Zaskakująca deklaracja Mińska. "Nieszczere intencje"
Szef białoruskiego MSZ Maksim Ryżankou przekazał, że władze w Mińsku są gotowe przyjąć delegację z Polski, by rozmawiać o sytuacji na granicy. Anna Maria Dyner z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych zwraca jednak uwagę, że Łukaszenka może jedną decyzją uregulować kryzys na granicy i nie potrzebuje do tego konsultacji z Polską.
18.07.2024 | aktual.: 18.07.2024 12:21
Wiele informacji podawanych przez białoruskie media lub przedstawicieli władzy to element propagandy. Takie doniesienia są częścią wojny informacyjnej prowadzonej przez Republikę Białorusi.
Zaskakująca propozycja Mińska padła w poniedziałek. - Jesteśmy gotowi przyjąć każdą polską delegację, wszelkich ekspertów, specjalistów, przedstawicieli władz, by wspólnie przyjrzeć się sytuacji na granicy - stwierdził szef białoruskiej dyplomacji Maksim Ryżankou, cytowany przez państwową agencję BiełTA.
Głos w tej sprawie zabierał też sam Łukaszenka. - Musicie pamiętać i wiedzieć, że nie chcemy wojny. Będziemy walczyć tylko wtedy, gdy buty obcych żołnierzy staną na naszej ziemi. Będziemy robili wszystko drogą dyplomatyczną, by uregulować nasze relacje z sąsiadami - powiedział dyktator podczas spotkania z absolwentami wyższych uczelni wojskowych. Żalił się, że ze strony Polski i Litwy "nie widzi wzajemności".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: spięcie o ambasadora. "Bardzo niepoważne zachowanie prezydenta"
Przedstawiciele reżimu w Mińsku konsekwentnie kłamią, że nie mają nic wspólnego z kryzysem na polsko-białoruskiej granicy.
Zaskakujące słowa z Mińska. "Nie ma powodów do rozmów"
- Nie potrzeba żadnych konsultacji z Polską, by ten kryzys zakończyć. To tylko i wyłącznie decyzja władz białoruskich, być może w porozumieniu z Rosjanami, żeby zaprzestać sprowadzania migrantów i mamienia ich obietnicami przerzutu na teren UE - komentuje w rozmowie z "Rzeczpospolitą"Anna Maria Dyner z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Analityczka zwraca uwagę, że zapewnieniom o chęci dialogu przeczą fakty. - Z jednej strony Ryżankou mówi o tym, że chcą uregulować sytuację na granicy, a z drugiej mamy oświadczenie rzecznik prasowej podlaskiego oddziału Straży Granicznej mjr Zdanowicz, które mówi o tym, że nadal trwają agresywne działania migrantów, mimo że prób przekroczenia granicy wbrew przepisom jest mniej. Intencje Mińska są zatem nieszczere - zauważa.
Dodaje, że zmian w podejściu Mińska nie widać również w innych, podnoszonych przez Polskę sprawach. Białoruś nie chce zwolnić więźniów politycznych, a zwłaszcza dziennikarza Andrzeja Poczobuta. Ponadto nadal udziela schronienia zabójcy polskiego żołnierza, który zginął na granicy.
- W obecnej sytuacji nie mamy zatem żadnego powodu do rozmów - mówi Anna Maria Dyner.
Pekin wywiera presję na Białoruś?
O sytuacji na granicy-polsko białoruskiej pod koniec czerwca rozmawiał w Pekinie prezydent Andrzej Duda. Na początku lipca strona polska na kilkadziesiąt godzin celowo spowolniła odprawy towarów przez terminal w Małaszewiczach, który jest bardzo ważnym punktem na drodze chińskich towarów na zachód Europy.
Niezależny białoruski ekspert uważa, że Chiny mogły naciskać na Łukaszenkę, by uspokoił sytuację na granicy z Polską.
- Po wizycie prezydenta Andrzeja Dudy w Chinach tamtejszy MSZ nawoływał do porozumienia. Niezbyt często Chiny ingerują w konflikt innych, leżących daleko od Pekinu państw. To oświadczenie miało spore znaczenie. Strona białoruska nie mogła na to nie zareagować - ocenił Walery Karbalewicz.
Źródło: rp.pl/WP Wiadomości