Koniec "Lex Tusk". Oburzenie w PiS

W środę ma dojść do odwołania członków państwowej komisji ds. zbadania wpływów rosyjskich w Polsce. Będzie to oznaczało koniec "lex Tusk", bo pierwotnie celem komisji miało być uderzenie w Donalda Tuska tuż przed wyborami parlamentarnymi. Spodziewana decyzja nowej większości sejmowej budzi ostry sprzeciw polityków PiS.

"Lex Tusk" przejdzie do historii. Ostra reakcja polityków PiS
"Lex Tusk" przejdzie do historii. Ostra reakcja polityków PiS
Źródło zdjęć: © PAP | PAP/Marcin Obara

Zapowiedź utworzenia komisji ds. zbadania wpływów rosyjskich w Polsce, która miała dysponować szerokimi uprawnieniami, mogła być jednym z powodów utraty władzy przez Prawo i Sprawiedliwość. Wielu ekspertów i konstytucjonalistów podkreślało, że jej założenia są niezgodne z ustawą zasadniczą. Chodziło m.in. o kary, jakie mogła nakładać. Politycy i publicyści przeciwni PiS podkreślali, że komisja ma być batem na opozycję w okresie kampanii wyborczej.

Działania PiS wokół "lex Tusk" uznawano za próbę zablokowania startu Donalda Tuska w jesiennych wyborach parlamentarnych. Doprowadziły to do wyjścia setek tysięcy Polaków na ulice Warszawy podczas marszu 4 czerwca, co podbiło notowania opozycji w sondażach.

"Lex Tusk" przejdzie do historii. Ostra reakcja polityków PiS

Ostry sprzeciw wobec "lex Tusk" sprawił, że komisja ds. zbadania wpływów rosyjskich w Polsce straciła szereg uprawnień. Prezydent Andrzej Duda początkowo podpisał ustawę o jej powstaniu, by po chwili przedstawić szereg poprawek. Sprawiły one, że możliwość zasiadania w komisji stracili parlamentarzyści. Zniesiono też możliwość orzeczenia przez komisję zakazu pełnienia funkcji związanych z dysponowaniem środkami publicznymi na okres do 10 lat.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Wprawdzie PiS jeszcze przed wyborami przegłosował jej powstanie i wybrał jej członków, ale na tym działania komisji dobiegły końca. W środę (29 listopada) Sejm odwoła członków komisji ds. badania rosyjskich wpływów - wynika z zapowiedzi marszałka Szymona Hołowni podczas konferencji w Sejmie. Jak podkreślił, jej członkowie zarabiają miesięcznie ponad 12 tys. zł.

- Dla mnie czymś niezrozumiałym jest, że polski parlament powołał komisję, której zakres pracy tak naprawdę dubluje zakres pracy i kompetencji służb specjalnych. Jeśli były jakieś wpływy rosyjskie w tych latach, o których mówi ustawa tworząca tę komisję, to od czego mamy służby? Powinniśmy już dawno o nich wiedzieć - powiedział Hołownia.

Natomiast Donald Tusk już w ubiegłym tygodniu zapowiedział, że nowa większość sejmowa "zastanowi się nad przyszłością prac tej komisji". Natomiast we wtorek (28 listopada) krytykował PiS za zepsucie relacji z Ukrainą. - Ten rząd stawia nas wszystkich w bardzo trudnej sytuacji. PiS, Morawiecki i Kaczyński zagrali fatalnie, bardzo amatorsko, nieprofesjonalnie i bardzo cynicznie kartą ukraińską - powiedział kandydat koalicji na premiera podczas briefingu w Sejmie.

Na początku, kiedy tak wypadało, demonstrowali radykalnie proukraińską postawę kompletnie zapominając o polskich interesach. Z Ukrainą trzeba żyć w przyjaźni, wspierać, a jednocześnie nie zaniedbywać polskich interesów. (...) Oni to kompletnie zaniedbali, a kiedy zorientowali się, że to ludzi wkurza, zaczęli grać kartą antyukraińską, a później w ogóle odwrócili się od problemu na granicy. (...) To jest skandal, bo nawet w takiej sprawie jak protest kierowców, oni narażają nasze fundamentalne interesy, relacje z Ukrainą, Rosją, Europą na szwank - dodał Tusk.

Do ostatniej części wypowiedzi Donalda Tuska odniósł się na platformie X (dawniej Twitter) Rafał Bochenek. "Jakie my mamy wspólne interesy z Rosją?" - zapytał rzecznik PiS. "Znamienna jest ta wypowiedź zwłaszcza w kontekście jutrzejszych planów Platformy odwołania członków państwowej komisji ds. zbadania wpływów rosyjskich w Polsce tzw. LexAntyPutin. Wygląda na to, że Tusk nic a nic się nie zmienił, a polityka resetu z Rosją, taką jaka ona jest, będzie kontynuowana" - dodał Bochenek.

"Grunt, że szczerze. Reset, sezon drugi" - podsumował Radosław Fogiel. Poseł PiS nawiązał w ten sposób do serialu TVP, który w tygodniach poprzedzających wybory parlamentarne w Polsce miał przedstawiać rzekome wpływy rosyjskie na decyzje podejmowane za rządów Platformy Obywatelskiej i PSL.

Czytaj także:

Wybrane dla Ciebie