Kto otruł Krwawego Feliksa?
Polak, który stworzył zbrodniczą organizację odpowiedzialną za śmierć milionów niewinnych ludzi, wbrew legendzie nie był ascetycznym bojownikiem rewolucji. W przerwie między mordowaniem ludzi, szef Czeka lubił dobrze wypić i zjeść.
Ależ mnie denerwuje, kiedy ludzie nazywają Związek Sowiecki Rosją, a bolszewików Rosjanami! Oni nie byli żadnymi Rosjanami, ale stanowili międzynarodową organizację przestępczą. Weźmy rok 1917. Oczywiście wśród ludzi, którzy wzięli udział w puczu bolszewickim, byli etniczni Rosjanie, ale byli wśród nich, i Łotysze, i Niemcy, i Węgrzy, i Finowie, i Żydzi, i Gruzini. W żyłach samego Lenina płynęła krew chyba tuzina nacji.
Jednym z kluczowych działaczy bolszewickich był zaś Polak - Feliks Edmundowicz Dzierżyński. Jedna z najbardziej przerażających figur, jeden z największych masowych morderców w szeregach tej bandy zwyrodnialców. Nawet jak na zbrodnicze standardy panujące w tej organizacji Feliks zwany Krwawym mocno się wyróżniał. Był to człowiek sfanatyzowany i bezwzględny. Ma na rękach krew milionów niewinnych ludzi.
Dzierżyński założył Wszechrosyjską Komisję Nadzwyczajną do Walki z Kontrrewolucją i Sabotażem, czyli czerezwyczajkę. W skład sowieckiej bezpieki weszli najwięksi sadyści i degeneraci, jacy znajdowali się na terenie kraju. Organizowali straszliwe przesłuchania, torturowali ludzi i prowadzili ich całymi tysiącami "pod stienku". Gdy Dzierżyński kierował tą instytucją, dokonała ona niemal całkowitej eksterminacji rosyjskiej arystokracji i klasy średniej. Wymordowała carski korpus oficerski, popów i wszelkich opozycjonistów.
To za jego czasów wprowadzono konwejer - czyli uporczywe pozbawianie snu - zrywanie paznokci i inne "niekonwencjonalne metody przesłuchań". To Dzierżyński wpakował do cel agentów-prowokatorów podających się za więźniów. On również ustalił zasadę, że fakty i prawdziwa wina nie mają żadnego znaczenia. Że znaczenie ma tylko przyznanie się do winy. A jak to przyznanie się do winy wyciągnie z aresztowanego oficer śledczy, to już jego sprawa.
Dzierżyński wprowadził w Związku Sowieckim powszechną inwigilację i powszechne donosicielstwo. Za jego czasów powstały obozy koncentracyjne. On wreszcie zapoczątkował powszechną szpiegomanię, tropienie rzekomych spisków obcych wywiadów. Oczywiście spiski były fikcyjne, ale w sprawach tych wyroki śmierci zapadały prawdziwe. Ofiarą Czeka mógł zostać każdy. Nikt w bolszewii nie mógł czuć się bezpieczny.
Jego następcy na stanowisku szefa bezpieki - której nazwa się bez przerwy zmieniała: WCzK, GPU, OGPU, NKWD, KGB - byli tylko jego pojętnymi uczniami. Bez Dzierżyńskiego nie było kolejnych zabójców: Mieńżyńskiego, Jagody, Jeżowa, a wreszcie Ławrientija Berii. To były jego dzieci.
Feliks Dzierżyński w Krakowie, rok 1912 fot. Wikimedia Commons
Krwawy Feliks nie miał dla nikogo litości. Co ciekawe, propaganda lansowała go na całkowicie bezinteresownego bojownika rewolucji. Ascetę, który spał na żelaznym łóżku bez siennika, pił tylko wodę, jadł jedynie suchy chleb. Całkowicie zrezygnował z prywatnego życia i wyrzekł się wszelkich wygód w imię rewolucji. Przedstawiano go również zawsze w postrzępionym wojskowym szynelu. Tak naprawdę był tylko dobrym aktorem.
Rzeczywistość wyglądała bowiem zupełnie inaczej. Feliks Edmundowicz w wyniku rewolucji zagrabił w Petersburgu piękną willę należącą do jednego z największych milionerów epoki Mikołaja II. Był to wspaniały dom i szef Czeka opływał w luksusy. Lubił dobrze zjeść i wypić. Przedstawiające go rysunki i fotografie - wychudzona twarz, szczupła sylwetka - to też blaga. Dzierżyński obficie korzystał z przysługujących partyjnym bonzom dodatkowych racji żywnościowych. Pod koniec życia był tłusty, twarz miał nalaną. Noszenie przez niego szynela wojskowego było zaś zwykłą hucpą. Nigdy bowiem nie służył w żadnej armii. Był dekownikiem i mordercą zza biurka.
Także znany z propagandy komunistycznej motyw "mściciela z kozią bródką i płonącymi oczami" to farsa. Za cóż niby miał się mścić ten Dzierżyński? Za tych kilka pobytów w carskich więzieniach? Za te dwa czy trzy zesłania, podczas których obchodzono się z nim jak z jajkiem, wypłacano mu pensje i suto go karmiono? Bądźmy poważni. Reżim poczciwego Mikołaja II w porównaniu z krwawym piekłem, jakie zgotował Rosji Dzierżyński, jawi się jako najbardziej liberalny rząd świata.
Słyszałem kiedyś taką historię. Pewien Polak dostał się w tryby sowieckiej bezpieki. Wyglądało to typowo - najpierw męczące śledztwo: konwejer, bicie, wymuszanie zeznań. Potem wyrok i 10 lat straszliwego łagru. A tam straszliwy głód, odmrożenia, strażnicy-sadyści, wszy, rozpacz. Facet ledwo to wszystko przeżył, wrócił jako wrak człowieka do Warszawy. Tam pewnego razu wybrał się na wycieczkę do Cytadeli, byłego carskiego więzienia, w którym siedział m.in. Dzierżyński.
Oprowadzający go przewodnik rozwodził się nad potwornościami carskiego samodzierżawia, ale nagle przerwał, bo zobaczył, że ten człowiek płacze.
- Co się panu stało?
- O Boże, jak tu wspaniale. Jak w niebie.
Wróćmy jednak do naszego bohatera. Otóż gdy bolszewicy po raz pierwszy próbowali podbić Polskę - było to w roku 1920 - na rozkaz Lenina Dzierżyński został włączony do Polrewkomu Juliana Marchlewskiego. Czyli "rządu" polskiej republiki bolszewickiej, którą na Kremlu chciano utworzyć już wówczas. Gdyby wtedy pod Warszawą marszałek Piłsudski poniósł klęskę i znaleźlibyście się w łapskach Krwawego Feliksa, doszłoby do rzezi. Reżim Dzierżyńskiego byłby znacznie, znacznie bardziej krwawy niż reżim Bieruta po roku 1944, gdy wreszcie Sowietom udało się was podbić. Dzierżyński urządziłby już wówczas swoim rodakom wielki Katyń.
Gorszy niż Bierut
Rola Dzierżyńskiego w roku 1920 w ogóle jest dość paradoksalna. Otóż bolszewicy wkraczając wówczas do Polski, na sztandarach mieli hasła wyzwoleńcze (jak zawsze). Zapewniali, że nie mają nic przeciwko polskim chłopom. Że przyszli ich tylko wyzwolić spod rządów "obszarników-krwiopijców". Problem w tym, że sam Dzierżyński był "obszarnikiem"! Pochodził z rodziny szlacheckiej, urodził się w majątku Dzierżynowo w powiecie oszmiańskim na Wileńszczyźnie.
Zdecydowanie nie było na świecie większych hipokrytów niż przywódcy totalitarnych reżimów. Jest taki stary dowcip o brunatnych pobratymcach Feliksa. Prawdziwy niemiecki Aryjczyk powinien być blondynem, jak Hitler. Powinien być wysoki jak Goebbels i wysportowany jak Göring. Podobnie było z bolszewikami. Gdy oni wmawiali społeczeństu, że musi znosić wyrzeczenia i głodować w imię rewolucji, sami zajadali się kawiorem.
Feliks Dzierżyński zmarł nagle w lipcu 1926 r. Miał wówczas zaledwie 49 lat, ale doznał raptownego ataku. Zwalił się na ziemię i wyzionął ducha. Czy w tej śmierci było coś podejrzanego? Czy możliwe jest to, że został otruty? Oczywiście dowodów na to nie ma, nie przeprowadzono w tej sprawie żadnego śledztwa. Ja jednak byłbym niezwykle zdziwiony, gdyby Dzierżyński zmarł z powodów naturalnych.
To był rok 1926. A więc rok, gdy Józef Stalin coraz wyraźniej przejmował władzę absolutną w Sowietach po śmierci Lenina. Dzierżyński bez wątpienia stanowił dla niego poważne zagrożenie. Raz, że był bardzo silną osobowością, jednym z kluczowych - obok Lenina i Trockiego - przywódców rewolucji. Dwa, że stał na czele bezpieki, czyli drugiej po partii komunistycznej najpotężniejszej organizacji w ZSRS.
Stalin tymczasem panicznie bał się, że kiedyś bezpieka wymknie mu się spod kontroli i przejmie władzę. Dlatego mordował jej wszystkich kolejnych szefów. Zamordował Jagodę i zastąpił go Jeżowem. Gdy Jeżow wykonał swoje krwawe zadanie, zamordował i jego, zastępując go Berią. Wreszcie w roku 1953 usiłował wyeliminować Berię, ale tym razem to szef NKWD okazał się sprytniejszy. Wyeliminowany został Stalin.
Spójrzmy zresztą na statystyki. Mam pod ręką następujące zestawienie: w roku 1936 było w Sowietach 41 komisarzy bezpieczeństwa państwowego. Jeden komisarz generalny - Jagoda. Został zabity. Siedmiu komisarzy pierwszego stopnia - zabito wszystkich. 13 komisarzy drugiego stopnia - stracono 11, jednego zastrzelono w trakcie aresztowania, a jednego w gabinecie Jeżowa. Było wreszcie 20 komisarzy trzeciej rangi. Spośród nich stracono 15, jeden uciekł do Mandżurii, a trzech popełniło "samobójstwo". Z 41 zabito więc 39. A tych dwóch którzy przetrwali, aresztowano i zabito po śmierci Stalina.
Gdybym więc miał stawiać jakieś pieniądze, powiedziałbym: to Stalin wykończył Dzierżyńskiego.