PolskaZdrowie nie pozwoli. Robert Kwiatkowski rezygnuje z wyborów

Zdrowie nie pozwoli. Robert Kwiatkowski rezygnuje z wyborów

Były prezes TVP Robert Kwiatkowski był już gotowy, by ogłosić swoją kandydaturę na prezydenta Torunia, ale nagle zrezygnował ze startu. W grodzie Kopernika huczy od plotek, że stracił poparcie społeczników, lecz on sam zaprzecza i przekonuje, że to wszystko z powodu stanu zdrowia.

Robert Kwiatkowski
Robert Kwiatkowski
Źródło zdjęć: © PAP

22.02.2024 | aktual.: 05.03.2024 10:37

- Będę startował na 99,9 proc., ale nie mówię jeszcze, że na 100 proc., bo nie chcę falstartu. Chcę wystartować z komitetów ruchów miejskich - mówił nam jeszcze kilka dni temu Robert Kwiatkowski, prosząc o cierpliwość do czasu, aż oficjalnie ogłosi swoją kandydaturę.

W tym tygodniu do mediów wypłynęła informacja, że nie wystartuje w wyborach do władz Torunia.

Sam zainteresowany potwierdza to w rozmowie z Wirtualną Polską. Nie wie jeszcze, co dokładnie się stało, ale "coś strzeliło mu w plecach i ma obecnie problemy z poruszaniem się".

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

- To wszystko wydarzyło się w sobotę – opowiada. - Leżę w domu i nie bardzo mogę cokolwiek zrobić. Mówię szczerze, jak na spowiedzi. Na razie nie bardzo wiadomo, co się stało tak gwałtownie, mam umówioną wizytę u lekarza. Mam teraz kłopot z przejściem z pomieszczenia do pomieszczenia, to jak ja mam kampanię robić?

"Chodzi wyłącznie o kwestie zdrowotne"

W Toruniu pojawiły się głosy wątpiące w prawdziwość powodu, przez który Kwiatkowski wycofał się ze startu. To dlatego, że w piątek swoją kandydaturę ogłosił Bartosz Szymański z ruchu miejskiego Aktywni dla Torunia. To radny, wcześniej związany z Nowoczesną i Koalicją Obywatelską, od lat mocno udzielający się w inicjatywach lokalnych.

- Chodzi wyłącznie o kwestie zdrowotne – ripostuje Kwiatkowski. - Przecież podszedłem do tego poważnie, wynająłem tu mieszkanie. Zawiązałem współpracę z ruchami miejskimi i było wszystko pod tym względem super. Będę im oczywiście pomagał na miarę moich obecnych możliwości. Mieliśmy masę wspólnych pomysłów. Strasznie żałuję, ale to siła wyższa. Już wszystko miałem gotowe do ogłoszenia startu - mówi.

- Robert Kwiatkowski nie miał najmniejszych szans na zwycięstwo w Toruniu. To inteligentny człowiek, ale ludzie bardziej go kojarzą z prezesowania w TVP i afery Rywina. Zrobił teraz wokół siebie zamieszanie, nie do końca wiadomo po co. Nikt go się w mieście nie obawiał. Ale co zrobił, to zrobił, niektórych z Lewicy pociągnął za sobą, mimo że jest człowiekiem "przywiezionym w teczce" z Warszawy - uważa jeden z bardziej doświadczonych działaczy lewicowych w regionie.

Nasz rozmówca chce być anonimowy i zaznacza, że nie będzie odnosił się do tego, co stało za decyzją Kwiatkowskiego o rezygnacji. Przyznaje za to, że Szymański ma za sobą niemałą część miejskich aktywistów.

- To nie do końca była rozgrywka między nimi, nie można tego tak traktować, każdy miał wolną rękę, tak jak każdy będzie mógł zagłosować wiosną na tego, na kogo zechce. Na pewno oni obaj rywalizowali o miejskich, niezależnych działaczy i Szymański musiał mieć ich więcej, bo jest od nas, ale przeciwników też ma. Przecież nikt nikomu nie zakazuje kandydować. Skoro on mówi, że to przez zdrowie, to trzeba to przyjąć - komentuje torunianka działająca w ruchach miejskich, która zna zarówno Kwiatkowskiego, jak i Szymańskiego.

Podczas zbierania materiału do tego artykułu nie udało nam się skontaktować z Bartoszem Szymańskim.

Robert Kwiatkowski i jego bogata kariera

Robert Kwiatkowski w tym roku skończy 63 lata. Pochodzi z Podkarpacia, studia skończył w Warszawie, z którą związał się na lata. W 1985 r., jako 24-latek, wstąpił do PZPR. Po przemianach ustrojowych pracował w branży reklamowej. W latach 90. XX wieku był członkiem rady nadzorczej Polskiego Radia, a potem Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. W 1998 r. został prezesem TVP. W 2004 r. stał się jednym z bohaterów tzw. afery Rywina.

W kolejnych latach Kwiatkowski zasiadał we władzach Stowarzyszenia Ordynacka, zbliżył się do SLD, doradzając jego ówczesnemu szefowi Grzegorzowi Napieralskiemu, a potem związał się z ugrupowaniami tworzonymi przez Janusza Palikota. Z jednego z nich po raz pierwszy wystartował w wyborach powszechnych, ale nie osiągnęło ono wystarczającego progu, by znaleźć się w Parlamencie Europejskim.

Wciąż był jednak blisko szeroko rozumianej lewicy, choć niemal dla wszystkich było zaskoczeniem, że w 2019 r. znalazł się na pierwszym miejscu listy SLD w Toruniu.

- Upchnął go tam Czarzasty. W Bydgoszczy zrobili to samo, dali na "jedynkę" Gawkowskiego, kolejnego "spadochroniarza", wkurzając nas wszystkich w regionie - komentuje jeden z lewicowych działaczy w Kujawsko-Pomorskiem.

Wynik Kwiatkowskiego nie zachwycił (niecałe 14 tys. głosów), bo startująca z "dwójki" Joanna Scheuring-Wielgus miała prawie dwa razy lepszy wynik (ponad 26 tys.), ale do Sejmu się dostał razem z nią. Z rekomendacji Lewicy znalazł się w Radzie Mediów Narodowych. Ale potem jego polityczna kariera znów zaczęła zakręcać, w 2021 r. odszedł z klubu parlamentarnego Lewicy, a potem z Nowej Lewicy. Nie startował w ostatnich wyborach parlamentarnych, które odbyły się cztery miesiące temu.

Polityk nie chce zdradzać, jaka będzie jego przyszłość. Jak mówi, nie myśli na razie o tym, czy będzie kandydował do Parlamentu Europejskiego, bo teraz najważniejsze jest dla niego podreperowanie zdrowia.

Mikołaj Podolski, dziennikarz Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
robert kwiatkowskitoruńwybory
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (71)