Ksiądz Henryk Jankowski nie żyje od ośmiu lat. Dopiero po latach niektórzy zabierają głos
Milczała 50 lat. Barbara Borowiecka postanowiła opowiedzieć o swojej relacji z nieżyjącym już księdzem Henrykiem Jankowskim, późniejszym kapelanem "Solidarności". Twierdzi, że była przez niego molestowana. Jej koleżanka z podwórka miała popełnić przez niego samobójstwo. Jak podkreśla, dzieci o tym nie mówiły, bo "wszystkich paraliżował wstyd".
03.12.2018 | aktual.: 28.03.2022 08:38
"W obecności kobiet i dorastających dzieci potrafił wypowiadać obleśne słowa. Byłam oburzona... Dlatego te wszystkie hece, jakie wyczyniał, mnie nie zaskoczyły i nie zgorszyły. Dziś nie chce do tego wracać, tym bardziej że Henryk Jankowski nie żyje" - napisała w swojej biografii "Marzenia i tajemnice" Danuta Wałęsa. Są jednak osoby, które mimo śmierci duchownego, postanowiły o nim mówić.
Barbara Borowiecka, która w rozmowie z dziennikarką "Dużego Formatu", powiedziała, że widziała swoją koleżankę z podwórka Basię, po tym jak skoczyła z okna. - Ojciec pobił ją, gdy powiedziała, że jest w ciąży. Potem skoczyła - tłumaczyła Borowiecka. Ona miała wtedy 12 lat, a Ewa 16. - Była jeszcze dzieckiem. Jej matka powiedziała sąsiadce, że zostawiła list: "Nie będę miała dziecka Jankowskiego. Może teraz uwierzycie, że zostałam zgwałcona" - dodała Borowiecka. Jej samej Ewa miała powiedzieć: - Przez Jankowskiego mam problem.
Po śmierci Ewy, jak zaznaczyli byli sąsiedzi Borowieckiej, ks. Jankowski "po prostu zniknął, a potem stał się sławny.
Borowiecka twierdzi, że była molestowana przez duchownego. - Dopadł mnie z 10, może nawet 20 razy, ale nie jestem w stanie odtworzyć tego w porządku. Pamiętam strzępy zdarzeń, wyrwane z czasu, z chronologii. Był jak bestia - podkreśliła.
- Dopadł mnie, gdy szarpałam się z klamką. Dotykał piersi, powiedział, że pokaże mi, co to znaczy od tyłu. Wkładał ręce w majtki i próbował je zdjąć. Nie udało mu się. Pamiętam, że miałam spódniczkę na gumce, naciągnęłam majtki tak, że trzymałam je w zębach i odpychałam się rękoma. Byłam przerażona, nie rozumiałam, czego chce, co to znaczy "od tyłu". A on mówił: "Ja ci pokażę, jak się spuścić". Był obleśny. (...) Pamiętam, jak złapał mnie za buzię i próbował otworzyć usta. Pomyślałam, że jak mi wsadzi, to go ugryzę. Wtedy sąsiadka krzyknęła: "Kto tutaj tak tarabani" - dodała Borowiecka.
Jak powiedziała, dzieci uciekały, chowały się przed ks. Jankowskim. - Jankowski, który już się onanizował, pchnął mnie na ścianę i spuścił mi się na sukienkę. Pamiętam, że już w mieszkaniu chciałam ją wyprać, ale wymiotowałam. Mój brat Boguś przynosił mi wodę i powiedział: "Jak dorosnę, to go zabiję" - kontynuowała.
Twierdzi, że u rodziców nie znalazła pomocy i myślała o samobójstwie. Do dziś, jak powiedziała, wspomnienia wracają.
Sławek i Piotr
W reportażu w "Dużym Formacie" czytamy też o gromadce nastolatków, którzy przebywali na plebanii kościoła św. Barbary w Gdańsku, których zachowanie dziwiło gości: "Po plebanii kręciła się gromadka nastolatków. Nie krępowali się gości. Podczas wizyty dziennikarzy na początku lat 90. jeden, ubrany w szorty i białą podkoszulkę z napisem 'Jestem dziewicą', wprowadzał rower. Dziesięć lat później kawę i biszkopty podał chłopiec w bawełnianych spodenkach i białym T-shircie. Jak nie było nic do zrobienia, chłopcy oglądali telewizję i wideo. Gdy prałat przyjmował gości, do obiadów i kolacji wkładali identyczne garnitury - księdzu zależało, by wyglądali schludnie".
Ksiądz Krzysztof Czaja w 2004 roku zeznał w prokuraturze, że chłopcy nocowali u ks. Jankowskiego i całował ich w usta. Z kolei ks. Józef Paner powiedział wówczas: "Nikomu z księży tam mieszkających nie podobało się, że chłopcy podają gościom alkohol. Nie reagowałem, bo to było niezależne ode mnie. Jednak kiedyś przy stole w jadalni specjalnie sprowadziłem rozmowę na temat całowania w usta między mężczyzną a chłopcem. W odpowiedzi ksiądz Jankowski zapytał mnie: 'A co w tym złego czy dziwnego?'".
Te zeznania odnosiły się do oskarżenia ks. Jankowskiego o molestowanie jednego z ministrantów, który był wychowywany tylko przez matkę. Kobieta opowiedziała, że duchowny zabierał jej syna na ferie za granicę, kupował mu drogie rzeczy, dawał pieniądze.
"Matka Sławka, która za 800 złotych miesięcznie zaczęła sprzątać na plebanii, widziała, że Jankowski całuje w usta innych chłopców, klepie ich po pośladkach, przytula. Sławek od początku dostawał od księdza markowe ubrania, telefony komórkowe i sporo gotówki. Jednorazowo prałat potrafił dać mu kilka tysięcy złotych. Wyróżniał go spośród innych chłopców" - czytamy w reportażu w "Dużym Formacie".
Co na to sam Sławek? Tak powiedział prokuratorowi: "Wiedziałem, że jak nie będę nic mówił, to coś dostanę. Zresztą innych też obejmował i całował. Gdybym nic nie dostawał od księdza, tobym nie pozwolił, aby mnie dotykał i całował. Mówił do mnie 'Mycuś'. Kiedyś wkurzyłem się, bo ksiądz za bardzo mnie przytulał. Miałem wtedy 14 lat. Mnie to krępowało, ale nie rozmawiałem o tym z innymi chłopakami. Ksiądz mówił, że dziewczyny brzydko pachną, że śmierdzą. Sugerował, że mężczyźni są fajniejsi. Z początku było to dla mnie trudne, to przytulanie i całowanie, potem zobaczyłem, że mogę coś z tego mieć. Ksiądz był zazdrosny o mój czas, miałem swoje zainteresowania, piłka nożna, rower, ryby, a on ograniczał mnie czasowo. Jak byliśmy gdzieś na przyjęciu, to nie chciał, bym gdzieś szedł, miałem być tylko z nim”.
Jak czytamy w "DF", "w mieszkaniu księdza znaleziono kilkanaście kaset wideo. Na jednej odkryto film pornograficzny. Podczas przeglądania zawartości twardych dysków na komputerach informatyk dotarł do śladów plików, które dzień przed rewizją skasowano. Wyczyszczono zdjęcia młodych mężczyzn i witryny o charakterze pornograficznym".
To nie wszystko. Piotr, były ministrant z wioski w Borach Tucholskich, napisał do prokuratury, że chciałby zostać przesłuchany w charakterze świadka w sprawie ks. Jankowskiego. Powiedział, że kiedy uciekł z domu, trafił na duchownego.
- Po pół godzinie Jankowski powiedział, że mogę zostać na plebanii, jeśli będę z nim spał w jednym łóżku. Było mi wszystko jedno, ledwo stałem na nogach. Gdy oglądałem jeden z obrazów, ksiądz podszedł do mnie i zaczął głaskać po głowie, po chwili muskał ustami policzki. Kiedy pocałował mnie w usta, odruchowo odepchnąłem go. Jankowski skarcił mnie i kazał się rozebrać. Gdy stałem nagi, proboszcz spytał się, czy napiję się drinka. Szybko wychyliłem szklankę i zaszumiało mi w głowie. Ksiądz jedną ręką rozpiął rozporek, drugą trzymał mnie mocno za plecy. Klęknąłem, wtedy zbliżył się i włożył mi członka do ust. Powiedział, że nie będę tego żałował. Po wszystkim zrobiło mi się niedobrze i pobiegłem do toalety zwymiotować. Rano Jankowski dał mi 1000 złotych i wypchnął za drzwi. "Należy ci się, bo byłeś dobry" - usłyszałem na pożegnanie. To zdarzenie z grudnia 1997 roku wpłynęło na moje dalsze życie prywatne i seksualne, spowodowało, że zostałem homoseksualistą i utrzymywałem się z prostytucji - zeznał.
Zarówno ta sprawa, jak i śledztwo dotyczące Sławka zostają zamknięte. Po śmierci ks. Jankowskiego abp. Głódź zdecydował, że prałat zostanie pochowany w bocznej nawie św. Brygidy. Z kolei 31 sierpnia 2012 roku postawiono pomnik duchownemu.
Ks. Jankowski był wikarym w Kościele św. Barbary od 1968 do 1970 roku, później trafił do parafii św. Brygidy w Gdańsku, gdzie został proboszczem. Odsunięto go od sprawowania funkcji w 2004 roku.
Źródło: "Duży Format"