poczuli oni podobną satysfakcję, jak wyborcy PiS w chwilach, gdy prezes tej partii wprost z mównicy sejmowej oskarżał polityków PO o to, że mają zdradzieckie mordy i zabili jego brata. Oraz wówczas, gdy z tego samego miejsca rzucał w twarz szefowi PO, iż jest niemieckim agentem. Tak, radość u żelaznego elektoratu Zjednoczonej Prawicy musiała być identyczna, jak obecnie wśród Silnych Razem, gdy ich idol napomknął w jednym zdaniu o hitlerowcach i pisowcach.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Wipler zakpił ze słów Tuska. Przywołał Gomułkę

Tylko, że te słowa nie są prawdziwe – ludzie Tuska nie zamordowali Lecha Kaczyńskiego, sam Tusk nie jest agentem Niemiec (podobnie jak Kaczyński nie jest agentem Rosji), a rozliczania pisowców nie można porównywać do procesu norymberskiego (pod żadnym względem). Słowa w polskiej polityce już nic nie znaczą – służą jedynie do karmienia najbardziej betonowego elektoratu i wzbudzania nienawiści do przeciwników.

Nie byłoby to możliwe, gdyby na straży sensu i prawdy stali ci, których jest to obowiązkiem – komentatorzy, publicyści, dziennikarze. Niestety, ogromna część z nas sprzeniewierzyła się swoim zadaniom i sekunduje swym politycznym idolom. Tak było za poprzedniej władzy, gdy żadne bezeceństwo PiS nie skłaniało medialnych pałkarzy z TVP, TV Republika, portalu braci Karnowskich i innych prorządowych (wówczas) ścieków, do choćby lekkiej krytyki PiS. I tak dzieje się obecnie, kiedy to wielu dziennikarzy, naukowców i publicystów nie stać na głos krytyczny w stosunku do rządu Tuska, z obawy, by tym samym nie wzmocnić PiS i nie przyczynić się do jego powrotu do władzy.

Jakie są skutki tego stanu rzeczy? Opłakane – partie mogą robić, co chcą, politycy mówić, co im ślina na język przyniesie, a i tak nie spotyka ich za to kara. Więcej nawet - tylko kłamiąc, siejąc nienawiść, posługując się postprawdą, mogą zyskiwać uznanie najtwardszych elektoratów, których przedstawiciele są najaktywniejsi w mediach społecznościowych. Im kto jest bardziej hejterskim politykiem, tym ma większą szansę na lajki, zasięgi i poklask. Oraz na reelekcję, bo ci najbardziej betonowi fanatycy potrafią takich kandydatów wyłowić na listach partyjnych i zapewnić im mandat poselski nawet wówczas, gdy są poukrywani na dalszych miejscach list.

Obecnie hejt, fake newsy, zwyczajne kłamstwa i prymitywna nienawiść są w cenie. Za to słowa straciły jakąkolwiek wartość. Na razie ofiarą jest prawda – jak to zawsze bywa na wojnach. Ale już za chwilę ofiarami będziemy my wszyscy – i to nie tylko w przenośni i nie tylko symbolicznie. Bo przecież niewiele dzieli nas czasu od tego momentu, gdy jakiś zachęcony przez barwny język Tusk fanatyk obecnej władzy będzie chciał wymierzyć "zbrodniarzom" z PiS własną "Norymbergę", a jakiś betonowy zwolennik Kaczyńskiego podejmie się próby anihilacji "niemieckiego agenta" lub zwyczajnego wyborcy "partii niemieckiej".

Słowa w Polsce już nic nie znaczą. Ale mogą zacząć zabijać.

Dla Wirtualnej Polski prof. Marek Migalski

Marek Migalski jest politologiem, prof. Uniwersytetu Śląskiego, byłym europosłem (2009-2014), wydał m.in. książki: "Koniec demokracji", "Parlament Antyeuropejski", "Nieudana rewolucja. Nieudana restauracja. Polska w latach 2005-2010", "Nieludzki ustrój", "Mgła emocje paradoksy", "Naród urojony".

Wybrane dla Ciebie
Prowokacja Korei Północnej podczas wizyty Hegsetha na granicy
Prowokacja Korei Północnej podczas wizyty Hegsetha na granicy
Działo się w nocy. Najważniejsze wydarzenia
Działo się w nocy. Najważniejsze wydarzenia
Ukraiński atak dronowy odciął prąd 16 tysiącom Rosjan
Ukraiński atak dronowy odciął prąd 16 tysiącom Rosjan
Chińskie samochody zaleją polskie drogi
Chińskie samochody zaleją polskie drogi
Zmarła Diane Ladd, była trzykrotnie nominowana do Oscara
Zmarła Diane Ladd, była trzykrotnie nominowana do Oscara
Czy Rosja i Chiny potajemnie testują broń jądrową? CIA potwierdza
Czy Rosja i Chiny potajemnie testują broń jądrową? CIA potwierdza
"Ameryka zwariowała". Marcin Wrona napisał o koszmarze córki
"Ameryka zwariowała". Marcin Wrona napisał o koszmarze córki
Udaremniony zamach terrorystyczny w USA. Zarzuty dla powiązanych z Państwem Islamskim
Udaremniony zamach terrorystyczny w USA. Zarzuty dla powiązanych z Państwem Islamskim
Rumunia pozyskuje holenderskie F-16. Kupili je za 1 euro
Rumunia pozyskuje holenderskie F-16. Kupili je za 1 euro
Białoruś zastrzega gotowość do misji pokojowej w Ukrainie
Białoruś zastrzega gotowość do misji pokojowej w Ukrainie
USA naciskają na Izrael w sprawie dziennikarzy w Strefie Gazy
USA naciskają na Izrael w sprawie dziennikarzy w Strefie Gazy
Katastrofalne sondaże dla Trumpa. Jest odpowiedź prezydenta USA
Katastrofalne sondaże dla Trumpa. Jest odpowiedź prezydenta USA