Melania Trump skrytykowała politykę męża. W USA powstają obozy dla dzieci odebranych rodzicom
Melania Trump dołączyła do krytyków polityki "zera tolerancji" dla nielegalnych imigrantów w USA. Zgodnie z przepisami pogranicznicy odbierają dzieci rodzicom. Powstają obozy dla nieletnich, które były szef CIA porównał do Auschwitz-Birkenau.
Rzecznik prasowy Melanii Trump poinformował, że pierwszą damę "boli widok dzieci odbieranych rodzicom". Żona obecnego gospodarza Białego Domu niezwykle rzadko włącza się w życie polityczne USA, jednak tym razem wyraziła nadzieję, że "obie strony", czyli Demokraci i Republikanie, wspólnie dopracują politykę imigracyjną. Chodzi o uszczelnienie granic bez nieludzkiego traktowania setek dzieci.
Znacznie ostrzej wypowiedziała się Laura Bush, żona byłego, republikańskiego prezydenta George’a Busha. "Ta polityka zera tolerancji jest okrutna. Jest niemoralna i łamie moje serce" – napisała w felietonie dla "Washington Post". – "Nasz rząd nie powinien zajmować się przechowywaniem dzieci w magazynach ani planowaniem umieszczenia ich w miasteczkach namiotowych na pustyni".
Laura Bush odwołała się także do historii drugiej wojny światowej i przypomniała jeden z najbardziej wstydliwych epizodów historii USA, czyli zamknięcie w obozach Amerykanów pochodzenia japońskiego. Do historii odniósł się też były szef CIA i NSA gen. Michael Hayden, który zamieścił na Twitterze czarno-białe zdjęcie bramy obozu Birkenau i napisał, że "inne rządy oddzielały matki i dzieci".
Polityka "zera tolerancji" oznacza, że imigranci zatrzymani za nielegalne przekraczenie granicy pomiędzy Meksykiem i USA są oskarżani przez władze federalne o popełnienie przestępstwa i trafiają do więzienia. Prawo zabrania umieszczania w więzieniu nieletnich. Dlatego dzieci są odbierane rodzicom i umieszczane w specjalnych ośrodkach.
Wśród zatrzymanych, niepełnoletnich imigrantów są nie tylko nastolatkowie, ale też małe dzieci i niemowlęta. Jest ich tak dużo, że władze federalne musiały zaadoptować nieużywany magazyn i przekształcić go w miejsce przetrzymywania małoletnich imigrantów. Teraz budowane są specjalne miasteczka namiotowe na pustyni w Teksasie. Do każdego z nich trafić ma kilkaset dzieci. Amerykańscy dziennikarze, którym pokazano te miejsca, podkreślają, że panuje w nich rygor przypominający więzienia.
Część dzieci w ciągu kilku dni wraca pod opiekę rodziców. Wśród zatrzymywanych dorosłych są ludzie, którzy ubiegają się o azyl polityczny i do chwili rozpatrzenia ich sprawy przez sąd nie muszą być trzymani za kratami. Istnieją jednak obawy, że część dzieci nielegalnych imigrantów może spędzić w obozach tygodnie, a nawet miesiące.
- Nazywają to zerem tolerancji, ale trafniejszą nazwą jest zero człowieczeństwa, nie mówiąc już o tym, że jest to też zero logiki – powiedział Jeff Merkley, senator z partii demokratycznej, który zorganizował wizytę dla kongresmenów w jednym z tych obozów.
Donald Trump zarzuca Demokratom zaniedbanie ochrony rubieży USA. Co więcej, liczba imigrantów nielegalnie przekraczających południową granicę kraju nadal rośnie. Powodem tego jest bieda, przestępczość i konflikty w Ameryce Południowej. Dlatego całe rodziny podejmują ryzyko przedostania się przez granicę po niebezpiecznej, trwającej niekiedy wiele tygodni podróży.
Nie ma przy tym pewności, że polityka "zera tolerancji" polegająca na kryminalizacji już pierwszej próby nielegalnego dostania się do USA przyniesie rezultaty zamierzone przez Trumpa i Republikanów. Anulowanie kontrowersyjnych przepisów jest łatwe, z formalnego punktu widzenia, i nie wymaga zgody Kongresu. Regulacje wprowadziła decyzja prokuratora generalnego Jeffa Sessions’a podjęta na polecenie prezydenta. Wystarczy kolejna decyzja, aby funkcjonariusze straży granicznej przestali odbierać dzieci rodzicom.