PolskaKto stanie do walki o fotel prezydencki?

Kto stanie do walki o fotel prezydencki?

Walka o prezydenturę rozegra się między Lechem Kaczyńskim a Donaldem Tuskiem zakłada najbardziej prawdopodobny dziś scenariusz, ale politolodzy nie wykluczają i innego przebiegu zdarzeń, np.: Lech Kaczyński wycofuje się w ostatniej chwili z wyborów, jego miejsce zajmuje Zbigniew Ziobro; z kolei kandydatem PO jest Bronisław Komorowski zamiast Donalda Tuska.

16.08.2009 | aktual.: 16.08.2009 13:03

- To, że w przyszłorocznych wyborach prezydenckich wystartuje aktualny prezydent jest prawie pewne, chociaż nie wykluczam sytuacji, że przy kompromitująco niskich sondażach nie dających szans na drugą turę, ze względów prestiżowych Lech Kaczyński chce zachować twarz i nie wystartuje - powiedział profesor Radosław Markowski z Polskiej Akademii Nauk.

Jego zdaniem w takiej sytuacji kandydatem PiS mógłby zostać Zbigniew Ziobro. - Nie ma chyba innego wyrazistego kandydata - ocenia Markowski.

Politolog uważa, że jeśli do wyścigu wyborczego włączy się Andrzej Olechowski, może to spowodować z kolei, że z PO nie wystartuje Tusk, a np. marszałek sejmu Bronisław Komorowski. Jak wyjaśnia, chodzi o to, że Tusk i Olechowski mogą się odwoływać do podobnego elektoratu, natomiast Komorowski - jako człowiek o bardziej konserwatywnym wizerunku - mógłby uzyskać większą przewagę w konfrontacji z byłym szefem MSZ.

Zdaniem socjologa z Uniwersytetu Warszawskiego prof. Andrzeja Rycharda musiałoby się wydarzyć coś bardzo nieprzewidywalnego i niedobrego w polityce i gospodarce, żeby szanse urzędującego premiera zostały radykalnie zmniejszone. Uważa, że w tej chwili byłoby trudno zagrozić kandydaturze Tuska, który zbiera punkty, dzięki temu, że kryzys dotknął Polskę mniej niż inne kraje.

Rychard ocenia jednocześnie, że Lech Kaczyński, mimo że jego prezydentura nie jest oceniana najlepiej, cały czas ma potencjał wynikający z tego, że jest u władzy. - Jego poparcie pewnie nie wzrośnie, ale też nie jest jakoś szczególnie zagrożone. Dlatego te dwie kandydatury są najbardziej prawdopodobne - powiedział.

Markowski podkreśla, że Olechowski i wspierające go Stronnictwo Demokratyczne mają teraz pół roku, by zdecydować, czy ubieganie się o prezydenturę ma sens. - On prawdopodobnie nie wygra tych wyborów, ale dobry wynik, a zwłaszcza taki, który by mu gwarantował drugą turę, może się okazać najważniejszym kołem zamachowym do powstania nowej, liczącej się partii - zaznaczył.

Zdaniem socjologa Rycharda nie jest do końca pewne, jakie środowiska reprezentowałby Olechowski, gdyby zdecydował się na start. Według niego, mogłyby to być również środowiska lewicowe.

Inny politolog z UW, specjalista w dziedzinie marketingu politycznego dr Bartłomiej Biskup ocenił, że Olechowski będzie starał się wykorzystać wyraźny problem, jaki ze swoim kandydatem ma lewica. - Prawdopodobnie ma on plan, by zostać kandydatem centrolewicy. Może chcieć porozumieć się z lewicą, bo to zwiększyłoby jego poparcie - mówił.

Biskup spodziewa się, że lewica wystawi jednak swojego kandydata. Nie sądzi przy tym, aby ugrupowaniom po tej stronie sceny politycznej udało się porozumieć. - Na lewicy raczej będzie kilku kandydatów; na przykład Jolanta Szymanek-Deresz (SLD) i Marek Borowski (SdPl). Ponieważ i tak nie ma szansy, by lewicowy kandydat zagroził dwóm liderom - Donaldowi Tuskowi i Lechowi Kaczyńskimu - więc można przynajmniej się wypromować poprzez wystawienie osobnych kandydatów - ocenił.

Z kolei prof. Wawrzyniec Konarski z UW uważa, że jeśli Olechowski nie zdecyduje się na start, do wyścigu wyborczego może stanąć szef SD Paweł Piskorski. - Start Olechowskiego zależy od tego, czy będzie miał przynajmniej potencjalne szanse zostać numerem dwa w rankingu. Myślę, że inna sytuacja go nie interesuje - ocenił.

Podobne zdanie ma dyrektor Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Humanistyczno-Przyrodniczego Jana Kochanowskiego w Kielcach prof. Kazimierz Kik. Nie sądzi on jednak, by Olechowski miał realne szanse na to, by przekroczyć 10% i wejść do II tury wyborów.

Na to - jego zdaniem - ma za to szanse Włodzimierz Cimoszewicz, ale jedynie pod warunkiem, że będzie kandydatem całej lewicy. Cimoszewicz - ocenia Kik - nie byłby jednak w stanie pozyskać wyborców centrowych, podobnie jak i inny potencjalny kandydat lewicy Jerzy Szmajdziński.

Jak to określił, Szmajdziński - choć nadal ma znaczącą pozycję w polityce - jest "ostatnim dinozaurem PZPR". - Jeżeli lewica chciałaby pójść do przodu tyłem, to oczywiście Szmajdziński to dobry wybór, który zapewni 9% głosów - ironizował.

Niewykluczone, że lewica może postawić na kogoś mającego osiągnięcia, a jednocześnie nie kojarzonego z przeszłością. Kik wymienia w tym kontekście prezydenta Krakowa Jacka Majchrowskiego. Politolog uważa, że kandydatką lewicy nie będzie za to Jolanta Kwaśniewska. - To jest bardzo inteligentna kobieta, natomiast, żaden polityk - ocenia. Jego zdaniem Kwaśniewska poległaby przy pierwszej debacie, bo nie ma przygotowania merytorycznego dotyczącego np. spraw gospodarczych.

Prof. Konarski uważa za to, że Kwaśniewska byłaby dobrym kandydatem, bo nie jest uwikłana w bieżące gry partyjne. Jego zdaniem żaden kandydat, który byłby identyfikowany z lewicowym aparatem, czy elitą partyjną nie ma szans w konfrontacji z Tuskiem.

Konarski jest przekonany, że kandydatem PSL nie będzie szef ugrupowania Waldemar Pawlak. - Szczerze mówiąc nie widzę zupełnie osoby, która by mogła podjąć się roli kandydata PSL - powiedział politolog. Jego zdaniem nie jest wykluczone zatem, że Stronnictwo zdecyduje się postawić na kogoś spoza partii.

Również Kik jest zdania, że kandydatem ludowców nie będzie Pawlak. - On raczej się nie zgodzi, bo nie lubi spektakularnie przegrywać - powiedział.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)