Łże-elity

Słowo "łże-elity" narodziło się 17 lutego podczas burzliwej debaty Sejmie. Jego znaczenie zna zapewne tylko jego autor -
premier Jarosław Kaczyński. W Polsce rozgorzała dyskusja, kto jest, a kto nie członkiem "łże-elity". Jedno jest pewne
"łże-elita" nie chce IV RP i dezawuuje osiągnięcia obecnej władzy.

Słowo "łże-elity", jak wiele tegorocznych wynalazków językowych, autorstwo swoje zawdzięcza Jarosławowi Kaczyńskiemu. 17 lutego z mównicy sejmowej prezes Prawa i Sprawiedliwości podsumowywał 100 dni rządu Kazimierza Marcinkiewicza mówiąc:

(...) Działania zmierzające do tego, by polski rynek zaczął być w końcu rynkiem konkurencyjnym tam gdzie zwycięża nie ten kto jest w układzie, nie ten kto jest gotów się dzielić, tylko po prostu ten kto dobrze gospodaruje, są prezentowane jako godzenie w demokrację, jako tej demokracji zwalczanie, jako podważanie praworządności i jako atakowanie rynku. Towarzyszy temu cała lawina, cały huragan różnego rodzaju kłamstw, pomówień. Można mówić, że w Polsce dzisiaj mamy do czynienia z triumfem insynuacji. (...) I to jest zjawisko, któremu należałoby się przyjrzeć. Przede wszystkim należałoby zapytać kto szczególnie w nim uczestniczy? Otóż odpowiedź jest prosta, stanęła tutaj do walki w zwartym ordynku, łże-elita III Rzeczypospolitej (...).

Łże-elita - o co chodzi?

Określenie „łże-elita” zyskało od razu wielką popularność, tym większą, że z początku nikt dokładnie nie wiedział o kogo chodzi. Z pomocą przyszedł marszałek Sejmu Marek Jurek, który tłumaczył, że „cząstka (łże-) oznacza tyle, co ‘pseudo’. Czyli “łże-elity” to po prostu “pseudo-elity”. Pojęcie odnosi się do elit III RP - mówił marszałek Jurek.

Nieco inną interpretację przedstawił, raczej mało przychylny obecnej władzy, portal spieprzajdziadu.com: „Łże-elity jest to określenie powszechnie stosowane w środowisku Prawa i Sprawiedliwości. Określa ono wszystkich ludzi ujawniających swoją wyższość intelektualną nad członkami PiS-u, a co za tym idzie, mających inne poglądy i faktycznie będących wrogami narodu”.

Kto należy do łże-elity?

Daniel Passent próbuje w swoim blogu wskazać członków „łże-elity. „Chodzi o prawdziwe bestie – filary Układu” – pisze Passent. Wymienia „kilka nazwisk”, a wśród nich:

Aleksandra Kwaśniewskiego – ojca chrzestnego układu, patrona zmowy post-komunistów i liberałów, byłego członka,

Adama Michnika – przed 1989 rokiem jednego z najważniejszych działaczy opozycji, który później otumanił naród, duchowego patrona pojednania katów i ofiar, gorliwego wyznawcę ‘grubej kreski’, przeciwnika lustracji, filaru „Gazety Wyborczej” – organu III RP. Kreowanego na autorytet moralny,

Leszka Balcerowicza – autora szkodliwej reformy gospodarczej po 1989 r., gorliwego ucznia zwolenników terapii szokowej, ajatollaha wolnego rynku, głównego odpowiedzialnego za wysokie bezrobocie i nierówności społeczne. Doktora Mengele gospodarki. Byłego członka, obdarzonego tytułami.

Na liście Passenta znajdują się również: Marek Safjan, Cezary Stypułkowski, Adam Boniecki oraz Paweł Janas. Ta lista, jak pisze Passent, jest tylko wyliczeniem tych najgorszych członków łże-elity.

Złe słowo 'elita'

Stanisław Mancewicz w krakowskim dodatku do „Gazety Wyborczej” zastanawia się po co dodawać przedrostek łże- do wyrazu elity, który sam w sobie jest wystarczająco negatywnie nacechowany w języku polskim. „Elity, jak wiadomo, nie siedzą w jadłodajni, tylko w drogiej restauracji, a najpewniej w salonie, gdzie przy drogich alkoholach, czymś kosztownym i cudzoziemskim do jedzenia, rozważają plany ukrzywdzenia maluczkich. Rozmawiają o rzeczach miłych, gwarzą o dobrych czasach, gdy należeli sobie do Komunistycznej Partii Polski, znieważają Matkę Boską, wybuchając śmiechem, pokazują sobie zdjęcia oszukanych przez lumpenliberałów rencistów. Najczęściej w zbrodniczym czworokącie grają w karty o wpływy w sektorze bankowym i wyrywają sobie koncesje na budowę supermarketów jak przysłowiowy postaw sukna. (...) Elity nie muszą pracować, bo mają ukradzione pieniądze, i to nie byle komu, tylko najuboższym. Tylko odbieranie najuboższym sprawia elitom przyjemność.
Elity są bogate. Człowiek bogaty w Polsce to synonim złodzieja. Taka jest, może nie słownikowa, ale intuicyjna, definicja elity. Jednakże łże-elity to coś mocniejszego” – pisze Mancewicz.

Łże - fuj!

Wielu osobom określenie „łże-elity” nie przypadło do gustu. Kto to jest "Łżeelita"? Co za wstrętne słowo – pisze w blogu internetowym aktorka i dyrektor Teatru Polonia Krystyna Janda. Inni, jak senator Kazimierz Kutz, zaanektowali je, choć żartobliwie, do swojego słownika politycznego: To co się tam dzieje w Trybunale, ta dzisiejsza decyzja jest niewątpliwie zwycięstwem łże-elity.

Mimo obrzydzenia, jakie wyrażali z powodu tego neologizmu językoznawcy, szybko został on zaanektowany do naszej mowy potocznej. Powstały więc łże-blogi, nasze podatki określamy w rozmowach łże-podatkami, a polityków łże-politykami, a ich koalicje - łże-koalicjami. Politycy nie pozostają nam winni, używając określeń typu: łże-media (często z przymiotnikiem - 'liberalne'), łże-sondaż, łże-orędzie. Na rynku pojawił się ostatnio "Pierwszy łże-komiks o IV RP", a jeśli nie mamy na czym powiesić kluczy, możemy nabyć łże-smycz oczywiście w łże-sklepie. Można też skorzystać z łże-wycieczki. Załatwi nam to moskiewskie biuro podróży, które spreparuje dowody naszego wyjazdy, podczas gdy my znikniemy w domowych pieleszach, odcinając się od całego świata.

Łyk łże-historii

Wyrazy z członem łże- znano już na początku XVII wieku. Wówczas to funkcjonowało w polszczyźnie określenie łże-Dymitr odnoszące się do niejakiego Dymitra Samozwańca, który podawał się za syna cara Iwana IV i przy poparciu króla polskiego oraz licznej kresowej szlachty polskiej został w końcu wybrany na cara, obalając Borysa Godunowa. Zabito go po roku, a „prochami naładowano armatę i wystrzelono w kierunku, z którego przybył”, gdyż zorientowano się, że to łże-car.

Rzeczowniki z cząstką łże- mają rodowód rosyjski. Dawniej mówiło się i pisało łżywy człowiek, znano też przysłówek łżywie (‘kłamliwie’), czasownik łżeć (‘kłamać’; dziś łgać) oraz rzeczowniki (ta) łeż (‘kłamstwo, fałsz’) i łżywość (‘kłamliwość; fałszywość; obłuda’).

Łże-elity mają nawet swój miesiąc: kwiecień. Dawniej mówiono „łżykwiat” (po kaszubsku „łżekwiat”) na „kwiecień”, bo uważano, że to miesiąc, który „przedwcześnie wyłudza z ziemi kwiaty”. "Łżykwiat miesiącem łże-elit" to dobre hasło, zważywszy jeszcze, że w kwietniu mamy prima aprilis, czyli święto kłamstwa.

Łżeelity, czy łże-elity?

W związku z tym, że „łże-elity” stały się określeniem, którego znajomość – obok takich jak ‘wykształciuchy’, ‘bure suki’ oraz ‘imposybilizm’ – stało się towarzystwie koniecznością, pojawiły się wątpliwości co do tego, jak je zapisywać – z dywizem, czy bez? Internauci na portalu kurnik.pl pokusili się o gramatyczne potraktowanie tego określenia. Piszemy więc łże-elity z dywizem (Jarosław Kaczyński użył pisowni ‘łże elity’) i odmieniamy tak: łże-elicie, łże-elitą, łże-elitę, łże-elito, łże-elity.

"Słowa poszły w kamasze"

2006 rok obfituje w neologizmy polityczne. Nie bez powodu, im bardziej walecznie nastawiona władza, im bardziej chce zmieniać rzeczywistość, tym bardziej musi ją określić - nazwać na nowo. Wskazać nowy cel - "IV RP" i wroga, który w jego osiągnięciu przeszkadza, - "łże-elity III RP", "bure suki", "liberalne media". Ten wysyp nowomowy politycznej przypomina jak żywo obfitujące językowo czasy PRL-u, przez wielu językoznawców określane jako czas zubożenia języka polskiego.

Dziennikarz i komentator sceny politycznej Tomasz Lis zwraca uwagę na brutalizację języka współczesnej polityki:

„(...) Od 1989 roku w żadnym momencie nie zaprzęgnięto języka do realizacji celów czysto politycznych. Bo w żadnym momencie w III RP nie posługiwano się nim tak cynicznie do redefiniowania znanych pojęć, do piętnowania wrogów, do odwracania kota ogonem. (...) Język służy definiowaniu przeciwnika ("łże-elity" właśnie). Służy też ukrywaniu prawdy o swych zamiarach ("imposybilizm"). Czasem niszczeniu języka towarzyszy próba zawłaszczenia określonych słów - "patriotyzm" ma być związany z określonymi siłami politycznymi, które mają mieć monopol na jego jedynie słuszną interpretację. (...) Słowa, jak w PRL-u, stały się więc narzędziem ideologii. (...) Dziś są cięższe, siekierą ciosane - "łże", "tchórz", "zwarty ordynek", mamy bowiem czas "wzmożenia moralnego" i "rewolucyjnej czujności". Słowa poszły w kamasze” – pisze we wstępie do swojej książki „Polska, głupcze!” Tomasz Lis.

Sylwia Miszczak, Wirtualna Polska
Komentarz audio

Źródło artykułu: WP Wiadomości

Wybrane dla Ciebie

Trump: Putin mnie zawiódł. Naprawdę mnie zawiódł
Trump: Putin mnie zawiódł. Naprawdę mnie zawiódł
Fragment drona w kolejnym kraju NATO
Fragment drona w kolejnym kraju NATO
Tysiące na ulicach Paryża. Francuzi mówią "nie" planom oszczędności
Tysiące na ulicach Paryża. Francuzi mówią "nie" planom oszczędności
"Kontrowersyjna" propozycja Nawrockiego. Niemcy mówią "nie"
"Kontrowersyjna" propozycja Nawrockiego. Niemcy mówią "nie"
Incydent w Wyrykach. Jak wykorzystuje go rosyjska propaganda?
Incydent w Wyrykach. Jak wykorzystuje go rosyjska propaganda?
Minister Nawrockiego rozmawiał z wiceszefem MSZ. "Potrzebne spotkanie"
Minister Nawrockiego rozmawiał z wiceszefem MSZ. "Potrzebne spotkanie"
Ukraińcy ruszyli do kontrofensywy w Donbasie. Zełenski potwierdza
Ukraińcy ruszyli do kontrofensywy w Donbasie. Zełenski potwierdza
Planowali zamachy w Europie. "Nie da się namierzyć wszystkiego"
Planowali zamachy w Europie. "Nie da się namierzyć wszystkiego"
Inwestycje jako reparacje? Taką wizje miał przedstawić Nawrocki
Inwestycje jako reparacje? Taką wizje miał przedstawić Nawrocki
Cyfrowa rewolucja dla uczniów. mLegitymacja w aplikacji mObywatel
Cyfrowa rewolucja dla uczniów. mLegitymacja w aplikacji mObywatel
Najbliższy współpracownik Putina podał się do dymisji
Najbliższy współpracownik Putina podał się do dymisji
Ukraińskie drony uderzyły w rosyjskie rafinerie
Ukraińskie drony uderzyły w rosyjskie rafinerie