Stephen Miller. Architekt "nieludzkiej" polityki Trumpa
Mało kto chce się przyznać do autorstwa polityki oddzielających dzieci imigrantów od ich rodziców. Ale doradca Trumpa Stephen Miller nie ma z tym problemu. A wywołanie kontrowersji to jeden z jego celów.
Obrazki klatek wypełnionych przestraszonymi dziećmi. Nagrania histerycznego płaczu i drwiących z nich strażników. Oburzenie papieża, byłych prezydentów, pierwszej damy i córki prezydenta. Poruszony tym wszystkim jest podobno nawet sam Trump W takiej sytuacji większość polityków odpowiedzialnych za te efekty polityki polityki "zera tolerancji" wobec imigrantów z południa wolałoby uniknąć podkreślania swoich związków z tematem. Ale nie Stephen Miller, jeden z najmłodszych doradców Trumpa w Białym Domu. Miller jest ze wszystkiego zadowolony i nie ma przeszkód by podpisać się pod nową polityką. Co więcej, zapowiada, że to dopiero początek.
Choć formalnym autorem decyzji o polityce odbierania nielegalnym imigrantom (ale też tym ubiegającym się o azyl) i umieszczaniu ich w prowizorycznych ośrodkach jest Prokurator Generalny Jeff Sessions, to właśnie 32-letni Miller jest powszechnie uważany za głównego architekta drakońskich rozwiązań. Sam zresztą nie unika sprawiania takiego wrażenia. Jak wyjaśnił w wywiadzie udzielonym dziennikowi "New York Times", celem polityki jest o wysłanie odpowiedniego sygnału imigrantom.
- To była prosta decyzja administracji, aby wprowadzić politykę zera tolerancji dla nielegalnego przekraczania granicy, kropka. It was a simple decision by the administration to have a zero tolerance policy for illegal entry, period. Nasze przesłanie jest takie, że prawa imigracyjne obowiązują wszystkich - stwierdził doradca Trumpa.
Wiodąca rola 32-latka o żydowskich korzeniach nie jest zaskoczeniem. Miller był od początku jedną z postaci w Białym Domu kojarzonych ze skrajnie prawicowym skrzydłem. A od kiedy z Białym Domem pożegnał się lider tej frakcji Steve Bannon, stał się czołowym przedstawicielem twardogłowych.
Radykał od początku
Ale zanim został kluczowym graczem w administracji, jego polityczne doświadczenie było niewielkie. Owszem, z politycznego aktywizmu był znany jeszcze w szkole średniej (pisał, że Osama bin Laden czułby się w niej jak u siebie, ze względu na antywojenne nastawienie większości uczniów) i na uczelni, gdzie był kojarzony ze skrajną prawicą i współpracował z najsłynniejszym faszystą Ameryki, Richardem Spencerem. Ale jego jedyną był dwuletni epizod w biurze ówczesnego senatora, a dzisiejszego Prokuratora Generalnego Jeffa Sessionsa.
Tym, co go napędza jest imigracja. To on stał za niesławnym dekretem Trumpa - w międzyczasie zablokowanym przez sądy - wprowadzającym zakaz wjazdu do Ameryki dla obywateli siedmiu państw muzułmańskich. Był także autorem najbardziej radykalnych jego wystąpień, m.in. tego z West Palm Beach na Florydzie, gdzie Trump przestrzegał przed spiskiem "międzynarodowych bankierów" i "globalnych potęg finansowych", chcących - do spółki z Clintonami - zniszczyć Amerykę i jej suwerenność.
W przeciwieństwie do Steve'a Bannona, swojego byłego mentora w Białym Domu, Miller pozostaje absolutnie lojalny wobec prezydenta. Kiedy skonfliktowany z Trumpem Bannon odszedł ze swojej pozycji jako główny strateg administracji, Miller w ostrych słowach go skrytykował, jednocześnie deklarując swoje oddanie dla "politycznego geniusza" jakim jest Trump.
Imigracja to klucz
Między innymi dzięki takiej postawie, doradcy prezydenta udało się zachować swoje wpływy i mimo osłabienia sił radykalnej frakcji w administracji, nadal przepychać swoje pomysłu. Szczególnie te dotyczące polityki imigracyjnej. To właśnie tu dostrzega główne źródło wyborczego potencjału dla Trumpa. Jak tłumaczył portalowi Politico, skoro Trump wygrał wybory obietnicami uszczelnienia granicy i ukrócenia imigracji, to powinien je realizować, nawet jeśli budzą zniesmaczenie dużej części elektoratu. Dlatego "zero tolerancji" to dopiero początek antyimigranckiej krucjaty administracji.
W następnej kolejności Miller i jego zespół ma zająć sie kwestią wiz: ograniczenia wiz dla studentów, robotników sezonowych oraz utrudnienie legalnym imigrantom uzyskania pozwolenia na osiedlenie się. Pomysły te zapewne również wzbudzą kontrowersję wśród komentatorów i ekspertów. Ale według filozofii Millera, właśnie o to w tym wszystkim chodzi.