Lech Wałęsa dla WP: w Kosowie będą problemy
Jestem człowiekiem wolności. Walce o wolność i demokrację poświęciłem całe życie. Popieram wolność dla każdego. Ale wolność odpowiedzialną. W Kosowie zwyciężyły złe emocje i brak odpowiedzialności. A z tego mogą być same problemy.
Nikomu nie można odbierać prawa do samostanowienia, ale w granicach rozsądku. W Europie, dużym wysiłkiem, już teraz wysiłkiem kilku pokoleń, pracujemy nad jednością. Jednością oczywiście w różnorodności. I to nawet czasem kosztem rezygnacji z własnych uprawnień czy mniejszych wolności dla tej wolności większej, dla pokoju i dobrobytu. Tak, jak w ruchu drogowym. Trzeba zrezygnować z pewnych swobód, żeby ruch był w miarę płynny, żeby nie było nieskończenie wiele wypadków. Kosowo swoim postępowaniem taką filozofię odrzuciło i stworzyło zły precedens. Jego mieszkańcy, a może przede wszystkim politycy - mam nadzieję, że nie tylko dla celów politycznych i własnej popularności – podjęli temat trudny i nie tak oczywisty, jak odczytanie proklamacji niepodległości. Gdyby tak było, nie odzywałyby się głosy sprzeciwu i protestu z różnych stron. A za chwilę już prawdopodobnie nie tylko głosy, ale i czyny. Bałkany jeszcze od wojny się nie odzwyczaiły. Kocioł znów może poważnie zabulgotać, a nawet wybuchnąć.
Widziałbym inną drogą dla budowania poczucia wolności i narodowej odrębności mieszkańców Kosowa. Mieli przecież dotąd jeden wspólny kierunek, jedyny logiczny na te czasy. Tym kierunkiem była Unia Europejska i integracja z innymi narodami. Oni zaczęli od dzielenia się. Wybierając natomiast drogę ku jedności dopiero w ramach Unii mogliby szukać własnej tożsamości, podkreślać ją, ale już w konkretnych ramach i ograniczeniach przyjętych dla dobra szerszego. W Unii, w której państwowość nabiera zupełnie innego znaczenia. Staje się państwowością w większej części, a nawet w przyszłości - państwowością w państwie. A czym może stać się Kosowo, jeśli wyizoluje się od wszystkich, a przy okazji zdarzy się tak, że nikt albo prawie nikt ich nie uzna? Tą drogą liderzy Kosowa prowadzą do narażania mieszańców na niebezpieczeństwa i wykluczenia. Nie można samemu się wykluczać!
Takie emocjonalne i nieodpowiedzialne postępowanie to także narażanie innych na niejasności, na nowe niepotrzebne podziały, to wkładanie kija między szprychy różnych - nie zawsze jeszcze okrągłych - kół stosunków międzynarodowych. I mamy tu nagle nową linię podziału między Stanami Zjednoczonymi i Rosją, między Cyprem, Hiszpanią a Niemcami, Włochami czy Francją. Nie wspominając o tym, że już same Bałkany to zawsze Bałkany. Teraz pozostaje czas – niewiele go w takich narzuconych bez uprzedzenia przez Kosowo okolicznościach – na reakcję świata. I tu znów potrzeba odpowiedzialności, złotego środka. I przede wszystkim jedności. Unia Europejska musi odpowiedzieć jednym głosem – nawet słabszym, asekuracyjnym – ale jednym. Jakoś niebezpieczną i trudną sytuację trzeba zrównoważyć. Oby tym razem zwyciężyła odpowiedzialność.
Lech Wałęsa specjalnie dla Wirtualnej Polski