Koniec "Lex Tusk". Oburzenie w PiS
W środę ma dojść do odwołania członków państwowej komisji ds. zbadania wpływów rosyjskich w Polsce. Będzie to oznaczało koniec "lex Tusk", bo pierwotnie celem komisji miało być uderzenie w Donalda Tuska tuż przed wyborami parlamentarnymi. Spodziewana decyzja nowej większości sejmowej budzi ostry sprzeciw polityków PiS.
28.11.2023 | aktual.: 28.11.2023 23:43
Zapowiedź utworzenia komisji ds. zbadania wpływów rosyjskich w Polsce, która miała dysponować szerokimi uprawnieniami, mogła być jednym z powodów utraty władzy przez Prawo i Sprawiedliwość. Wielu ekspertów i konstytucjonalistów podkreślało, że jej założenia są niezgodne z ustawą zasadniczą. Chodziło m.in. o kary, jakie mogła nakładać. Politycy i publicyści przeciwni PiS podkreślali, że komisja ma być batem na opozycję w okresie kampanii wyborczej.
Działania PiS wokół "lex Tusk" uznawano za próbę zablokowania startu Donalda Tuska w jesiennych wyborach parlamentarnych. Doprowadziły to do wyjścia setek tysięcy Polaków na ulice Warszawy podczas marszu 4 czerwca, co podbiło notowania opozycji w sondażach.
"Lex Tusk" przejdzie do historii. Ostra reakcja polityków PiS
Ostry sprzeciw wobec "lex Tusk" sprawił, że komisja ds. zbadania wpływów rosyjskich w Polsce straciła szereg uprawnień. Prezydent Andrzej Duda początkowo podpisał ustawę o jej powstaniu, by po chwili przedstawić szereg poprawek. Sprawiły one, że możliwość zasiadania w komisji stracili parlamentarzyści. Zniesiono też możliwość orzeczenia przez komisję zakazu pełnienia funkcji związanych z dysponowaniem środkami publicznymi na okres do 10 lat.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wprawdzie PiS jeszcze przed wyborami przegłosował jej powstanie i wybrał jej członków, ale na tym działania komisji dobiegły końca. W środę (29 listopada) Sejm odwoła członków komisji ds. badania rosyjskich wpływów - wynika z zapowiedzi marszałka Szymona Hołowni podczas konferencji w Sejmie. Jak podkreślił, jej członkowie zarabiają miesięcznie ponad 12 tys. zł.
- Dla mnie czymś niezrozumiałym jest, że polski parlament powołał komisję, której zakres pracy tak naprawdę dubluje zakres pracy i kompetencji służb specjalnych. Jeśli były jakieś wpływy rosyjskie w tych latach, o których mówi ustawa tworząca tę komisję, to od czego mamy służby? Powinniśmy już dawno o nich wiedzieć - powiedział Hołownia.
Natomiast Donald Tusk już w ubiegłym tygodniu zapowiedział, że nowa większość sejmowa "zastanowi się nad przyszłością prac tej komisji". Natomiast we wtorek (28 listopada) krytykował PiS za zepsucie relacji z Ukrainą. - Ten rząd stawia nas wszystkich w bardzo trudnej sytuacji. PiS, Morawiecki i Kaczyński zagrali fatalnie, bardzo amatorsko, nieprofesjonalnie i bardzo cynicznie kartą ukraińską - powiedział kandydat koalicji na premiera podczas briefingu w Sejmie.
Na początku, kiedy tak wypadało, demonstrowali radykalnie proukraińską postawę kompletnie zapominając o polskich interesach. Z Ukrainą trzeba żyć w przyjaźni, wspierać, a jednocześnie nie zaniedbywać polskich interesów. (...) Oni to kompletnie zaniedbali, a kiedy zorientowali się, że to ludzi wkurza, zaczęli grać kartą antyukraińską, a później w ogóle odwrócili się od problemu na granicy. (...) To jest skandal, bo nawet w takiej sprawie jak protest kierowców, oni narażają nasze fundamentalne interesy, relacje z Ukrainą, Rosją, Europą na szwank - dodał Tusk.
Do ostatniej części wypowiedzi Donalda Tuska odniósł się na platformie X (dawniej Twitter) Rafał Bochenek. "Jakie my mamy wspólne interesy z Rosją?" - zapytał rzecznik PiS. "Znamienna jest ta wypowiedź zwłaszcza w kontekście jutrzejszych planów Platformy odwołania członków państwowej komisji ds. zbadania wpływów rosyjskich w Polsce tzw. LexAntyPutin. Wygląda na to, że Tusk nic a nic się nie zmienił, a polityka resetu z Rosją, taką jaka ona jest, będzie kontynuowana" - dodał Bochenek.
"Grunt, że szczerze. Reset, sezon drugi" - podsumował Radosław Fogiel. Poseł PiS nawiązał w ten sposób do serialu TVP, który w tygodniach poprzedzających wybory parlamentarne w Polsce miał przedstawiać rzekome wpływy rosyjskie na decyzje podejmowane za rządów Platformy Obywatelskiej i PSL.
Czytaj także: