Kuszenie ludowców. Morawiecki otwarty na koalicję z PSL. "Mają dobre relacje z Kosiniakiem"
– Spotkaliśmy się ostatnio kilka razy, ale nigdy "potajemnie". W Kancelarii Premiera ostatni raz byłem kilka lat temu... – przyznaje Wirtualnej Polsce Władysław Kosiniak-Kamysz. Prezes PSL – mimo konfliktu ludowców z PiS – utrzymuje dobre relacje z Mateuszem Morawieckim. Żaden z nich nie zamyka sobie furtki przed ewentualną koalicją.
Koniec stycznia. Scena ze spotkania "na szczycie" w Sejmie: szef PSL, po dyskusji z szefami klubów parlamentarnych o ustawowych rozwiązaniach przedstawionych przez ministrów w związku z zabójstwem prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza i sprawą Stefana W., porusza temat TVP: –To jest rynsztok, dziś telewizja polska całkowicie zatraciła publiczny charakter. Dzieli Polaków, wylewa się z niej nienawiść. Coś z tym trzeba zrobić, panie premierze – zwraca się Władysław Kosiniak-Kamysz.
Szef rządu zaczyna długi wywód. Mówi o "różnych wrażliwościach" w spojrzeniu na media. Stara się przekonać, że przekaz TVP nie ma nic wspólnego z agresywaną propagandą, a już tym bardziej z tragedią w Gdańsku.
Uczestnik spotkania: – Morawiecki mówił tak, żeby nic nie powiedzieć. Widać, że głupio mu było bronić tej telewizji.
Po stwierdzeniu lidera PSL o "rynsztokowej TVP" z szarżą przybywa szef klubu PiS. – Przez osiem lat waszych rządów nie było pluralizmu w TVP, a teraz jest. Wypraszam sobie atakowanie mediów publicznych, świetnie opisują rzeczywistość – oburza się Ryszard Terlecki.
Kilka dni wcześniej. Dzień po pogrzebie Pawła Adamowicza Mateusz Morawiecki przyjeżdża do Wierzchosławic. Na uroczystościach ku czci Wincentego Witosa. mówi, by "uczynić nasze życie lepszym". Przemawia spokojnie, apeluje o jedność. Mówi o potrzebie wyciszenia sporów.
Jakby objawił się nagle inny polityk – nie ten z kampanii atakujący co krok PSL i oskarżający poprzednią ekipę o złodziejstwo.
W Wierzchosławicach było zupełnie inaczej: Morawiecki na uroczystości chciał nawet zaprosić przedstawicieli PSL i wykonać wobec nich "gest przepraszający".
Nic z tego. Szlachetną inicjatywę szefa rządu zastopowała Nowogrodzka, centrala PiS.
Dwie opisane wyżej sceny – z Sejmu i z Wierzchosławic – pokazały, że gdyby to zależało tylko od Morawieckiego, ten nie miałby problemu porozumieć się z PSL. Tyle że złagodzenia przekazu nie chce kierownictwo partii. Dla PiS ludowcy są częścią "układu", którą – jak stwierdziła rzecznik PiS Beata Mazurek – należy "wyeliminować z życia publicznego".
PSL, a nawet SLD
Morawiecki – zgodnie z partyjnymi wytycznymi – wyjątkowo mocno atakował ludowców w kampanii samorządowej. Powód był prosty: rywalizacja o wyborców wsi.
Ale – co ciekawe – szef rządu nigdy personalnie nie uderzył we Władysława Kosiniaka-Kamysza.
Gdy kilka miesięcy później Polskę ogarnęła trauma po zabójstwie Pawła Adamowicza, prezes PSL – po spotkaniu "na szczycie" w Sejmie zainicjowanym przez premiera – wstawił wspólne zdjęcie z Morawieckim. "Po kampanii samorządowej wydawało mi się to niemożliwe. Od czegoś trzeba zacząć, a zaczyna się od siebie, od prostych gestów. #ZnakPokoju z premierem Mateuszem Morawieckim. Panie premierze, teraz kolej na pana" – napisał.
Morawiecki odpowiedział: "Wierzę, że to od nas, od liderów wszystkich formacji, wyjdzie ta realna zmiana na lepsze jutro w przestrzeni i debacie publicznej Dlatego z nadzieją patrzę w przyszłość. A prezesowi Kosiniakowi-Kamyszowi" dziękuję za wspólne spotkanie. Razem myślmy o przyszłości".
Zwłaszcza to ostatnie zdanie z wpisu premiera jest ciekawe. Niektórzy doszukiwali się w nim drugiego dna: czy to zawoalowana propozycja budowy koalicji po jesiennych wyborach parlamentarnych, tak kluczowych zarówno dla PiS, jak i PSL?
Sam premier w jednym z niedawnych wywiadów, pytany o ewentualny sojusz z PSL, mówił: "Ja myślę, że dla dobra Polski trzeba rozmawiać ze wszystkimi. Trzeba starać się porozumiewać ze wszystkimi. Chociaż będziemy walczyć o samodzielną większość. Ale jesteśmy gotowi do rozmowy".
A jeszcze wcześniej, w grudniu, nieoczekiwanie przyznał: "Skłamałbym, że nie widziałem siebie w przyszłym rządzie PiS. Sądziłem jednak, że to prędzej będzie koalicja z PSL, ba, może nawet z SLD. Byłem gotów także w takim przypadku pracować. Kłóciłem się o to z kolegami z dawnego podziemia".
W najnowszym wywiadzie dla "Super Expressu" Morawiecki przyznaje: "PIS ma szerokie możliwości koalicyjne".
Za drzwiami jest inaczej
Dla ludowców wybory do Sejmu będą "być albo nie być". PiS-owi z kolei zależy na utrzymaniu większości w parlamencie. Wiele wskazuje na to, że PiS – oczywiście w przypadku wygrania wyborów – może potrzebować koalicjanta. A jak słowo "koalicjant", na myśl przychodzi zawsze jeden szyld: PSL.
– Morawiecki nie chce palić mostów. On nie czuje wielkiej niechęci do ludowców, przeciwnie. Kosiniaka lubi i ceni, a ataki na PSL w kampanii? To tylko retoryka – przekonuje nas rozmówca z PiS.
Z kolei w Sejmie ludowcy są nieprzejednani: – Nie ma mowy o żadnej koalicji z PiS. Nie po tych ostatnich latach. I nie po tym, jak Morawiecki tak bezczelnie na nasz temat kłamał przez ostatnie miesiące.
Tyle że faktem jest, że politycy PSL spotykali się w ostatnich miesiącach z politykami PiS regularnie. – Za zamkniętymi drzwiamizamkniętymi drzwiami ta niechęć znika. Nie ma kamer i mikrofonów, to inna rzeczywistość – mówi polityk PiS.
Jakiś czas temu tygodnik "Wprost" pisał nawet, że "Morawiecki starał się przelicytować Schetynę", gdy ten negocjował z Kosiniakiem wejście ludowców do Koalicji Obywatelskiej.
– To prawda? – pytamy szefa PSL.
– Nie spotykamy się "potajemnie", jak piszą niektóre media. Nie zgadzamy się w wielu fundamentalnych kwestiach, ale się szanujemy – mówi nam Władysław Kosiniak-Kamysz.
Przypomina, że niedawno uczestniczył wraz z premierem w debacie na temat rolnictwa w Jasionce na Europejskim Forum Rolniczym.
– Atmosfera rozmowy była dobra, a debata - spokojna i merytoryczna – przyznaje szef ludowców.
Wkrótce jednak PSL z PiS zderzą się w Sejmie. Posłowie zajmą się złożonym przez PO wnioskiem o odwołanie ministra rolnictwa Jana Krzysztofa Ardanowskiego.