Ks. Kazimierz Sowa przeprasza. Ale tylko częściowo
"Nie zamierzam się tłumaczyć z faktu, że czasem spotkam się ze znajomymi przy okazji np. ich imienin. Ani z tego, że mam takich znajomych, a nie innych. Przepraszam natomiast za ubogą wersję kuchennej łaciny" - napisał na Facebooku ks. Kazimierz Sowa. To pierwszy wpis, w którym komentuje nagrania z restauracji "Sowa i Przyjaciele" z jego udziałem.
Kolejną odsłonę afery taśmowej ujawniło TVP Info. Na nagraniach z 2014 roku ks. Sowa radzi biznesmenowi Jerzemu Mazgajowi, by zniszczył "Gazetę Polską". Używa też wulgaryzmów.
W pierwszym komentarzu po ujawnieniu taśm ksiądz w rozmowie z WP odpierał zarzuty, mówiąc: - Generalnie różne rzeczy się komentuje, kiedy spotyka się ze znajomymi. Podkreślał, że Paweł Graś i inni uczestnicy spotkania to ludzie, z którymi się zna od 20 lat.
"Hucpa", "hejt". Ks. Sowa się broni
Teraz na Facebooku rozwinął swoją myśl. "Generalnie sytuacja, w której ktoś podsłuchany musi się tłumaczyć, a podsłuchujący pewnie zacierają ręce, nie jest normalna. I tego wg mnie nic nie usprawiedliwia, ani nie zmieni. Podobnie jak robienia z tego medialnej hucpy i atakowania przy tym np. mojego brata" - pisze ksiądz.
"Jeśli kogoś stać tylko na hejt i szyderczy śmiech to mu w sumie współczuję. Nikomu nie życzę być podsłuchiwanym, bo teraz wiem jakie to niemiłe uczucie, choćby nawet nic z tego nie wynikało" - dodaje.
Przyznaje jedno: "Po prostu nie należy przeklinać i to nie tylko kiedy jest się księdzem".
"Nauczka jaką daje życie bywa bolesna, ale być może potrzebna" - podkreśla ksiądz. Dziękuje przy tym wszystkim, "zwłaszcza kolegom dziennikarzom i księżom", za dobre słowo.
Przeczytaj również: Krystyna Pawłowicz uderza w ks. Kazimierza Sowę. Cięta riposta internauty