Ks. Lesław Juszczyszyn: byłem tylko dzieckiem
- Zaczęło się, kiedy miałem dziewięć lat. Byłem wtedy ministrantem. Powiedział, że to jest sprawa między mną a Panem Bogiem i nie mogę o tym nikomu powiedzieć. Obnażył mnie. Byłem zaskoczony i zawstydzony - opowiadał w programie "Tomasz Lis na żywo" Lesław Juszczyszyn, który jako dziecko był molestowany przez księdza, i który sam później przez wiele lat był duchownym. Jak podkreślił, Kościół powinien zapłacić za swoje winy.
Gośćmi programu Tomasza Lisa w TVP2 były ofiary wykorzystywania seksualnego przez duchownych. Wśród zaproszonych byli m.in. były ksiądz Lesław Juszczyszyn oraz Marcin K., który od kurii w Kołobrzegu domaga się odszkodowania za molestowanie.
Zobacz także: Ofiara molestowania pisze list do Franciszka
Dramat Lesława Juszczyszyna zaczął się, gdy miał dziewięć lat. - Po jednej z porannych mszy, kiedy było bardzo mało ludzi w kościele; tylko ja i ten ksiądz weszliśmy do zakrystii. Zamknął drzwi na klucz. Przygotował mnie do tego, co miał zrobić, słowami: Lechu, zaraz wydarzy się ważna rzecz. Chcę ci coś ważnego przekazać - opowiadał były duchowny.
Jak tłumaczył, myślał, że ksiądz przeznaczył dla niego jakąś ważną misję. - Dodał, że to sprawa między mną a Panem Bogiem i nie mogę tego nikomu powiedzieć. Obnażył mnie. Byłem zaskoczony i zawstydzony. Przytulał mnie i całował. To powtarzało się do 13. roku życia, z przerwami - mówił Juszczyszyn. - Byłem tylko dzieckiem, miałem dziewięć lat. Nie pomyślałem, że mogę powiedzieć rodzicom, skoro to jest tajemnica - opowiadał.
Jak przyznał, ucieczki przed traumatycznymi wspomnieniami szukał najpierw w nauce, potem w seminarium, do którego wstąpił. Nie uzyskawszy znikąd pomocy, wystąpił z Kościoła katolickiego. - Spowodowało to we mnie ogromne zamieszanie, poczucie winy, grzechu, brudu. Nie wiedziałem, co z tym zrobić, nie miałem do kogo pójść - mówił Juszczyszyn.
Zdaniem byłego duchownego, Kościół powinien zapłacić za swoje winy. - Jestem wściekły, kiedy słyszę biskupów, którzy cały czas wracają do kwestii odszkodowań, do sprawy pieniędzy. Nie mówią o ofiarach, o cierpieniu dzieci, tylko boją się, że będą musieli płacić odszkodowanie. To powinno kosztować - podsumował.
Swoją historię opowiedział też Marcin K., który jako dziecko był wykorzystywany przez Zbigniewa R., proboszcza jednej z parafii w Kołobrzegu. - Miałem 12 lat, byłem na cmentarzu, gdzie ksiądz odprawiał mszę. Ksiądz zaproponował, że odwiezie mnie do domu. Czułem się wyróżnioną osobą. Wielu z moich kolegów będąc dziećmi chciało być księdzem. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, co się stanie. Ksiądz zaprowadził mnie do pokoju. Trwało to przez pół roku - opowiadał w programie Tomasza Lisa Marcin K.
Zbigniew R. został skazany na karę dwóch lat pozbawienia wolności. Do więzienia jednak nie trafił; powodem mają być rzekome problemy zdrowotne proboszcza. Marcin K. jako pierwszy w Polsce, domaga się zadośćuczynienia od kurii na drodze cywilnej; żąda 200 tys. zł odszkodowania.
Źródło: TVP2