Kurtka Melanii Trump wywołała oburzenie na całym świecie. Ekspert dla WP: to gafa
Melania Trump odwiedziła ośrodek, w którym przetrzymywane są dzieci nielegalnych imigrantów. Ubrana była w kurtkę z napisem "mnie to nie obchodzi". Według eksperta do spraw protokołu dyplomatycznego, dr. Janusza Sibory była to "gafa wynikająca z niewyrobienia politycznego".
- Wynika to z pewnej niestaranności, z niekorzystania z usług doświadczonych doradców - powiedział WP dr Janusz Sibora, komentując sprawę kontrowersyjnego stroju pierwszej damy. Przypomniał, że wśród wielu nieobsadzonych stanowisk w Białym Domu jest fotel dyrektora protokołu dyplomatycznego.
- Ta gafa wynikała także z niewyrobienia politycznego. Myślę, że jej wizyta w ośrodku, jej zainteresowanie tematem dzieci imigrantów i pochylenie się nad ich losem, było autentyczne. Sądzę, że zakładając to ubranie, nie pomyślała, że jej, jako pierwszej damie, wszędzie towarzyszą media - powiedział WP dr Sibora. - I tak kurtka pierwszej damy nabrała politycznej mocy - dodał.
Ekspert przypomniał, że gafy zdarzały się wielu pierwszym damom, także uwielbianej przez wielu Michelle Obamie, która na spotkanie charytatywne założyła zbyt drogie, zdaniem wielu, buty. - Mają one miejsce także w Polsce. Dość przypomnieć wizytę cesarza Akihito i jego małżonki w Polsce i sukienkę żony ówczesnego premiera Leszka Millera - stwierdził dr Sibora.
Przypomnijmy, że wizyta cesarza Akihito i cesarzowej Michiko miała miejsce w lipcu 2002 roku. Żona ówczesnego premiera przyszła na oficjalne spotkanie z dostojnymi gośćmi ubrana w jedwabną sukienkę z napisami: "love", "romance", "pink", "sexy".
- Bycie pierwszą damą, to bardzo trudna rzecz - ocenił rozmówca WP.
Afera z zieloną kurtką Melanii Trump
Żona prezydenta USA kilka dni temu skrytykowała politykę imigracyjną swojego męża, polegającą na separacji rodzin, które nielegalnie dostały się na terytorium USA. Rzecznik prasowy Melanii Trump poinformował, że pierwszą damę "boli widok dzieci odbieranych rodzicom".
Najwyraźniej jej słowa trafiły do uszu męża, bo we wtorek podpisał rozporządzenie teoretycznie kończące proceder siłowego rozdzielania rodzin nielegalnych imigrantów. Dzień później Melania Trump udała się do jednego z obozów, w których przetrzymywane są dzieci imigrantów. Agencja Reutera relacjonująca wyprawę Melanii nazwała tę wizytę "akcją ograniczania strat wizerunkowych" administracji jej męża. Ale czy na pewno?
Reporterzy, którzy relacjonowali to wydarzenie, zwrócili uwagę na kurtkę, w którą była ubrana żona prezydenta USA. Na plecach widniał napis: "I really don't care, do u?", który można przetłumaczyć jako polskie stwierdzenie: "mam to gdzieś".
W mediach społecznościowych rozpętała się afera. Napis odczytano bowiem jednoznacznie.
Rzeczniczka pierwszej damy natychmiast zapewniła, że napis na kurtce nie był żadną "ukrytą wiadomością". Trochę inaczej swoją żonę tłumaczył sam Donald Trump. Na Twitterze poinformował, że był to przekaz dla mediów "produkujących fake newsy". Melania zrozumiała, jak są one nieprawdziwe i nie zamierza się nimi dłużej przejmować" - napisał Trump.
Trwa ładowanie wpisu: twitter