Słynną uczestniczką balang była "Dziewica Nowo-Orleańska", mistrzyni miłości francuskiej
Wojciech Frykowski, jak dowiadujemy się z książki "Skandaliści PRL" wyznawał filozofię "zwisu", uważał, że zabawa i przyjemności są jedynym celem w życiu. Miało to zastąpić pracę zawodową i wszelkie inne nudne obowiązki. "Uważał pośpiech za znak złego smaku. Drażniło go i budziło odrazę podobieństwo ludzi do mrówek i pszczół. Tych nie znosił. Kiedyś nad ranem wracał z libacji na dachu triumpha, krzycząc do idących dziewcząt: "Robotnice łódzkie! Dlaczego tak rano wstajecie?".
Miał niezwykłe powodzenie u kobiet, decydował o tym nie tylko zasobny portfel, ale również wolny czas, którym z reguły dysponował. "Mógł zawsze go ofiarować kobiecie - pisał Kąkolewski - towarzyszyć jej wszędzie, nieustannie: do krawcowej, modystki, czekać u fryzjera, opiekować się nią, choćby z nudów - był dobry, doskonaląc w miarę mijania lat swój kunszt, w czasie gdy inni tracili czas na pracę". Zawsze dysponował dużą gotówką i potrafił szokować stosunkiem do dóbr materialnych. Gdy pod Chęcinami zatarł silnik swojego forda taurusa, to poprosił o pomoc przypadkowych przechodniów. Razem zepchnęli pojazd do rowu, a Wojtek "zatrzymał jakiś służbowy samochód i kazał się wieźć do Łodzi".
W Łodzi wszyscy opowiadali o jego imprezach zwanych "wojtkowiskami". Brały w nich udział "prządki z kawiarni Honoratka", czyli odwiedzające lokal piękne panie, a drobnomieszczańska moralność mieszała się wtedy z epoką wyzwolonej miłości. Jedną z najsłynniejszych uczestniczek balang Frykowskiego była niejaka "Dziewica Nowo-Orleańska", której narzeczony wymagał, "żeby do ślubu była dziewicą". Wobec tego stała się "mistrzynią miłości zwanej u nas francuską".