Wylegiwał się bez przerwy koło basenu ze szklaneczką. Polański: nie zamierzałem żałować przyjacielowi wina
Wreszcie Frykowski zdecydował się poprosić o pomoc Polańskiego odnoszącego sukcesy w Hollywood. "Uwijał się wokół Romka Polańskiego - opowiadał Kostenko. - Pamiętam, jak Romek pokazał mi kiedyś wylewny list Wojtka i pytał: 'Czy on chce się ze mną żenić?'. A to był list człowieka zestresowanego, liczącego, że nadejdzie pomoc. I Romek mu pomógł". W sierpniu 1968 r. Abigail i Wojtek (oboje na zdjęciu) przenieśli się do Kalifornii. Przejechali cały kraj samochodem, a w Los Angeles zamieszkali w wynajętym dwupiętrowym domu po sąsiedzku z Cass Elliot z grupy The Mamas and The Papas. Całą imprezę sfinansowała oczywiście Abigail.
Niektórzy świadkowie pobytu Wojtka w Kalifornii uważali, że zachowuje się jak typowy łowca posagów. Związek z Abigail miał być dla niego szansą na zdobycie majątku, podobno za wszelką cenę chciał się z nią ożenić. Abigail zatrudniła się w pomocy społecznej, zainwestowała jednak dużą sumę w nowy salon fryzjerski przyjaciela żony Polańskiego, Jaya Sebringa, w San Francisco. Natomiast Wojtek usiłował znaleźć sobie miejsce w świecie filmu. Polański zachęcał go do pisania scenariuszy, ale chyba jednak nie wierzył, że Frykowskiemu wreszcie coś się uda. Tym bardziej że do jego legendarnego lenistwa i upodobania do alkoholu doszło jeszcze uzależnienie od narkotyków. Zdesperowany reżyser zatrudnił go wreszcie do prac przy dekoracjach, ale po kilku dniach Wojtek stwierdził, że "nie ma zamiaru wbijać gwoździ w jakieś pieprzone dechy" i zrezygnował z pracy.
Polański pamiętał jednak, że to Frykowski sfinansował przed laty jego krótkometrażówkę. I teraz dał mu posadę ochroniarza swojej ciężarnej żony, Sharon Tate. Frykowski zajmował się nią, gdy Polański pracował w Londynie, razem z Abigail przenieśli się do posiadłości reżysera. Mieszkał tam również Jay Sebring. "Niektórzy z naszych gości na Cielo Drive - wspominał Polański - rozdrażnieni jego (Frykowskiego - przyp. red.) stałą obecnością u nas, nazywali go pieczeniarzem, żigolakiem, a także zarzucali mu, że wyleguje się bez przerwy koło basenu z nieodłączną szklaneczką wina w ręce. Nie zamierzałem we własnym domu żałować przyjacielowi wina".