Kulisy sporu o myśliwce. Polskie władze będą szukać porozumienia z wiceprezydent USA Kamalą Harris
Źródła Wirtualnej Polski z rządu i Pałacu Prezydenckiego przyznają, że deklaracja wysłania polskich MIG-ów do bazy NATO w Ramstein nie była konsultowana z USA. - To odpowiedź na wcześniejsze sygnały strony amerykańskiej, a także presję UE i Ukrainy. Powiedzieliśmy naszym zachodnim partnerom: sprawdzam - słyszymy od przedstawicieli obozu władzy. Według naszych informacji sprawa myśliwców będzie jednym z tematów spotkania czołowych przedstawicieli polskich władz z wiceprezydent USA Kamalą Harris w Warszawie. Jak usłyszeliśmy, "wiele tematów się wyjaśni".
09.03.2022 | aktual.: 09.03.2022 17:33
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
- Wyraziliśmy swoją gotowość do pomocy, ale przy udziale i odpowiedzialności całego NATO. Dla nas najważniejsze są i pomoc dla Ukrainy, i bezpieczeństwo Polaków - mówią nam przedstawiciele obozu władzy.
Nasi rozmówcy podkreślają, że Polska w tej sprawie zachowuje się odpowiedzialnie, wyraźnie dając do zrozumienia sojusznikom i międzynarodowej opinii publicznej, że przekazanie militarnego sprzętu należącego do państwa NATO musi być wspólną decyzją i odpowiedzialnością państw Sojuszu Północnoatlantyckiego, a nie tylko jednego kraju - w tym przypadku Polski. - O tym będziemy rozmawiać z wiceprezydent Harris - słyszymy od rozmówców zbliżonych do Pałacu Prezydenckiego i Kancelarii Premiera.
Rząd omija minę
W związku z doniesieniami o możliwym przekazaniu myśliwców MIG-29 od kilkudziesięciu godzin trwa skomplikowana dyplomatyczna gra. Maszyny byłyby nieocenionym wsparciem dla Ukrainy (biorąc pod uwagę przewagę Rosjan w powietrzu). Szkopuł w tym, że nasz kraj - nie chcą narażać się na uderzenie z Rosji - nie może bezpośrednio dostarczyć samolotów naszym sąsiadom.
Polski rząd postanowił więc wejść w świadomą grę z Amerykanami, nawiązując do wcześniejszych deklaracji amerykańskiego sekretarza stanu, a także zaskakujących twierdzeń wysokiego przedstawiciela Unii Europejskiej ds. polityki zagranicznej Josepa Borrella.
- Borrell próbował postawić Polskę przed faktem dokonanym, informując w sposób nieuprawniony o rzekomej gotowości Polski i innych krajów do przekazania swoich samolotów. To było nie tylko wyjście przed szereg, ale skandaliczny pokaz niebezpiecznej amatorszczyzny szefa unijnej dyplomacji - tłumaczy nam źródło z obozu władzy.
Inny rozmówca: - To wyglądało jak "próba wsadzenia nas na minę". Mało komu znany urzędnik sugeruje, że nasz kraj ot tak może przyłączyć się do konfliktu. Jeśli najpierw Borrell, a później sekretarz stanu USA Anthony Blinken, chcą przerzucić na Polskę samodecydowanie o wsparciu militarnym, to jedyną, racjonalną odpowiedzią naszych władz jest propozycja działania i wyrażenie gotowości pomocy, ale w ramach NATO.
Przedstawiciele obozu władzy podkreślają, że Polska nie może ograniczać swojego potencjału odstraszającego, jednocześnie nie mając gwarancji otrzymania sprzętu zamiennego z NATO. Zwłaszcza w sytuacji zagrożenia ze strony Rosji.
Rozumieją to także inni nasi zagraniczni partnerzy. We wtorek 8 marca w sprawie MIG-ów wypowiedział się brytyjski minister obrony Ben Wallace, który stwierdził: - Polska rozumie, że wybory, których dokona, nie tylko bezpośrednio pomogą Ukrainie, co jest dobrą rzeczą, ale także mogą wprowadzić ją na bezpośrednią linię ognia ze strony krajów takich jak Rosja czy Białoruś. I Polska musi skalibrować to ryzyko. To faktycznie duża odpowiedzialność ze strony prezydenta Polski i ministra obrony.
Ofensywa rządu i prezydenta
Rząd postanowił nie czekać z założonymi rękami i wyjść z inicjatywą. Polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych - ku zaskoczeniu wszystkich - poinformowało wieczorem 8 marca, że "władze Rzeczypospolitej Polskiej, po konsultacjach prezydenta i rządu RP, są gotowe niezwłocznie i nieodpłatnie przemieścić wszystkie swoje samoloty MIG-29 do bazy w Ramstein i przekazać je do dyspozycji Rządu Stanów Zjednoczonych Ameryki" (warto zwrócić uwagę, że w tym komunikacie o Ukrainie nie ma ani słowa, co - jak słyszymy - było celowym zabiegiem).
Jednocześnie - przyznało ministerstwo - Polska zwróciła się do Stanów Zjednoczonych Ameryki o dostarczenie jej używanych samolotów o analogicznych zdolnościach operacyjnych. - Polska jest gotowa do natychmiastowego ustalenia warunków zakupu tych maszyn - dowiedzieliśmy się z komunikatu MSZ.
Ruch polskiego rządu został doceniony przez ekspertów. Kłopot w tym, że już kilkanaście minut po wydaniu komunikatu przez MSZ strona amerykańska nie kryła zaskoczenia i sceptycznie odniosła się do naszej propozycji.
- Perspektywa myśliwców "do dyspozycji rządu Stanów Zjednoczonych Ameryki" wylatujących z bazy USA/NATO w Niemczech [z Ramstein - przyp. red.] w przestrzeń powietrzną Ukrainy budzi poważne obawy całego sojuszu NATO. Nie jest dla nas jasne, czy istnieje dla tego merytoryczne uzasadnienie. Będziemy nadal konsultować się z Polską i innymi naszymi sojusznikami z NATO w tej sprawie i związanych z nią trudnych wyzwaniach logistycznych, ale nie uważamy, aby propozycja Polski była możliwa do obrony - poinformował rzecznik Pentagonu John Kirby.
Po tym komunikacie powstało spore zamieszanie. Analitycy i dyplomaci, którzy wcześniej pozytywnie ocenili komunikat polskiego rządu, byli zdziwieni, że polska strona nie poinformowała o swojej decyzji strony amerykańskiej.
- To była z naszej strony świadoma decyzja - przyznają nasze źródła.
Rozmówcy z polskiego rządu twierdzą, że byli przygotowani na taką odpowiedź strony amerykańskiej, choć uważają ją za próbę uniku ze strony Pentagonu.
- W niedzielę 6 marca amerykański sekretarz stanu Antony Blinken zadeklarował, że Stany Zjednoczone dają "zielone światło" poszczególnym państwom NATO, jeśli zdecydują się dostarczyć myśliwce Ukrainie. Polska odpowiedziała na ten apel. Dlaczego nasz kraj z narażeniem się na możliwe działania odwetowe ze strony Rosjan, miałby je przekazywać bezpośrednio Ukrainie? Pokazaliśmy gotowość do przekazania myśliwców, ale w ramach NATO. Polski rząd jest odpowiedzialny przede wszystkim za bezpieczeństwo własnych obywateli - mówi nam osoba z otoczenia prezydenta Andrzeja Dudy.
Jak podkreśla nasz rozmówca, sytuacja, w której Polska wysłałaby bezpośrednio samoloty na Ukrainę, postawiłaby nas w trudnej sytuacji.
- Gdyby doszło wówczas ze strony Rosji do jakichkolwiek działań odwetowych, to wtedy USA i NATO mogłyby powiedzieć: przecież to Polska sama wysłała myśliwce, a nie Waszyngton czy państwa Sojuszu. Moglibyśmy zostać "na lodzie" - podkreśla rozmówca z otoczenia głowy państwa.
Rozmówca z rządu dodaje: - Dostarczamy Ukrainie amunicję, przyjmujemy największą liczbę uchodźców w Europie od czasów II wojny światowej, jesteśmy dziś najbliższym partnerem Ukrainy. Nie możemy dać sobie zrzucić na głowę całej odpowiedzialności za dostarczanie najcięższego sprzętu, narażając się na atak Rosji. Domagamy się odpowiedzialności całego NATO.
Były ambasador RP w USA: postawa polskiego rządu jest niezrozumiała
Fakt, iż polski rząd w porozumieniu z prezydentem Dudą postanowił podjąć grę dyplomatyczną na własnych warunkach, potwierdził w TOK FM bliski współpracownik głowy państwa Jakub Kumoch. - Polska zagrała tak, jak grają duże, szanujące się państwa. Dokładnie tak zachowałyby się Niemcy czy Francja - powiedział szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej.
Jak dodał, "Polska, mówiąc bardzo otwarcie, nie pozwoliła z siebie zrobić winnego tragedii Ukraińców".
Działania polskich władz nie przez wszystkich są jednak oceniane pozytywnie. - W warunkach, w jakich się znajdujemy, w warunkach wojny, ogromnego obciążenia psychicznego społeczeństwa, tego typu gra z sojusznikami jest niedopuszczalna. W sytuacji zagrożenia najważniejsza jest jedność i wspólnota działania - mówi Wirtualnej Polsce były ambasador RP w USA Ryszard Schnepf.
Nasz rozmówca przypuszcza, że polski rząd próbuje jednocześnie grać na emocjach opinii publicznej: "my chcemy pomóc Ukrainie, a Zachód się sprzeciwia". - Taka postawa polskiego rządu jest niegodna. Jestem zdumiony tym, jak kwestia ewentualnego przekazania polskich myśliwców Ukrainie jest rozgrywana. Już sam fakt, że sprawa ta jest rozgrywana na międzynarodowym forum publicznym, jest czymś niezrozumiałym. Zwłaszcza w sytuacji zagrożenia - mówi Ryszard Schnepf.
Nie ukrywa także swojego zdziwienia, że komunikaty w sprawie myśliwców wydaje MSZ, a nie Ministerstwo Obrony Narodowej. - Ta cała sytuacja świadczy o braku profesjonalizmu w polskim rządzie - konkluduje były ambasador RP w USA.
Napisz do autorów: sylwester.ruszkiewicz@grupawp.pl, michal.wroblewski@grupawp.pl