Kunduz jeszcze talibów
Żołnierze Sojuszu
Północnego (AFP)
Nie ma rywalizacji między dowódcami Sojuszu Północnego. Generał Abdul Raszid Dostum i Mohammad Daud Chan porozumieli się, że Kunduz - ostatni bastion talibów na północy Afganistanu - zajmą Tadżycy - poinformował w niedzielę jeden ze współpracowników Uzbeka, gen. Dostuma.
25.11.2001 | aktual.: 22.06.2002 14:29
Zdementował także informację afgańskiej agencji AIP, która w niedzielę rano podała, że Uzbecy wkroczyli do miasta i bez walki opanowali cały Kunduz.
Agencje pisały o narastającej rywalizacji między dwoma dowódcami opozycji - Uzbekiem Dostumem i Tadżykiem Daudem. Powodem tej rywalizacji ma być właśnie Kunduz. Ocenia się że to, kto zajmie miasto może okazać się kluczowe dla powojennego układu sił w Afganistanie.
Oddziały uzbeckiego generała Raszida Dostuma zatrzymały się w niedzielę wieczorem 3 km od Kunduzu na froncie zachodnim.
Po spotkaniu z dowódcami Sojuszu Północnego z trzech północnych prowincji zostałem wyznaczony na przyszłego gubernatora Kunduzu i to ja powinienem pierwszy wejść do miasta - powiedział Daud agencji AFP.
Jak podała amerykańska telewizja CNN tadżyckie siły pancerne, które jadą od wschodu w kierunku Kunduzu, zajęły bez walki miasto Chanabad, oddalony ok. 20 km od ostatniego bastionu talibów w północnym Afganistanie. Według CNN czołgi powinny w ciągu kilkudziesięciu minut dotrzeć do samego Kunduzu.
Hiszpańska agencja EFE podała w niedzielę, że miasto znajduje się nadal w rękach talibów. Także telewizja CNN informuje, że rozmowy o przekazaniu Kunduzu mają się dopiero rozpocząć.
Podstawowe dwa punkty kapitulacji mówią, że afgańscy talibowie zostaną natychmiast po oddaniu broni wypuszczeni do domu, zaś zatrzymani zostaną jedynie walczący w ich szeregach obcokrajowcy.
Ten ostatni punkt jest najbardziej kontrowersyjny. Przywódca Sojuszu Północnego Burhanuddin Rabbani zapowiedział przekazanie zagranicznych islamistów w ręce ONZ. Oni sami jednak obawiają się, że zostaną rozstrzelani.
Rabbani na niedzielnej konferencji prasowej próbował rozwiać te obawy. Jesteśmy zwolennikami przebaczenia. Ludzie się boją, że zabijemy tych cudzoziemców. To nie prawda - stwierdził.
Jako oznakę dobrej woli Rabbani przedstawił swoją decyzję by nie karać czeczeńskich jeńców, którzy do niewoli przemycili granat zabijając nim w sobotę wieczorem generała Sojuszu Nadera Alego oraz raniąc dwóch komendantów.
Rabbani nie wykluczył także, że w skład przyszłego rządu afgańskiego mogą wejść pojedynczy przedstawiciele talibów. Zaznaczył jednak, że ewentualny udział ma dotyczyć poszczególnych osób, a nie ruchu talibańskiego jako całości.
Do zbrojnego incydentu doszło tymczasem w pobliżu Mazar-i-Szarif, gdzie wzięci do niewoli obcokrajowcy (większość z nich to Czeczeni, Pakistańczycy i Arabowie) zbuntowali się, przejęli od pilnujących ich żołnierzy kilkadziesiąt sztuk broni i rozpoczęli walkę. Szczegóły i przyczyny tego zajścia nie są znane. (an, mag)