Kulisy odejścia z rządu Antoniego Macierewicza
Dla wielu osób odejście z rządu Antoniego Macierewicza było zaskoczeniem. Dla ludzi z jego najbliższego otoczenia, a także dla niego samego, ma to być dowód na istnienie spisku, układów i wrogiej agentury. Wielu polityków PiS spodziewało się jej jednak od dawna.
15.01.2018 | aktual.: 15.01.2018 11:20
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Z informacji do których dotarł dziennikarz "Do Rzeczy" Wojciech Wybranowski wynika, że bliscy współpracownicy Antoniego Macierewicza niemal do końca przekonani byli o tym, że zostanie on na stanowisku szefa MON. - Zostaje i już. Nie ma żadnych powodów do dymisji, wygaszamy konflikt z prezydentem - mówił dziennikarzowi dzień przed rekonstrukcją rządu jeden z najbliższych współpracowników Macierewicza.
Jednak późnym wieczorem, po konsultacjach dotyczących zmian w składzie rządu, dziennikarze podają informację, że szef MON nie zachowa swojego stanowiska. Po godz. 23.30 - jak informuje Wybranowski - jeden z dyrektorów MON dostaje telefon od swojego znajomego z najbliższego otoczenia premiera Mateusza Morawieckiego. - Dymisja mojego szefa stała się bardzo prawdopodobna - opowiada dziennikarzowi "Do Rzeczy".
Zobacz także: Streżyńska i Waszczykowski poza rządem. Kto jeszcze? Oto rekonstrukcyjny serial
We wtorek przed południem informacja o końcu kariery Macierewicza w MON staje się już oficjalna. Macierewicz żegna się ze swoimi podwładnymi. W gronie najbardziej zaufanych mówi o przyczynach swojej dymisji. Ma sugerować, że jej przyczyną jest zdrada i podstępne knowania ludzi, którzy w imię własnych interesów szkodzą Polsce.
- To, co usłyszeliśmy było wstrząsające. Przyszłość i bezpieczeństwo Polski w kolejnych latach są mocno zagrożone - mówi dziennikarzowi informator z MON. Nie chce podać jednak szczegółów. - Niech pan odpowie sobie na pytanie, dlaczego ustawy dezubekizacyjnej w wojsku nie udało się przeprowadzić - dodaje jednak po chwili zastanowienia.
Spotkania z Jarosławem Kaczyńskim
Z informacji, do których dotarł Wybranowski wynika, że Macierewicz o zakończeniu kariery w MON dowiedział się od prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego w piątek, 5 stycznia. Krótko po tej rozmowie do mediów wyciekła informacja o tym, że Antoni Macierewicz został zaproszony do Białego Domu. Miał się tam spotkać z doradcą Donalda Trumpa do spraw bezpieczeństwa narodowego i rozmawiać o wzmacnianiu wschodniej flanki.
O wizycie zrobiło się głośno. Antoni Macierewicz postanawił jeszcze raz spotkać się z prezesem PiS. Jak informuje "Do Rzeczy" pojechał w sobotę na Nowogrodzką, ale nie został przyjęty przez Kaczyńskiego.
Decyzja o dymisji Macierewicza miała - jak wynika z informacji "Do Rzeczy" - dojrzewać od wielu miesięcy. Powód? Szef MON bardzo łatwo wchodził w konflikty. I to nie tylko z prezydentem.
Sprawa Kraszewskiego
W czerwcu ubiegłego roku Służba Kontrwywiadu Wojskowego kierowana przez zaufanego człowieka Macierewicza, Piotra Bączka, wszczęła postępowanie ws. gen. Jarosława Kraszewskiego, bliskiego współpracownika prezydenta Andrzeja Dudy. Spowodowało to ostry konflikt między szefem MON a Pałacem Prezydenckim. Jego efektem było m.in. wstrzymanie nominacji generalskich.
Czy spór z prezydentem mógł rzeczywiście być przyczyną odwołania Macierewicza? Według "Do Rzeczy" od kilkunastu miesięcy temat dymisji szefa MON pojawiał się w wewnątrzpartyjnych dyskusjach. Bo wchodził on w konflikt z mediami, środowiskami nieprzychylnymi rządowi, ale przede wszystkim - politykami własnej partii.
Z informacji Wybranowskiego wynika, że minister obrony narodowej miał lekceważąco traktować byłą premier Beatę Szydło i spierać się ze Zbigniewem Ziobro m.in. o to, kto ma wyjaśniać przyczyny katastrofy smoleńskiej. Macierewicz miał być także w konflikcie z Mariuszem Kamińskim (o to kto ma sprawować kontrole nad wojskowymi służbami specjalnymi), Anną Streżyńską (o to kto będzie odpowiadała za cyberbezpieczeństwo) a także szefem MSWiA Mariuszem Błaszczakiem. Miał także mieć spór z nowym premierem.
- Nawet z Suskim miał spór - żartuje w rozmowie z "Do Rzeczy" osoba z bliskiego otoczenia Jarosława Kaczyńskiego. - Kiedy w naszych gremiach rozważaliśmy dymisję Macierewicza w różnych okresach, jakkolwiek był chwalony za daleko idące zmiany w armii, nie było nikogo, kto twardo sprzeciwiałby się jego odwołaniu - dodaje.
Misiewicz, Mistrale za dolara i "wykończone caracale"
Antoni Macierewicz, jak przypomina "Do Rzeczy", był niewygodny dla PiS już od jesieni 2016 r., gdy w mediach zaczęły pojawiać się informacje o wyczynach jego bliskiego współpracownika Bartłomieja Misiewicza. Ówczesna premier i prezes PiS domagali się publicznie jego szybkiej dymisji.Szef MON długo jednak zwlekał z tą decyzją.
Kolejną wpadką Macierewicza była sprawa rzekomej transakcji za symbolicznego dolara, którą Egipt zawarł z Rosją. W ten sposób Moskwa miała przejąć wyprodukowane we Francji okręty desantowe Mistral. Ich sprzedaż Rosji Francuzi wstrzymali po tym, jak wybuchł konflikt na Ukrainie. "Do Rzeczy" przypomina, że wówczas Kaczyński kilkakrotnie rozmawiał z Macierewiczem. "Podczas jednego ze spotkań obu polityków doszło do bardzo gwałtownej kłótni między politykami, w której obaj nie przebierali w słowach" - pisze Wybranowski.
Zobacz także
Następna burza wokół szefa MON wybuchła po słynnym wywiadzie szefa komisji smoleńskiej prof. Wacława Berczyńskiego. Na łamach "Dziennika Gazety Prawnej" wyjawił, że to on "wykończył caracale", czyli miał wpływ na wycofanie się Polski z zakupu od Francuzów śmigłowców dla naszej armii. Słowa te wywołały aferę, z której rząd musiał długo się tłumaczyć.
Według "Do Rzeczy" ta sprawa miała przypieczętować los Macierewicza. - Był tak pomysł, by latem po zaplanowanym kongresie w Przysusze, odwołać Macierewicza i kilku innych niespełniających naszych oczekiwań członków rządu - opowiada "Do Rzeczy" jeden z polityków PiS. Dlaczego jednak nie zrealizowano wówczas tego planu? - Wybuchł konflikt z prezydentem w sprawie sądów, swoje kombinacje zaczął Gowin, plany nowego otwarcia na kilka miesięcy diabli wzięli - tłumaczy polityk.
Źródło: "Do Rzeczy"