Łapiński w "WP rozmowie": nie znam przypadków, żeby PiS żyło dobrze z ONR
- To są wydarzenia, do których nigdy nie powinno dojść. A jeśli niestety doszło, to powinny odpowiednie służby, takie jak policja i prokuratura tak działać, żeby sprawców namierzyć i przykładnie ukarać - powiedział w "WP rozmowa" Krzysztof Łapiński (PiS), komentując kolejne ataki na obcokrajowców w Polsce. Z kolei Adrian Zandberg (Razem) zauważył, że "trzeba przestać współpracować na szczeblu lokalnym z organizacjami, które odwołują się do przemocy".
Łapiński, zapytany przez Jacka Żakowskiego, czy szef MSZ nie powinien przeprosić albo przynajmniej powiedzieć: "ten rząd nie będzie akceptował ksenofobicznych ataków", stwierdził, że "należy zrobić wszystko, aby ani Polacy nie byli bici w Niemczech czy w Wielkiej Brytanii, ani Niemcy, Azjaci, Brytyjczycy byli bici w Polsce". Dopytywany dalej przez prowadzącego, czy to, że "PiS dobrze żyje z ksenofobicznymi organizacjami typu ONR, nie jest jedną z przyczyn większej odwagi tych sprawców", Łapiński powiedział, że "nie wiadomo, czy ci sprawcy są związani z ONR".
- Nie znam przypadków, żeby PiS żyło dobrze z ONR. Mam wrażenie, że PiS dla ONR jest jakąś "łże-prawicą", bo to jednak ugrupowanie konserwatywne, centroprawicowe, ale nie skrajne - ocenił polityk Prawa i Sprawiedliwości.
- Podstawowa sprawa to przestać legitymizować organizacje, które odwołują się do przemocy i przestać z nimi współpracować lokalnie - stwierdził z kolei Adrian Zandberg. - Jest na przykład niesławny wojewoda łódzki, pan Rau, który na uroczystości państwowe zaprasza do współpracy ONR. Protestowaliśmy w tej sprawie, zgłaszaliśmy pismo do ministra Błaszczaka. Otrzymaliśmy informacje, że PiS nie widzi tutaj żadnego problemu - dodał polityk Razem.
- To podstawowy kłopot, kiedy państwo przyzwala na traktowanie organizacji, która wzywa do nienawiści, jako normalnego podmiotu, z którym się współpracuje. Druga rzecz to przyzwolenie do podżegania do nienawiści, używanie słów, które nie powinny padać z ust polityków. Ja pamiętam oburzające słowa Jarosława Kaczyńskiego o uchodźcach, którzy roznoszą choroby, używając języka, jakiego od dziesiątek lat w Europie nie używano - powiedział Zandberg.
Zdaniem Zandberga, najpierw "są słowa, potem czyny i przemoc". - Tu jest odpowiedzialność polityków. Po pierwsze: żeby nie dopuszczać do niszczenia debaty publicznej. Po drugie: nie współpracować z organizacjami, które przemocą chcą przeciwstawiać się demokratycznemu ustrojowi w Polsce i wzywają do nienawiści. Taką organizacją jest ONR - ocenił polityk Razem.