"Żyliśmy zachłannie, jakby za chwilę miał nastąpić jakiś kataklizm lub wybuch III wojny światowej"
Frykowski dołączył do obsady "Noża w wodzie" (na zdjęciu kadr z filmu). Większość akcji rozgrywała się na jeziorze, a Frykowski jako świetny pływak dostał angaż ratownika. Szybko zdobył uznanie członków ekipy filmowej, gdy bowiem "złamał rękę, ci ustalili jednogłośnie w drodze plebiscytu, że 'ryzykujemy życie', ale nie godzimy się na zmianę ratownika". Po miesiącu dołączyła do męża Ewa, był to już jednak łabędzi śpiew ich związku.
Przez pewien czas małżonek rościł sobie jeszcze pretensje do wyłączności na jej wdzięki, aż wreszcie interweniowali koledzy z ekipy. "Mogłam pokazywać się, z kim chciałam, nie narażając się na podbite oko. To koledzy wytłumaczyli Mężowi, dla własnej wygody, bo byli mną zainteresowani, że powinien (...) wyzbyć się drobnomieszczańskich nawyków, które dyskwalifikowały go w ich oczach". Niebawem orzeczono rozwód, ale Ewa długo jeszcze nie przestała kochać Wojtka. Miała nadzieję, że wrócą do siebie, okazało się to jednak niemożliwe. Po dramatycznym rozstaniu z mężem wpadła w cyklon długoletniej balangi. "Dołączyłam do grupy straconego pokolenia, które nie miało przyszłości, więc żyliśmy jednym dniem. Wciąż nas jednak coś do siebie przyciągało, czasami widywaliśmy się parę razy na dobę. Życie toczyło się w rytmie nieustającej balangi. Żyliśmy zachłannie, jakby za chwilę miał nastąpić jakiś kataklizm lub wybuch III wojny światowej" - wspominała.
Wyruszyła "w Polskę", przez pewien czas wędrowała nawet z taborem cygańskim, a potem zamieszkała u Zofii Komedowej. Z Wojtkiem widzieli się jeszcze kilka razy, zapraszał ją nawet na Zachód, ale coraz mniej ich łączyło. Żadne z nich nie zajmowało się małym Bartkiem, który pozostał pod opieką dziadków. Ukrywali przed nim jego pochodzenie, tak że chłopiec w pewnym momencie nawet zapytał, czy jest synem Agnieszki Osieckiej - drugiej żony ojca.