"Psychicznie rozpadał się w strzępy. Na kacu potrafił szlochać"
Po odejściu Osieckiej Frykowski nie potrafił zwalczyć nudy. Postanowił opuścić Polskę. Właściwie nie wiadomo, co dokładnie planował Frykowski. Czy chciał współpracować z Polańskim? Jeżeli tak, to w jaki sposób? A może po prostu pragnął coś zmienić i zabić nudę dostatniego życia? W Polsce miał praktycznie wszystko, Zachód zaś stanowił dla niego wyzwanie. Niebawem okazało się jednak, że będzie skazany niemal wyłącznie na samego siebie, imperium Frykowskich runęło bowiem kilka miesięcy później, gdy w wypadku samochodowym zginął jego ojciec. Wojtek miał ponad 30 lat i nie przypominał już sprawnego, przystojnego młodzieńca. Hulaszcze życie pozostawiło na nim ślady.
"Wysportowana sylwetka zmieniła się w rozlazłe ciało - opisywała Ewa byłego męża. - Twarz miał czerwoną i spuchniętą. Psychicznie rozpadał się w strzępy. Na kacu potrafił szlochać. Byłam jedynym świadkiem jego mazgajstwa, w które nikt by nie uwierzył. Upijał się pod pretekstem urojonego nieszczęścia. Chętnie wcielał się w romantycznych bohaterów książek Hemingwaya, Faulknera czy Fitzgeralda, fascynowało go też skandaliczne życie Hłaski".
Na początku trafił do Francji, w Marsylii przez pewien czas towarzyszył Hłasce (na zdjęciu). Żaden z nich nie miał pieniędzy, snuli zatem plany zaciągnięcia się do Legii Cudzoziemskiej. Ostatecznie jednak Marek grzecznie powrócił do zamożnej żony, sławnej niemieckiej aktorki Sonji Ziemannn, natomiast Frykowski wybrał się za Atlantyk. W Nowym Jorku dopisało mu szczęście.