Łukasz Warzecha: wali się mit Owsiaka
Jakiś czas temu szef Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy zapowiadał w charakterystycznym dla siebie knajackim stylu, że jeśli ktoś będzie bruździł Lechowi Wałęsie (czyli mówił lub pisał o niewygodnych faktach z jego przeszłości), to on, Owsiak, może dać z baśki. Dziś syn milicjanta i właściciel spółki Złoty Melon stoi w pierwszym szeregu walczących z Antonim Macierewiczem. Jak długo utrzyma się fikcja apolityczności Owsiaka? - pisze Łukasz Warzecha w felietonie dla WP.PL.
24.10.2013 | aktual.: 31.10.2013 13:16
Czytaj także wcześniejsze felietony Łukasza Warzechy
Kilka dni temu miał miejsce zabawny zbieg okoliczności. Tego samego dnia na stronach internetowych "Gazety Wyborczej" ukazały się informacja o chamskiej tyradzie, wymierzonej w Macierewicza, którą Owsiak wygłosił na swoim videoblogu, oraz landrynkowo-wazelniarski artykuł o tymże Owsiaku jako człowieku, który "nie wchodzi w polityczne układy".
Zaprzysięgli wielbiciele szefa WOŚP oczywiście nie dostrzegają tu żadnej niekonsekwencji, ale to w końcu nic dziwnego. Uwielbienie dla Owsiaka od dawna nosi wszelkie znamiona emocjonalnie nacechowanej histerii. Najczęściej powtarzające się pseudoargumenty, mające pogrążyć krytyków lidera WOŚP, a posiadające zerową wartość merytoryczną, to: "pokaż, co sam zrobiłeś", "gdyby twoje dziecko ratowano na sprzęcie od Owsiaka, inaczej byś gadał" albo "jak nie lubisz Owsiaka, to jesteś przeciwko biednym, chorym dzieciom". Te stwierdzenia są oparte na tak prymitywnym sposobie rozumowania, że szkoda tracić czasu i miejsca na rozprawianie się z nimi. Warto zająć się upadającym mitem Owsiakowej apolityczności.
Owsiak dla establishmentu lewicowo-liberalnego (mówiąc umownie – dla salonu) od lat pełni rolę dyżurnego autorytetu, wykorzystywanego jedynie w szczególnych sytuacjach. Jego szczególna pozycja to wynik skutecznych i konsekwentnych zabiegów marketingowych nie tyle nawet samego Owsiaka, co mediów głównego nurtu.
Metoda na "apolityczny autorytet" nie jest nowa i propagandziści korzystali z niej od wieków. Weźcie osobę, która wam sprzyja, uzależnijcie ją w jakiś sposób od siebie. Dopilnujcie, żeby zajmowała się czymś, co działa na emocje, chwyta za serce, pozornie nie budzi kontrowersji i trudno się z tym spierać, bo wyjdzie się na nieczułego drania. Dobra jest działalność dobroczynna, a najlepiej dotycząca dzieci. Roztoczcie wokół tej osoby nimb świętości i bezinteresowności, chwalcie ją, nadymajcie, ile się da. Kiedy natomiast będziecie w jakiejś sprawie potrzebowali wsparcia, pozwólcie jej przemówić ex cathedra – oczywiście w stu procentach w zgodzie z waszym politycznym interesem. Ludzie posłuchają. Pomyślą: "No, przecież to taki dobry człowiek, tak dzieciom pomaga, politycznie się nie angażuje, więc rację ma musowo".
Taką właśnie rolę dla establishmentu III RP pełni Jerzy Owsiak od dawna. Spyta ktoś: na czym polega jego uzależnienie? Czy to tak trudno zrozumieć? Owsiakowy interes nie kręciłby się bez gigantycznego zaangażowania mediów prywatnych i publicznych oraz niemal już obowiązkowego wsparcia samorządów, które za trudne do policzenia pieniądze organizują co roku lokalne finały WOŚP. To elity stworzyły miękki przymus pomagania Owsiakowi i – co on zapewne doskonale rozumie – mogą go łatwo znieść. Wystarczy, żeby nagle nie znalazła się ani jedna stacja, gotowa transmitować finał WOŚP, a w jednym czy dwóch poczytnych tygodnikach o liberalno-lewicowej orientacji ukazały się teksty, kwestionujące dokonania Owsiaka. Dalej już pójdzie, ludzie mediów mają takie akcje opracowane do perfekcji. Trudne do wyobrażenia? A dlaczego? Nie takie rzeczy robiły już media III RP. Tak jak Owsiaka wykreowano, tak można go łatwo skasować. Owsiak to doskonale wie i gdy trzeba, rusza na pomoc. Nie jest to oczywiście forma zaangażowania
partyjnego. Owsiak nie jest sojusznikiem konkretnego ugrupowania, ale szeroko pojętej elity, korzystającej na obecnym kształcie państwa.
Widać tu jeszcze jeden interesujący wątek: balon Owsiakowego egotyzmu, pompowany od lat bez opamiętania przez chwalców, pęcznieje ostatnio w szaleńczym tempie. Pretensje Owsiaka pod adresem Antoniego Macierewicza były motywowane tym, że – uwaga, brzmi to absurdalnie, ale to prawda – konferencja parlamentarnego zespołu, kierowanego przez polityka PiS, przykryła konferencję Owsiaka. O Macierewiczu można mieć różne opinie, o rezultatach prac jego zespołu także – nie to jest przedmiotem tego tekstu. Ale żeby się pienić, iż poseł organizuje jakieś wydarzenie w tym samym czasie, gdy Owsiak organizuje swoje, trzeba mieć niezły tupet. Lub na dobre stracić miarę, poczucie proporcji i kontakt z rzeczywistością. Halo, panie Owsiak, tu Ziemia!
Chamska w tonie tyrada przeciwko Macierewiczowi, a potem kolejne wypowiedzi, w których Owsiak dokonywał egzegezy swoich słów, wpisały się idealnie w medialne zapotrzebowanie rządzących. Taka pomoc jest nieoceniona. Była również inna agresywna, knajacka wypowiedź: "Jeśli gdzieś zobaczycie Telewizję Republika, gońcie dziadów!". To oczywiście nie jest nawoływanie do przemocy, nad którym mogłaby się z oburzenia zatrząść "Gazeta Wyborcza". To z punktu widzenia redaktorów z Czerskiej zapewne usprawiedliwiona reakcja na bezzasadne pytania. Bo jak można było podczas konferencji Owsiaka (tej podobno przykrytej przez Macierewicza) pytać o przepływy finansowe pomiędzy Fundacją WOŚP a spółką Złoty Melon, zamiast zastygnąć w niemym zachwycie nad dokonaniami świętego Jurka? A to właśnie zrobił reporter Republiki. Tego zapatrzony w siebie, pełen samouwielbienia Owsiak nie może tolerować.
Coś się jednak przełamuje, być może także dlatego, że rozszczelnia się medialny system. A może dlatego, że szef WOŚP wziął zbyt ostry kurs. Zgrał się, zbyt często i zbyt ostentacyjnie stając po jednej stronie politycznego sporu. Przy okazji ostatniego finału Wielkiej Orkiestry pojawiło się – i to, co ciekawe, nie tylko w mediach konserwatywnych – zadziwiająco wiele tekstów, kwestionujących zasadność działań WOŚP, koszty organizacji finału, zaangażowanie państwowych instytucji. Gdy bloger Matka Kurka wyraził wątpliwości co do stanu finansów fundacji i sposób funkcjonowania spółki Złoty Melon, Owsiak – zamiast te wątpliwości rozwiać – podał go do sądu. Jak widać, świecki święty nie przywykł do krytyki swoich poczynań i reaguje nadzwyczaj nerwowo. Dodajmy do tego jeszcze mocno niejasną – i dość absurdalną – sytuację ze szkoleniami dla dyspozytorów pogotowia, które mieli prowadzić ludzie Owsiaka. Oczywiście nie darmo.
Mit Owsiaka, apolitycznego dobroczyńcy, skrzyżowania Matki Teresy z Janem Pawłem II i Mahatmą Gandhim (tylko jeszcze lepszego niż wszyscy stroje razem wzięci), będzie się kruszył. A kiedy skruszeje za bardzo, elita porzuci "projekt Jurek Owsiak" i wykreuje sobie jakiegoś nowego świętego.
Łukasz Warzecha