Ks. Sowa: politycy nie powinni stawać na ambonie
To dziwna sytuacja, gdy politycy stoją na ambonie, albo zajmują w kościele miejsca służące do liturgii - tak o wystąpieniu prezydenta Lecha Kaczyńskiego mówił w Radiu ZET ksiądz Kazimierz Sowa, dyrektor Religia.tv.
: A gościem Radia ZET jest ksiądz Kazimierz Sowa, dyrektor kanału TV Religia, witam Monika Olejnik, dzień dobry. : Dzień dobry, witam. : Wczoraj podczas nabożeństwa, w miejscowości Łyse, z ambony przemawiał prezydent Lech Kaczyński. Powiedział, że trzeba zabezpieczyć wiarę rzymskokatolicką, wiarę rzymską i co ksiądz na to? : Myślę, że jeśli politycy biorą się za zabezpieczenia wiary, nawet w dostępny sposób przewidziany prawem, bo tam prezydent zaznaczył, że nie chce jakiś nadzwyczajnych rzeczy, to jest to nie najlepsza droga, bo mieliśmy już w historii Kościoła takie sytuacje, kiedy władza świecka chciała zabezpieczyć wiarę i rzymską i zupełnie inne czasem. Kończyło się to zawsze ze szkodą dla Kościoła. Bo tam, gdzie dobra ustawa ma zastąpić Dobrą Nowinę, no zwykle mamy do czynienia z sytuacją, kiedy – przynajmniej ludzie są zdezorientowani. : Czyli wiara nie musi być zabezpieczona w ustawie? : Ja myślę, że od zabezpieczenia wiary jest sumienie człowieka i jego przywiązanie do wartości, które wyznaje, w
które wierzy i tak by było najlepiej, gdyby Polacy wiarę zabezpieczali przez to, że żyją po chrześcijańsku, a nie przez to, że odpowiednie zapisy w ustawach się, że tak powiem, ułatwiają przynajmniej w formie pewnych przepisów, praktykowanie wiary. Co więcej wydaje mi się, że oczywiście takie zapisy mogą pomagać, to zrozumiałe, bo my jako chrześcijanie chcemy żeby Dekalog miał swoje odbicie w prawodawstwie, żeby były pewne prawa, które dla nas są ważne, także potwierdzone prawem cywilnym, świeckim, no, ale na Boga nie żądajmy od państwa i nie żądamy, mam nadzieję, nie żądamy od państwa żeby 10 przykazań zastąpiło kodeks karny czy jakiś opiekuńczy, czy jakiś inny. : A czy ksiądz jest zdumiony, że prezydent przemawia z ambony w Kościele? : Ja jestem zdumiony zawsze w sytuacjach, w których pojawiają się politycy i próbują zastępować, wchodzić w rolę księży, czy też próbują zastępować przywódców duchowych. I powiem od razu, nie chodzi tutaj o pana prezydenta Kaczyńskiego. Natomiast chodzi w ogóle o sytuację,
która ma miejsce czasem, niestety w Polsce, ale nie tylko zresztą, kiedy politycy stoją za amboną, albo na przykład zajmują miejsca, które są przeznaczone do celebrowania liturgii. No to jest dla mnie dziwna sytuacja, że tam, gdzie czyta się Ewangelię i z miejsca, przy którym odprawia się mszę świętą nagle pojawia się świecki polityk, nawet najbardziej święty i pobożny i wygłasza polityczne deklaracje, a tak było wczoraj. : A z kolei żona pana prezydenta, pani Maria Kaczyńska opowiada się za metodą in vitro w tygodniku „Wprost”, najnowszy mówi, że współczuje tym, którzy nie mogą mieć dzieci i opowiada się za tą metodą, jest krytykowana przez księży. Ksiądz Rębacz powiedział, że stawia się poza nauką Kościoła mówiąc w ten sposób. : Myślę, że pani prezydentowa i tutaj jestem skłonny podzielić zdanie księdza arcybiskupa Życińskiego wyraziła przede wszystkim swoją pewną wrażliwość. Okazała tym ludziom, którzy mają kłopot z brakiem potomstwa, i co tu dużo ukrywać, tacy, ta grupa ludzi pewnie także ma w pewnym
sensie także i prawo do tego żeby poszukiwać takiej drogi żeby potomstwo mieć. Natomiast oczywiście pozostaje znowu kwestią bardzo ważną, jeśli jesteśmy katolikami, czy jeśli wyznajemy zasady zgodne z nauką Kościoła, no to dla katolika ta sytuacja jest sytuacją trudną, co tu dużo ukrywać. : No trudną, no abp Gocłowski mówi, że solidny katolik nie powinien w ten sposób mówić. : Też się zgadzam z księdzem arcybiskupem Gocłowskim. : No to z kim ksiądz się zgadza z księdzem abp Życińskim, który mówi co innego? : Nie, musimy, właśnie nie, nie do końca, musimy rozróżnić sytuację, w której mamy pewnego rodzaju wrażliwość i co tu dużo ukrywać zrozumienie dla takiej trudnej sytuacji. Ja mam też znajomych, którzy spodziewają się właśnie teraz, dosłownie na tygodniach dziecka, które zostało poczęte... : z próbówki : No tak, metodą in vitro. Kiedy cała ta sprawa wybuchła widziałem u nich pewnego rodzaju taką daleko idącą powiedziałbym konfuzję, tak, wywołaną tymi różnymi dyskusjami. : Co ksiądz powiedział – nie
jesteście grzeszni, pocieszał ich ksiądz? : Nie, nie, przede wszystkim zasadnicze pytanie, które polegało na tym, czy to dziecko ochrzczone w ogóle dla mnie nie podlega żadnym dyskusjom i żadnemu tłumaczeniu. : A rodzice mogą dostać rozgrzeszenie w konfesjonale? : To jest sytuacja, która zawsze zachodzi przede wszystkim w sumieniu tych rodziców. : No dobrze, ale ksiądz dałby rozgrzeszenie? : Gdyby ktoś przyszedł do konfesjonału i spowiadał się z tego, że bardzo trudna sytuacja, no ale nie widzę : No dałby ksiądz czy nie? : Nie widzę powodów żeby nie dać rozgrzeszenia w takiej sytuacji, jeśli ktoś uznawałby, że to jest jego, że tak, że jest jakaś wina po jego stronie, to znaczy, że te działania, ale to jest trudna sytuacja, pani redaktor, pani wie doskonale o tym. : Ksiądz Kazimierz Sowa jest dzisiaj gościem Radia ZET. Jest awantura... : Gdyby były sytuacje zerojedynkowe, to wtedy oczywiście moglibyśmy powiedzieć czarne, białe i koniec. : Tak, tak, arcybiskup Kamiński wczoraj krytykował z ambony dominikanina
i bronił księdza Andrzeja, to jest historia prawdopodobnego molestowania podopiecznych przez księdza Andrzeja. : Dziwię się tej wymianie zdań, która ma miejsce od kilu dni pomiędzy księdzem abp Kamińskim, a ojcem Marcinem, czy też w ogóle szerzej, pomiędzy przedstawicielami diecezji a przedstawicielami dominikanów. : No tak, ale co będzie, ksiądz dominikanin, ojciec Mogielski chce wytoczyć proces arcybiskupowi, bo twierdzi, że arcybiskup go oskarża o homoseksualizm. : Nie będzie żadnego procesu. Każdy ksiądz, który chce wytoczyć proces komukolwiek, czy w sprawie cywilnej, czy jakiejś innej, czy nawet o naruszenie swoich własnych dóbr, to musi mieć po prostu zgodę swojego przełożonego, kościelnego. Nie sądzę żeby prowincjał dominikanów zgodził się na to żeby jego podwładny wytaczał proces o ochronę dóbr osobistych arcybiskupowi. Sądzę, że raczej to są takie słowa, które też powodowane są emocjami. : A arcybiskup, czy arcybiskup Kamiński nie szkodzi Kościołowi nie broniąc ofiar tylko stając jednoznacznie po
stronie księdza Andrzeja, tak jakby chciał ukryć tę sprawę, bo najpierw żądał od prowincjała, dominikanina ojca Mogielskiego ukarania za to, że ujawnił tę sprawę w „Gazecie Wyborczej”, teraz z kolei słyszymy, że – no stanął po jednej stronie. : Ksiądz arcybiskup w swoim liście, który został wczoraj przeczytany, czy ogłoszony w Diecezji Szczecińsko-Kamieńskiej mówi o tym, że ubolewa nad tym, że nie może w sposób jasny i bardzo precyzyjny wypowiedzieć się. Jak rozumiem, tak to odbieram, że posiada jakieś informacje, które być może stoją w sprzeczności z tym, co na temat tej sprawy wiemy dzisiaj. Proces, o którym ksiądz arcybiskup mówi toczy się w terminologii kościelnej, prawa kościelnego jest takie określenie sub secreto, a więc w tajemnicy i niestety nie będziemy mieli okazji, mówię niestety ze względu na to, że to być może pokazałoby pewne szersze tło, poznać różnych argumentów. : A do tej pory podobno tylko dwie osoby zostały przesłuchane przez stronę kościelną. : Tak czytałem w prasie. : No właśnie. : Nie
wiem na ile to jest. : Tak powinno być, czy nie. A może po prostu... : Nie wiem, powinno być pewnie tak żeby przesłuchać, jeśli zeznania, które publikowała „Gazeta Wyborcza” dotyczyły co najmniej trzech osób, to pewnie wszystkie te osoby powinny zeznawać, powinny zeznawać także inne. I wydaje mi się, mam taką nadzieję, że tutaj nikt nie będzie działał jakby na niekorzyść także i tej sprawy. To oznacza, że jednak wszystkie osoby zainteresowane zostaną przesłuchane pro- i kontra. : Ale rozumie ksiądz dominikanina Mogielskiego, który wziął w obronę... : Tak, rozumiem jego rozżalenie, rozumiem to, że dominikanin czuje się pokrzywdzony i że dominikanin uważa także, że został poniekąd ukarany za to, że wziął w bronę ludzi słabszych i takich, którzy sami nie mogli w jakiś sposób wyartykułować swojego zdania, swojej opinii. Ale chcę też zaznaczyć dosyć wyraźnie, że gdybym się znalazł w sytuacji, która nie byłaby właśnie taka czarno-biała, zerojedynkowa oczekiwałbym też od swojego biskupa żeby wziął w obronę
przynajmniej werbalnie, dodając mi jakiejś tam otuchy, także i mnie, żebym miał szansę na przedstawienie swojego zdania. No tutaj mamy do czynienia z sytuacją właśnie taką, gdzie, jak sądzę, ksiądz Andrzej jest w jakiejś mierze przez swojego biskupa wzięty w obronę. I mam nadzieję, często podkreślam po to żeby... : A jednocześnie został odsunięty przecież od pracy z młodzieżą, czyli coś jest na rzeczy, prawda, więc skąd ta obrona przez abp Kamińskiego? : Nie, być może mamy tutaj z zasadą, która jest zasadą stosowaną od kilku lat w Kościele na zachodzie Europy, że w takich sytuacjach jednak, na wszelki wypadek mówi się – musisz się odsunąć. : No tak, tylko ta sytuacja się zaczęła w 95 r. może po prostu błąd, że prokuratura od razu nie wkroczyła do akcji? : Dla mnie to jest sytuacja, która, jeśli mówimy tutaj o tym, że mamy tu jakieś znaki zapytania, dla mnie dziwne, ja rozumiem, że wtedy ci wychowankowie ks. Andrzeja mieli po 15, 16 lat, czyli tak naprawdę nie mieli szansy na to żeby przedstawić jasno. Ale po
kilku latach, czyli w ciągu tych kilku lat, kiedy osiągnęli pełnoletniość wydaje mi się popełnili błąd, jeśli ta sytuacja jest prawdziwa, że nie zgłosili tego do prokuratury. : Czyli błąd popełnił, na koniec zapytam, poseł Gowin, który nie zgłosił tej sprawy do prokuratury? : Myślę, że poseł Gowin działał na zasadzie takiej, że swoim autorytetem chciał przekonać biskupa, żeby ta sprawa rozpoczęła się, wyjaśnienie tej sprawy w Kościele. : Dziękuję bardzo, gościem Radia ZET był ksiądz Kazimierz Sowa.