Ludwik Dorn dla WP: Prezydent Gronkiewicz-Waltz będzie miała czyste ręce, całe zło spadnie na PiS
- Jeśli będą miały miejsce akty przemocy, to to obciąży konto ministra Brudzińskiego, premiera Morawieckiego i generalnie PiS-u - mówi były szef MSWiA Ludwik Dorn po decyzji Hanny Gronkiewicz-Waltz. Przyznaje jednak, że może ją uchylić sąd.
Znowu mamy w Polsce cenzurę prewencyjną? Takie zarzuty padają pod adresem Hanny Gronkiewicz-Waltz i Rafała Dutkiewicza.
Oczywiście można mówić o cenzurze prewencyjnej, ale te decyzje może uchylić wojewoda, można się też odwołać do sądu. Nie chodzi tutaj o żadną cenzurę prewencyjną, tylko o zabieg polityczny.
Polega on na tym, że jeśli podczas marszów organizowanych przez radykalnych narodowców, dojdzie do aktów przemocy symbolicznej, takich jak wznoszenie rasistowskich haseł, czy palenie flag - w zeszłym roku spalono flagę Ukrainy, czy przemocy realnej - ataków na kontr-demonstrantów czy innych naruszeń prawa, jak odpalanie rac i petard, to będzie to obciążać rachunek obozu władzy. I o to tutaj chodziło, to racjonalne podejście polityczne.
Jakie mogą być realne koszty tego zabiegu politycznego? W powszechnej ocenie to doprowadzi do eskalacji przemocy, zradykalizowania uczestników.
Przecież oni zwykle byli radykalni, nie była im do tego potrzebna decyzja prezydent Warszawy. Nie widzę tutaj zaogniania sytuacji, za to jako komentator polityki dostrzegam sprawność manewru. Jeśli będą miały miejsce akty przemocy, to to obciąży konto ministra Brudzińskiego, premiera Morawieckiego i generalnie PiS-u, łącznie z prezydentem, który zachowywał się groteskowo i komicznie.
Widzę tylko jedną możliwość obciążenia tą decyzją konta antyPiSu. Otóż stałoby się tak, gdyby te demonstracje były bardzo spokojne, pozbawione przemocy i naruszeń prawa. Wówczas prezydent Dutkiewicz i prezydent Gronkiewicz-Waltz znajdą się w trudnej sytuacji. Jednak znając narodowców to im nie grozi.
Policja wskazuje, że delegalizacja zgromadzenia utrudni im pracę, bo legalna demonstracja ma swojego przewodniczącego i służby porządkowe. Teraz - przy nielegalnym zgromadzeniu - trudniej będzie zapobiec przemocy.
A czy rok temu taka współpraca policji z organizatorami zapobiegła przemocy? Nie, dochodziło do realnej przemocy fizycznej i do przemocy symbolicznej.
Prezydent Warszawy, celnie moim zdaniem, wypunktowała, że do dzisiaj nie postawiono żadnych zarzutów w związku z zeszłorocznym marszem. To oznacza, że policja i prokuratura zapewniły osobom łamiącym prawo bezkarność. Poza tym jeszcze nie jest przesądzone, że to będzie nielegalne zgromadzenie - jeśli sąd uchyli tę decyzję, policja będzie miała swojego przewodniczącego zgromadzenia, z którym będzie mogła się kontaktować.
Nawet poprzedni wojewoda mazowiecki Jacek Kozłowski, do niedawna polityk PO, przekonuje, że każdy sąd, do którego trafi ten zakaz, uchyli go, bo jest niekonstytucyjny.
Uważam, że to decyzja nadająca się do uchylenia przez sąd. Nie zdziwię się jeśli tak się stanie. Ale nawet jeśli sąd ją uchyli, to Hanna Gronkiewicz Waltz i PO będą mieli czyste ręce, a całe zło spadnie na PiS.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl