Lepiej zwolnij bo... słono zapłacisz!
Stanie kolejna platforma pod fotoradar. Strzec się powinni przede wszystkim kierowcy, którzy przejeżdżają przez Tarnowiec drogą krajową nr 977 w kierunku Tuchowa. Czy widok charakterystycznej, metalowej konstrukcji ostudzi zapędy wielu osób, które do tej pory za nic miały sobie ograniczenia prędkości w tym miejscu?
22.10.2007 | aktual.: 22.10.2007 08:03
Policjanci nie mają co do tego wątpliwości. Już sam widok platformy pod fotoradar robi wrażenie. Większość samochodów zwalnia - mówią funkcjonariusze "drogówki".
W mieście i powiecie ustawionych jest w tym momencie 8 platform pod fotoradary. Pięć przy tarnowskich ulicach (Krakowskiej, Koszyckiej, Słonecznej, Jana Pawła II i Słowackiego) oraz dwa przy wjazdach do Wojnicza i w centrum Skrzyszowa. Wszystkie są własnością policji. Ta, która w najbliższych dniach stanie w Tarnowcu będzie gminną, gdyż to miejscowy samorząd wyłożył pieniądze na zakup i montaż konstrukcji (w sumie ponad 20 tys. zł).
Na bezpieczeństwie nie można oszczędzać. Lepiej odpowiednio wcześnie o nie zadbać, aby w ten sposób zapobiec tragedii, o którą na drodze w Tarnowcu nietrudno - mówi wójt gminy Tarnów Grzegorz Kozioł, który nie wyklucza, że w przyszłości samorząd sfinansuje kolejne tego typu inwestycje.
Pomysł gminy pochwala naczelnik sekcji ruchu drogowego Komendy Miejskiej Policji w Tarnowie Jacek Mnich. Przyznaje, że w miejscach, gdzie do tej pory zdecydowano się na ustawienie stałych platform, kierowcy wyraźnie zwalniają. Świadomość tego, że możemy słono zapłacić za zbyt szybką jazdę, to najskuteczniejszy bat na piratów drogowych. Same platformy doskonale pełnią rolę "straszaków" - przyznaje - To prawda, nie zawsze są w nich umieszczone fotoradary. Mamy na stanie bowiem tylko dwa takie urządzenia. Nigdy nie można jednak być pewnym tego na 100%, że akurat w tym momencie sprzęt pracuje gdzie indziej.
Najlepszym przykładem na to, że nie warto ryzykować, są wyniki z Wojnicza, gdzie boleśnie dla kieszeni przekonała się o tym rekordowa liczba kierowców. Tylko w jeden wrześniowy weekend fotoradar stojący przy wjeździe do miasteczka od strony Tarnowa odnotował aż 273 wykroczenia.
W ciągu roku fotoradary wykonują średnio około trzech tys. takich zdjęć. Są one dobrej jakości. Wystarczającej, aby stwierdzić, kto kierował w danym momencie samochodem. Niejednokrotnie przy okazji wychodzą inne wykroczenia, jak jazda bez zapiętych pasów bezpieczeństwa czy rozmawianie w tym czasie przez telefon komórkowy - mówi nadkomisarz.
"Bohaterowie" tych kosztownych zdjęć (mandaty kształtują się najczęściej od stu do kilkuset zł) wzywani są zazwyczaj na komendę telefonicznie, ewentualnie za pośrednictwem poczty. Na miejscu mają okazję zobaczyć na ekranie monitora, gdzie i kiedy ich "przyłapano". To dowód z którym nie sposób polemizować. Wszystko jest uwiecznione.
Jacek Mnich przyznaje jednak, że nie wpływy z mandatów (wszystkie uzyskane z tego tytułu pieniądze trafiają, przez urząd wojewódzki, do Skarbu Państwa, a nie do kasy policji) są najważniejsze. Chodzi o to, aby kierowcy zrozumieli, że nie warto szaleć. Aby wyrobili u siebie nawyk, że wszędzie tam, gdzie widzą ustawioną taką platformę, zwalniali, bo to jest wskazane, a poza tym może się źle skończyć dla ich kieszeni - mówi naczelnik, który nie ukrywa, że prowadzone są już rozmowy w sprawie kolejnych lokalizacji pod tego typu konstrukcje.
Jak wylicza, w pierwszej turze, powinny one stanąć w: Tuchowie (trasa wylotowa z miasta w kierunku Tarnowa), Wierzchosławicach, Ciężkowicach, Gromniku i w Olszynach lub Wielkiej Wsi (przy drogach wojewódzkich). W samym Tarnowie pod uwagę brane jest m.in. skrzyżowanie ulic: Starodąbrowskiej i Wojska Polskiego. Funkcjonariusze cały czas korzystają także z konstrukcji ruchomych (fotoradary można ustawić w dowolnym miejscu) oraz z wideorejestratorów w cywilnych samochodach, które dają jeszcze pełniejszy obraz tego, jakie wykroczenia popełnił dany kierowca na drodze.
(pach)