Lekarz mimo wysokiej gorączki nie poddał się i został z pacjentami. A potem sam zaczął walczyć o życie

Po decyzji Sanepidu o kwarantannie dla centrum opieki długoterminowej w Kaliszu, lekarz Łukasz Goździewicz i jego żona zostali na dwa tygodnie w zamkniętym budynku z 80 pacjentami. Mimo wysokiej gorączki i pogarszającego się stanu zdrowia, 46-letni lekarz nie poddał się i leczył dalej.

Lekarz Łukasz Goździewicz ze swoją żoną Ewą. Mimo wysokiej gorączki i zakażenia koronawirusem przez tydzień był przy swoich 80. pacjentach.
Źródło zdjęć: © Własne
oprac.  Julia Theus

Prywatne centrum opieki długoterminowej Salus w Kaliszu lekarz Łukasz Goździewicz z żoną Ewą założyli 10 lat temu. - Nie było takiego miejsca w Wielkopolsce – mówi Goździewicz. Lekarzem chciał zostać od dziecka, aby pomagać. Na medycynę Goździewicza ukierunkowali rodzice. Pragnienie niesienia pomocy innym zostało w nim do tej pory. Goździewicz ma 43 lata i ukończone cztery specjalizacje: jest lekarzem internistą, geriatrą, neurologiem i specjalistą medycyny paliatywnej.

Ośrodek ogniskiem epidemii

W piątek 10 kwietnia lekarz Łukasz Goździewicz i jego żona, Ewa Goździewicz zamknęli się na dwutygodniowej kwarantannie z 80 pacjentami i 16 osobami z personelu medycznego w budynku prywatnego centrum opieki długoterminowej.

Ośrodek Salus stał się ogniskiem epidemii koronawirusa, po tym jak trafiła do niego pacjentka z oddziału udarowego w wojewódzkim szpitalu w Kaliszu. Lekarz zaczął podejrzewać, że może być zakażona koronawiurusem, dlatego ośrodek we własnym zakresie zrobił wymaz i wysłał go do Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Poznaniu. Po 48 godzinach okazało się, że wynik jest pozytywny.

Na początku infekcja przebiegała łagodnie

Teraz w ośrodku Salus przebywa 94 pacjentów. - Trafiają do nas osoby z różnymi schorzeniami, deficytami neurologicznymi, po wypadkach. Kilkunastu pacjentów cierpi na niewydolność oddechową i potrzebuje stałej terapii respiratorem. Leczymy pacjentów, prowadzimy rehabilitacje, część z nich często wraca do domu z rodziną, pozostali trafiają do domów opieki społecznej – opowiada Goździewicz.

- Kiedy dostaliśmy decyzję od sanepidu o 14-dniowej kwarantannie nałożonej na nasz ośrodek, musieliśmy zostać z pacjentami. Nie mieliśmy wystarczającej liczby osób z personelu medycznego, która mogłaby się nimi zaopiekować. Pracują u nas pielęgniarki, które często, jak większość pielęgniarek w Polsce, pracuje w kilku miejscach jednocześnie. Zresztą kilka pielęgniarek przebywało na kwarantannie - mówi Łukasz Goździewicz. Małżeństwo ma trójkę dzieci, które zostały pod opieką dziadków.

Goździewiczowie wykonali kolejne testy u pacjentów i pracowników. - Od początku wysyłaliśmy informacje do wojewody i do prezydenta Kalisza o ciężkiej sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy. Po pewnym czasie udało się otrzymać pomoc i ewakuować pacjentów - opowiada Łukasz Goździewicz. Część pacjentów z objawami COVID-19 została przetransportowana na oddział zakaźny w Poznaniu, a część do szpitala pod Kaliszem, reszta została w ośrodku.

Koronawiursem zakaził się cały personel, m.in. pielęgniarki i fizjoterapeutki. Ale też małżeństwo Łukasz i Ewa Goździewicz. U Goździewicza w pierwszym tygodniu kwarantanny pojawiły się objawy COVID-19. - Infekcja na początku przebiegała u mnie łagodnie. Miałem objawy grypopodobne, takie jak bóle mięśni czy gorączka – opowiada Goździewicz.

Po tygodniu pojawiły się duszności

Mimo wysokiej gorączki i złego samopoczucia Goździewicz nie przestał opiekować się pacjentami. Badał ich i leczył, nie chciał zostawić samych. Ale jego stan zdrowia zaczął się pogarszać. Goździewicza zaczęły męczyć narastające duszności.

- Pojawił się kaszel, ból w klatce piersiowej i duszności – opowiada lekarz. To wtedy jego żona Ewa zadecydowała, że musi opuścić ośrodek. Łukasza Goździewicza karetka zawiozła do szpitala zakaźnego w Poznaniu, gdzie zaczął walczyć o swoje życie.

Goździewicz na skutek koronawirusa zachorował na śródmiąższowe zapalenie płuc. A jego stan był bardzo ciężki. - Trafiłem do jednoimiennego szpitala w Poznaniu. Mój stan zaczął się pogarszać, miałem bardzo wysoką gorączkę – opowiada Goździewicz.

- Życie uratowali mi lekarze z oddziału zakaźnego w Poznaniu z panią profesor Iwoną Mozer Lisewską. Pani profesor podjęła decyzję o niestandardowym leczeniu przeciwciałem monoklonalnym – opowiada Goździewicz – To lek, który podaje się w trakcie chorób reumatycznych. Leczenie koronawirusa przeciwciałem monoklonalnym było testowane z dobrym skutkiem m.in. w Chinach, we Włoszech czy w Polsce – dodaje. Objawy ustąpiły od razu.

"Nie mogłem zostawić pacjentów"

- Zostałem z pacjentami mimo tego, że czułem się źle. To zrozumiałe dla każdego medyka. Pracujemy dla pacjentów i nie było innej możliwości. Nie mogłem ich zostawić – mówi Goździewicz.

I dodaje: - Prawdziwą bohaterką jest moja żona i to jej chciałbym bardzo podziękować. Przetrwała bardzo trudny dwutygodniowy okres z personelem, pielęgniarkami, kucharkami, dzielnie dbając o ich życie i zdrowie.

Teraz Goździewicz jest w domu, na zwolnieniu lekarskim. Jego żona Ewa jest w ośrodku Salus, do którego od wtorku wracają właśnie ozdrowieńcy, dlatego nie może z nami porozmawiać. U Ewy Goździewicz koronawirus przebiegał łagodnie.

W ciężkim stanie znajdował się jeden z pielęgniarzy pracujący w ośrodku Salus. U reszty pacjentów i personelu koronawirus miał łagodny przebieg z zaburzeniami smaku i węchu. - Koronawirus to nie jest błaha infekcja, nie można go lekceważyć. Niektóre osoby przechodzą chorobę w bardzo ciężki sposób. Teraz czujemy strach przed tym, co będzie, w umyśle nadal pozostaje lęk przed wirusem. Bo przecież ciągle nie wiemy, czy przechorowanie wirusa daje na niego odporność - mówi Goździewicz.

Zobacz też: Zwolnienia przez koronawirusa

Czytaj też: Koronawirus. Raport z frontu, dzień piąty. Po omacku

Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.

Masz news, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Merz o spotkaniu Trump-Zełenski. Złe wieści dla Ukrainy
Merz o spotkaniu Trump-Zełenski. Złe wieści dla Ukrainy
Szalona ucieczka matizem zakończona dramatycznym wypadkiem. Nagranie
Szalona ucieczka matizem zakończona dramatycznym wypadkiem. Nagranie
Amerykański generał przyznał, że pomaga mu ChatGPT
Amerykański generał przyznał, że pomaga mu ChatGPT
Sum gigant w Poznaniu. "Tę rybę już znam"
Sum gigant w Poznaniu. "Tę rybę już znam"
Nowe informacje po wypadku autokaru w Austrii. Stan Polaków ciężki
Nowe informacje po wypadku autokaru w Austrii. Stan Polaków ciężki
Dachowanie na S7. Jest nagranie z policji
Dachowanie na S7. Jest nagranie z policji
Zadzwoniła na 112. Zadziwiająca rozmowa z operatorem
Zadzwoniła na 112. Zadziwiająca rozmowa z operatorem
Gigantyczny karambol na północy Europy. Wszystko przez "czarny lód"
Gigantyczny karambol na północy Europy. Wszystko przez "czarny lód"
Trump spotka się z Kimem? Trwają rozmowy
Trump spotka się z Kimem? Trwają rozmowy
Kwaśniewski wyznał, jak Rosjanie go wkręcili w rozmowę z Poroszenką
Kwaśniewski wyznał, jak Rosjanie go wkręcili w rozmowę z Poroszenką
Łuna nad lotniskiem. Ogromny pożar w stolicy Bangladeszu
Łuna nad lotniskiem. Ogromny pożar w stolicy Bangladeszu
Eksplozja na tankowcu w Zatoce Adeńskiej. To mógł być pocisk
Eksplozja na tankowcu w Zatoce Adeńskiej. To mógł być pocisk