"Le Monde": Kreml dał zielone światło dla zabójstwa Niemcowa
Rosyjski opozycjonista Aleksiej Nawalny jest przekonany, że to Kreml dał zielone światło dla zabójstwa Borysa Niemcowa. Tę opinie przytacza francuski dziennik "Le Monde", który przeprowadził z Nawalnym wywiad w jego moskiewskim biurze.
Zobacz galerię: Kim był Borys Niemcow?
Aleksiej Nawalny wyjaśnia, że zarówno Niemcow, jak i on sam byli pod trwającą 24 godziny na dobę kontrolą służb specjalnych FSB - spadkobierczyni KGB, a zatem agenci nie mogli nie widzieć zabójców i ich przygotowań do morderstwa. Po prostu pozwolili im działać.
Nawalny nie uważa, że odbyło się to na bezpośrednie zlecenie Putina. Zdaniem opozycjonisty, chodziło raczej o nieco mgliste słowa rzucone prezydentowi Republiki Czeczeńskiej, iż Kreml spodziewa się jego pomocy w walce z "piątą kolumną", jak Putin nazywa opozycję.
Rozmówca francuskiego dziennika zdecydowanie odrzuca lansowaną przez władze w Moskwie opinię, że sprawcami są fundamentaliści islamscy. Zabójstwo Niemcowa było bowiem bardzo na rękę Putinowi, aby zastraszyć opozycję i elity. Nawalny ujawnia, że jego zamordowany przyjaciel miał dowody na to, iż na Ukrainie po stronie separatystów walczyły bojówki czeczeńskie z przyzwoleniem Kremla.
W "Le Monde" czytamy, że świat nie docenia determinacji Putina, by za wszelką cenę, jak stwierdza Nawalny, bronić nie cesarstwa, lecz cara.
Zabójstwo Niemcowa
55-letni Borys Niemcow, jeden z najbardziej zagorzałych oponentów prezydenta Rosji Władimira Putina, został zastrzelony 27 lutego na moście w pobliżu Kremla, gdy wracał z kolacji, na której był z ukraińską modelką. Annie Durickiej nic się nie stało. Pozostaje ona głównym świadkiem morderstwa.
W związku z tą sprawą zatrzymano pięciu domniemanych zabójców, z których jeden - Zaur Dadajew początkowo przyznał się do winy. Jednak kilka dni temu odwołał zeznania twierdząc, że on i inni podejrzani byli torturowani.