Po awanturze musiała uciekać z pędzącego samochodu
"Któregoś dnia Agnieszka Osiecka (na zdjęciu) zagadnęła mnie: 'Co ty tak ciągle o tym Frykowskim opowiadasz?' - wspominał Wojciech Solarz. - Zacząłem o nim mówić: jaki to jest łobuz, jak on wódkę popija, jak traktuje kobiety, że z jednej strony jest genialnym kierowcą rajdowym, a z drugiej potwornym leniem. Ona słuchała, aż powiedziała: 'To ja go muszę poznać'. Dałem jej jego adres i telefon. I stała się rzecz straszna. Pięć, sześć tygodni później dostałem pocztówkę z Kazimierza: 'Tu jest cudownie, całujemy serdecznie - Agnieszka i Wojtek'". Frykowski został drugim mężem poetki, ale małżeństwo przetrwało tylko rok. Pobrali się w Zakopanem latem 1963 r., a świadkami na ślubie byli Bogumił Kobiela i Krzysztof Komeda. Poetka uległa jego urokowi, inna sprawa, że zawsze miała słabość do skandalistów. Jednym z poprzedników Wojtka był przecież Marek Hłasko. "Wojtek był postacią tak malowniczą - wspominała po latach - że w wielu ludziach, nie tylko we mnie, wzbudzał fascynacje literackie. Posiadał swoisty dar
uwodzenia ludzi, nie tylko kobiet, ale i mężczyzn. Każdy miał wrażenie, że w chwili poznania Wojtka otwierał się przed nim baśniowy świat kolorowych przygód".
Szybko jednak okazało się, że obyczaje Frykowskich były obce Osieckiej. Córka artysty, poetka z inteligenckiej rodziny nie potrafiła zrozumieć interesów teścia i nienormalnego świata gospodarki PRL. Małżeństwo z Frykowskim układało się coraz gorzej, Wojtek okazywał pogardę dla jej pracy i regularnie nadużywał alkoholu. Irytował żonę swoją "pijacką mitomanią", w efekcie niedzielne przedpołudnia często upływały "na płaczliwym kacu". Bywał zazdrosny o swoich poprzedników, ale przywłaszczył sobie kożuch otrzymany przez żonę od Hłaski. Kiedy jednak po kolejnej awanturze (tym razem o Andrzeja Jareckiego) Agnieszka musiała uciekać z pędzącego samochodu, to zdecydowała się na rozwód.