"Łukaszenka chce być jak Stalin" - mówi w WP Franak Wiaczorka, doradca liderki białoruskiej opozycji Swiatłany Cichanouskiej © Wikimedia | Kremlin.ru CC 3.0 Wikimedia

"Łukaszenka chce być jak Stalin". Białoruski reżim rozprawia się z partyzantami

Patryk Michalski
30 lipca 2022

- Tylko w ciągu ostatnich dwóch tygodni trzy osoby zostały skazane na dwa lata więzienia za przekazanie informacji o przemieszczaniu się wojsk Rosji. Białoruski reżim masowo zatrzymuje ludzi za akcje poparcia dla Ukrainy. Nawet za wstążkę we włosach. Skala oporu może być tam większa niż myślimy. W badaniach, które mamy, widać optymistyczny trend: wśród Białorusinów rośnie poparcie dla Ukrainy - mówi w rozmowie z WP Franak Wiaczorka, doradca liderki białoruskiej opozycji Swiatłany Cichanouskiej.

Franak Wiaczorka: W ostatnich tygodniach widzimy, jak w mediach społecznościowych zaktywizowały się rosyjskie trolle i boty, które mają podważać zaufanie pomiędzy Białorusinami a Ukraińcami. Prowadzona jest propagandowa kampania, która ma przekonać Białorusinów, że wojna z Ukrainą jest nieunikniona.

Patryk Michalski, Wirtualna Polska: Na czym ona polega?

Franak Wiaczorka: Wszystko opiera się na budowaniu różnic, pokazywaniu, że jesteśmy skrajnie różni, że to nie Ukraina kieruje wojną, a agenci CIA. Pojawiają się też kłamliwe wpisy, że Białorusini sami sobie wybrali Łukaszenkę, więc niech teraz cierpią.

To próba wciskania Białorusinom do głowy, że Ukraińcy są wrogami, żeby nie było oporu wobec prowadzenia rosyjskich ataków z terytorium Białorusi i ewentualnego zaangażowania białoruskiej armii w wojnę. Chodzi też o to, żeby nie dopuścić do zbliżenia pomiędzy naszymi narodami. A Białorusini i Ukraińcy mają wiele podobieństw.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Wszystkie zwycięstwa Ukrainy zawsze nas inspirowały. Gdyby nie było Majdanu, być może nie byłoby odrodzenia naszego narodu, języka, tradycyjnych wyszywanek.

Rosjanie nie chcą też, by władze Ukrainy spotkały się ze Swiatłaną Cichanouską. Próbują nas podzielić i to w takim momencie, kiedy musimy być razem. Białorusini prowadzą m.in. informacyjną partyzantkę. Od początku wojny 30 tys. osób przesłało informacje o przemieszczaniu się rosyjskich wojsk. To są ludzie, którzy walczą z rosyjską inwazją. Kiedy Rosjanie z białoruskich poczt wysyłali łupy wojenne, to Białorusini ich identyfikowali.

To jest właśnie informacyjna partyzantka. Z drugiej strony jest też realna partyzantka, która niszczyła rosyjski sprzęt. Teraz rosyjskich wojsk na terytorium Białorusi jest mniej. Ale partyzantka to ludzie, którzy mają wiedzę, jak działać, jeśli znowu będzie taka potrzeba.

Reżim walczy z partyzantami?

Tak, a skalę tych działań widać po wyrokach i zarzutach. Tylko w ciągu ostatnich dwóch tygodni trzy osoby zostały skazane na dwa lata więzienia za przekazanie informacji o przemieszczaniu się rosyjskich wojsk. Reżim masowo zatrzymuje ludzi za akcje poparcia dla Ukrainy. Nawet za wstążkę we włosach w kolorach flagi czy za naklejkę na samochodzie. Niestety, mała część informacji o oporze dociera do mediów. Skala może być większa, bo w badaniach, które mamy, widać optymistyczny trend: wśród Białorusinów rośnie poparcie dla Ukrainy.

O jakich liczbach mówimy?

Antywojenne nastroje wśród Białorusinów są silne, jednak poparcie dla Rosji też jest stabilne. Od 81 proc. do 91 proc. Białorusinów uważa, że wojsko nie powinno wspierać rosyjskiej agresji, nawet ok. 65 proc. zwolenników Łukaszenki twierdzi, że żołnierze nie powinni wejść do Ukrainy. Z kolei 3-4 proc. uważa, że Białoruś powinna zaangażować się w wojnę po stronie Rosji, ale stabilne 30 proc. ciągle sympatyzuje z Moskwą i twierdzi, że "rozumie, dlaczego Moskwa prowadzi wojnę".

Choć nie są to duże liczby, to na podstawie kilku badań widać, że ci, którzy dotąd nie opowiadali się po żadnej ze stron, z czasem chętniej stają po stronie Ukrainy. Bitwa na polu informacyjnym trwa, musimy jeszcze ciężej pracować.

Miesiąc temu Putin miał być tuż przy polskiej granicy, w Grodnie, ale odwołał wyjazd i wziął udział w Forum Regionów zdalnie. O czym to świadczy?

Sam jestem ciekawy, czy bał się przyjechać tak blisko Polski, czy raczej nie chciał dawać aż tak dużego wsparcia Łukaszence, dla którego takie spotkania są niezwykle ważne. Część nomenklatury z czasów radzieckich uważnie patrzy na każdy ruch Rosji, więc wspólne zdjęcia z Putinem wzmacniają obraz Łukaszenki wewnątrz aparatu. Łukaszenka jest potrzebny Putinowi jak nigdy wcześniej, bo on daje mu za darmo kontrolę nad całym krajem.

Polska jest postrzegana przez Łukaszenkę jako wróg. On czuje się komfortowo w konflikcie geopolitycznym, bo wtedy za wszystko, co się dzieje, odpowiedzialny jest nie on, a walka m.in. między Amerykanami a Rosjanami. Dla części jego zwolenników to zrozumiały świat z czasów zimnej wojny.

Teraz ta walka odbywa się przez niszczenie polskich miejsc pamięci oraz zamknięcie polskich i litewskich szkół. Łukaszenka chce sprowokować Polskę. To wszystko jest oczywiście głupotą, ale on chce się przedstawić jako ostatni obrońca zwycięskiego radzieckiego narodu, który walczy z "nazizmem" u sąsiadów. Pokazać, że Białorusini siedzą cicho, bo ludzie weszli w tryb przetrwania, chcą po prostu przeżyć. Ta propaganda działa na bardzo niewielką część białoruskiego społeczeństwa. Wszelkie protesty wobec niszczeniu miejsc pamięci reżim przedstawia jako atak, wykorzystuje, by stwarzać poczucie, że zbliża się wojna, a to usprawiedliwia terror.

Areszt Andrzeja Poczobuta został kolejny raz przedłużony, tym razem o dwa miesiące. Niedługo zacznie się jego proces. "Rzeczpospolita" informuje o absurdalnych zarzutach, które sprowadzają się do tego, że był krytykiem Związku Radzieckiego. Andżelika Borys przebywa w areszcie domowym, ale wciąż jest zakładniczką reżimu.

Cała Białoruś stała się wielkim więzieniem i nawet formalne wyjście zza krat nie daje wolności. Nie mam wątpliwości, że sprawy Andrzeja i Andżeliki to jest zemsta na Polsce za aktywne wsparcie wolnej Białorusi. To są ludzie, którzy przez lata walczyli nie tylko o polską mniejszość, ale również o wolną Białoruś. Łukaszenka traktuje ich jak osobistych wrogów. Gdyby nie byli dla niego ważni, wypuściłby ich, ale on trzyma ich jako zakładników. Będzie ich niszczył psychicznie i fizycznie. Chce być Stalinem, jest wściekły, kiedy świat widzi go jako marionetkę Putina. Dlatego próbuje pokazać, że jest samcem alfa, że jest całkowicie bezkarny, że może zrobić co chce z ludźmi nawet za ukraińską wstążkę we włosach czy krytykowanie Związku Radzieckiego.

To, co daje mi nadzieję, to fakt, że kiedyś wszyscy, którzy biorą w tym udział, poniosą za to konsekwencje.

Zwiększa się też presja migracyjna. Straż Graniczna informuje, że coraz więcej migrantów z rosyjskimi wizami pojawia się na granicy z Litwą, są też przy polskiej granicy, gdzie powstało ogrodzenie.

Taktyka Mińska i Moskwy to stwarzanie ciągłego napięcia na granicy z Polską, Litwą i Łotwą. Mogą ją w dowolnym czasie zwiększać albo zmniejszać. W tym kontekście ważne są słowa specjalnego sprawozdawcy ONZ ds. praw migrantów, który przyznał, że migranci po stronie białoruskiej byli przetrzymywani pod nadzorem. Łukaszenka pokazywał, jak otwiera dla nich ośrodek, a tak naprawdę traktował ich jak niewolników.

Zbliża się 9 sierpnia, czyli druga rocznica sfałszowanych wyborów na Białorusi. Najpierw masowe protesty, krwawe starcia z reżimem, teraz walka o wolną Białoruś na uchodźstwie. Jakie są dalsze plany opozycji?

9 sierpnia przygotowujemy kongres Białorusinów w Wilnie. Zbieramy wszystkie siły polityczne, społeczne, organizacje pozarządowe, obrońców praw człowieka, żeby porozmawiać o zmianach w naszej strategii. Chcemy omówić, jak będzie wyglądał okres przejściowy po tym, jak upadnie reżim.

Pamiętamy o ofiarach - wszystkich tych, którzy zginęli, o tych, którzy są w więzieniach, o tym, że Łukaszenka zniszczył społeczeństwo obywatelskie i niezależne media.

Jest coraz trudniej? Media informowały o podziałach wewnątrz białoruskiej opozycji.

To jest naturalne w demokracji, że różne grupy próbują przyciągnąć uwagę i ze sobą konkurują, ale nie mówimy o rozłamie. Najważniejsze, że Swiatłana jest parasolem dla wszystkich środowisk. KGB aktywnie pracuje, by nas skłócić, ale nie możemy pozwolić, by emocje nami kierowały. Mamy jeden wspólny cel - wciąż walczymy o niepodległość i państwowość. Mamy liderkę, która utworzyła światową koalicję na rzecz wolnej Białorusi.

Naszym celem jest przygotowanie się do zmian, musimy być w dobrej kondycji. Kiedy w Ukrainie zacznie się pozytywna dynamika, to może wyzwolić zmiany również na Białorusi. Szczury zaczną uciekać z reżimowego statku, a wtedy okno możliwości się otworzy. W czasie największego terroru najważniejsze jest, by przetrwać i zmobilizować ludzi.

W czwartek rozmawialiśmy z naszymi wolontariuszami. Co ciekawe, rok temu trzeba było ich dopingować, dodawać im wiary. Teraz to oni, sami z siebie, powtarzali Swiatłanie, że musi być optymistką, że wszystko będzie dobrze, bo oni wciąż walczą, nie poddali się.

Czytaj również:

Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski