Kryzysy, wojny i konflikty 2014

Niestety, kończącego się roku nie można zaliczyć do spokojnych

Obraz

/ 12Niespokojne 12 miesięcy

Obraz
© AFP

Niestety, kończący się rok 2014 nie należał do najspokojniejszych. Co więcej, dawno nie było tak niebezpiecznie w pobliżu polskich granic. Konflikt na Ukrainie, obok powstania Państwa Islamskiego i epidemii wirusa ebola, to jeden z trzech tematów, które jednym chórem wymieniane były przez czołówki światowych mediów jako najważniejsze na przestrzeni ostatnich 12 miesięcy.

Co gorsza, żaden z nich nie jest jeszcze ostatecznie zamkniętym rozdziałem i nie można z całą pewnością wykluczyć, że w 2015 roku nie powrócą ze zdwojoną siłą.

Redakcja Wirtualnej Polski również przygotowała zestawienie najważniejszych wydarzeń w polityce międzynarodowej, ze szczególnym naciskiem na światowe konflikty. Na kolejnych slajdach przedstawiamy nasz subiektywny wybór.

Na zdjęciu: starcia podczas demonstracji w Kijowie, stolicy Ukrainy, w lutym tego roku.

(sol / WP.PL)

/ 12Luty

Obraz
© AFP

Pod koniec lutego rozpoczęła się największa w historii epidemia wirusa ebola. Już w marcu Liberia, Gwinea i Sierra Leone oficjalnie przyznały, że choroba przybiera na ich terytoriach niespotykane dotąd rozmiary, głównie za sprawą tego, że wirus zaczął się rozprzestrzeniać na gęściej zaludnionych terenach.

Przez rok z powodu wirusa zmarło w Afryce ponad sześć tysięcy osób. Odnotowano także pojedyncze przypadki w Stanach Zjednoczonych i Europie.

Organizacja Lekarze bez Granic od początku uskarżała się na nieadekwatną reakcję wobec wybuchu epidemii. Ich zdaniem społeczność międzynarodowa odpowiedziała ze zbyt dużym opóźnieniem. Równie powoli toczą się prace nad szczepionką przeciwko śmiercionośnemu wirusowi.

Choć walka z ebolą wciąż trwa, to ratownicy, lekarze i aktywiści, którzy biorą w niej udział już teraz otrzymali kolektywny tytuł Człowieka Roku magazynu "Time" (czytaj więcej).

Na zdjęciu: Lekarze bez Granic zwalczający ebolę na południu Gwinei.

(sol / WP.PL)

/ 12Marzec

Obraz
© AFP

Kryzys na Krymie rozpoczął się tuż po obaleniu prorosyjskiego prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza. Janukowycz uciekł z kraju, w czasie gdy trwały w nim wielomiesięczne protesty przeciwko niepodpisaniu umowy zbliżającej Kijów do Unii Europejskiej.

Tuż po zniknięciu prezydenta na wschodzie kraju pojawili się prorosyjscy bojówkarze, którym Moskwa udzielała cichego wsparcia. 27 lutego zajęli stolicę Krymu - Symferopol, a w marcu przeprowadzili referendum niepodległościowe, w którym ludność opowiedziała się za przyłączeniem do Rosji.

W maju regiony Donbasu i Ługańska ogłosiły niepodległość, a pół roku później zorganizowały własne wybory. W tym czasie zmieniła się także mapa polityczna zachodniej Ukrainy, gdzie władzę w wyniku wyborów prezydenckich uzyskał Petro Poroszenko, a rząd uformował premier Arsenij Jaceniuk.

Na zdjęciu: mężczyzna z Symferopola przykleja na ukraińską tablicę rejestracyjną nalepkę z rosyjskimi barwami narodowymi.

/ 12Kwiecień

Obraz
© AFP

14 kwietnia w nigeryjskim Chibok w stanie Borno islamscy bojówkarze porwali ponad 200 licealistek, głównie chrześcijanek. W zamian za ich wydanie fundamentaliści domagali się uwolnienia swoich towarzyszy broni. Zuchwała akcja islamistów spotkała się z żywym oburzeniem ludzi na całym świecie.

W sieci wielką popularność zyskał hashtag #BringBackOurGirls (oddajcie nasze dziewczynki - ang.), którym opatrzone zostały miliony wpisów na Twitterze. Z kolei na ulicach wielkich miast każdego kontynentu dochodziło do licznych demonstracji pod tym samym hasłem przewodnim.

Przywódca nigeryjskich islamistów wydaje się jednak nie przejmować żadnymi prośbami i groźbami. W listopadzie Abubakar Shekau przekazał, że nie ma żadnych szans na uwolnienie uczennic. - Ta kwestia nie istnieje, ponieważ dawno temu je zaślubiliśmy - mówił w swoim wystąpieniu, dodając, że porwane dziewczęta przeszły na islam (czytaj więcej).

Na zdjęciu: jedna z demonstracji przed konsulatem Nigerii w Nowym Jorku. Na pierwszym planie znana piosenkarka Alicia Keys.

/ 12Maj

Obraz
© AFP

22 maja władzę w Bangkoku przejął generał Prayuth Chan-ocha. Wojskowy zamach stanu był zwieńczeniem trwających od siedmiu miesięcy antyrządowych protestów, które zaczęły coraz bardziej wzbierać na sile. W ich czasie zginęło 28 osób, a setki osób zostały ranne.

Co warte podkreślenia, sam wojskowy zamach stanu okazał się bezkrwawy. Został formalnie sfinalizowany przez parlament i króla Tajlandii, którzy zaakceptowali generała na stanowisku premiera.

Przed kolejnymi wyborami parlamentarnymi, które mają się odbyć jesienią 2015 roku, wojskowi zapowiadają uchwalenie nowej konstytucji i liczne reformy systemowe. Nie jest do końca jasne, w którym kierunku pójdą zaplanowane zmiany, dlatego część społeczeństwa jest zaniepokojona, że kraj może zboczyć z demokratycznej drogi ku ścieżce autorytaryzmu lub nawet dyktatury.

Na zdjęciu: demonstracja w Bangkoku przeciwko przejęciu władzy przez wojskowych.

/ 12Czerwiec

Obraz
© YouTube

W grudniu 2011 roku Amerykanie zakończyli wojnę w Iraku. Wydawało im się wówczas, że w miejsce świeckiej tyranii pozostawiają po sobie względnie stabilny region i demokratyczne rządy.

Sytuacja gwałtownie zmieniła się w tym roku, gdy do głosu doszli radykalni islamiści, którzy zainstalowali na części terenów Syrii i Iraku system religijnej dyktatury.

Państwo Islamskie, które wcześniej uznawane było za iracką komórkę Al-Kaidy, działa w tak brutalny sposób, że nawet organizacja nieżyjącego Osamy bin Ladena odżegnuje się od dzisiejszych działań jego bojowników. Bezwzględność pozwoliła Abu Bakowi al-Baghdadiemu, liderowi Państwa Islamskiego, ogłosić powstanie kalifatu na podbitych terenach. Sam przywódca ogłosił się kalifem i przyjął imię Ibrahim.

Państwo Islamskie stale dowodzi, że jego struktury są zagrożeniem nie tylko dla miejscowej ludności oraz wszelkiego rodzaju mniejszości religijnych i etnicznych, ale także dla Zachodu. Terroryści regularnie przeprowadzają egzekucje zakładników z zachodnich państw, które nagłaśniają w internecie. W kolejnych miesiącach brutalne nagrania islamistów wymusiły reakcję społeczności międzynarodowej ze Stanami Zjednoczonymi na czele.

Na zdjęciu: bojownicy Państwa Islamskiego tuż przed egzekucją syryjskich żołnierzy.

/ 12Lipiec

Obraz
© AFP

Prawie 2,2 tys. ofiar po stronie palestyńskiej (w tym 50-70 proc. cywili) i 66 po stronie izraelskiej (choć niektóre źródła mówią o nawet ponad 400 ofiarach) - taki był bilans ostatniego konfliktu w Strefie Gazy.

Wszystko rozpoczęło się od porwania trójki żydowskich nastolatków na Zachodnim Brzegu. Izrael natychmiast oskarżył o uprowadzenie bojowników Hamasu. Znalezienie ciał zaginionych wywołało antyarabskie zamieszki. 30 czerwca wściekli Izraelczycy zamordowali w odwecie palestyńskiego nastolatka, co z kolei wywołało gniew arabskiej społeczności. Strona żydowska postanowiła "uspokoić" nastroje bombardowaniami w Strefie Gazy, co oczywiście przyniosło odwrotny skutek, w postaci odwetowych ostrzałów rakietowych.

Wymiana ognia trwała do sierpnia, a w międzyczasie doszło nawet do lądowej interwencji izraelskich wojsk. W ponad miesięcznej wymianie ognia nie było zwycięzców, za to był jeden przegrany - ofiary cywilne.

Na zdjęciu: Palestyńczycy wśród gruzów pozostawionych po izraelskich bombardowaniach w Strefie Gazy.

/ 12Lipiec

Obraz
© AFP

17 lipca doszło do najgłośniejszego wydarzenia w czasie wojny na wschodzie Ukrainy. Na terytorium konfliktu rozbił się pasażerski samolot linii Malaysia Airlaines, które kilka miesięcy wcześniej utraciły nad Oceanem Indyjskim takiego samego boeinga 777.

Tym razem malezyjska maszyna została zestrzelona i do dziś obie strony konfliktu obarczają się za to winą. Tuż po katastrofie separatyści chwalili się skutecznym strąceniem samolotu, który prawdopodobnie uważali za wojskowy transporter. Jednak w chwilę po obwieszczeniu "sukcesu" wycofali się i obarczyli winą ukraińską artylerię.

Zachód wskazywał winę prorosyjskich rebeliantów, którzy przy pomocy broni dostarczanej przez Moskwę mieli zestrzelić samolot, na pokładzie którego były 283 osoby, w tym aż 80 dzieci.

Dzień po katastrofie Barack Obama przekazał, że według danych amerykańskiego wywiadu, atak przeprowadził jeden z oddziałów separatystów. Stany Zjednoczone i Unia Europejska odpowiedziały sankcjami, które początkowo Moskwa miała za nic. Jednak ostatnie doniesienia gospodarcze z Rosji oraz słabnący rubel pokazują, że ekonomiczne naciski na Moskwę mogą przynosić realny skutek.

Na zdjęciu: ukraińscy ratownicy wyciągają ciała ofiar z miejsca katastrofy.

/ 12Sierpień

Obraz
© AFP

Błyskawiczne podboje Państwa Islamskiego w połączeniu z mordowaniem amerykańskich zakładników zmusiły Stany Zjednoczone do reakcji. Zawiązała się międzynarodowa koalicja pod przewodnictwem USA. Amerykańskie lotnictwo w sierpniu rozpoczęło naloty na samozwańczy kalifat, najpierw na terenie Iraku, a miesiąc później w Syrii.

Waszyngton wysłał również na miejsce około trzech tysięcy wojskowych doradców, którzy instruują armię iracką oraz kurdyjskich bojowników, którzy są jedynymi siłami lądowymi, stojącymi na drodze islamistów.

Chociaż naloty spowolniły tryumfalny pochód Państwa Islamskiego, to większość ekspertów wskazuje, że obecne działania mogą nie wystarczyć do całkowitego wyparcia terrorystów z zajętych terytoriów. Część komentatorów zza oceanu ocenia, że za silniejszym zaangażowaniem w wojnę mogliby opowiedzieć się republikanie, którzy przejmą większość w senackich ławach z początkiem 2015 roku. Jednak na ich drodze wciąż będzie stał prezydent Barack Obama.

Na zdjęciu: generał William C. Mayville Jr. na konferencji prasowej o bombardowaniu pozycji Państwa Islamskiego.

10 / 12Wrzesień

Obraz
© AFP

Pekin sprowokował wybuch społecznego niezadowolenia w swojej "specjalnej strefie administracyjnej", gdy ogłosił, że tylko kandydaci zaakceptowani przez stolicę będą mogli wystartować w wyborach na szefa administracji regionu w 2017 roku.

Mieszkańcy Hongkongu uznali to za zbyt daleko idącą ingerencję i złamanie zasady "jedno państwo, dwa systemy". Ludzie wyszli na ulicę, gdzie demonstrowali, zakładali miasteczka namiotowe i ścierali się z służbami bezpieczeństwa.

Szczyt demonstracji przypadł na wrzesień. Od tamtej pory liczba protestujących sukcesywnie malała, by ostatecznie opuścić ulice w grudniu. Komentatorzy podkreślają jednak, że choć ruch sprzeciwu zniknął z centrum miasta, nie oznacza to, że demonstranci powiedzieli ostatnie słowo.

Jedną z centralnych postaci protestów był zaledwie 18-letni Joshua Wong, który znalazł się w prestiżowych zestawieniach m.in. "Time'a", "Foreign Policy" czy agencji AFP. Nastolatek jest typowany przez społeczeństwo na "ludowego kandydata" w wyborach w 2017 roku. Można być niemal pewnym, że ta nominacja nie znajdzie aprobaty w Pekinie, a stąd już tylko krok do wybuchu kolejnej fali niezadowolenia.

Na zdjęciu: demonstranci okupujący centrum Hongkongu.

11 / 12Grudzień

Obraz
© AFP

Najpierw świat obiegła wiadomość o zamachu w Sydney, gdzie terrorysta zabarykadował się w kawiarni z kilkudziesięcioma zakładnikami, by dzień później, 16 grudnia, ludźmi na całym świecie wstrząsnęła wiadomość o krwawym ataku na szkołę w Pakistanie.

W szturmie talibów na placówkę w Peszawarze zginęło 145 osób, w tym aż 132 dzieci. Był to najtragiczniejszy zamach terrorystyczny w historii Pakistanu, który i bez tego jest jednym z krajów najbardziej narażonych na ataki islamistów.

Od kilku miesięcy pakistański rząd prowadzi intensywną ofensywę przeciwko talibom. Premier kraju natychmiast po ataku zapowiedział, że wysiłki armii nie tylko nie ustaną, ale będą prowadzone wspólnie z wojskami Afganistanu. Przyszły rok pokaże jak wojska obu krajów radzą sobie z talibami bez bezpośredniego wsparcia koalicji ISAF.

Na zdjęciu: ratownicy i ochotnicy z trumną z uczniem zabitym w zamachu.

12 / 12Rok 2014

Obraz
© AFP

Zaangażowanie Rosji w wojnę na Ukrainie sprawiło, że Moskwa i Zachód uwikłały się w konflikt, który niektórzy analitycy już teraz nazywają "nową zimną wojną". Mówił o niej zresztą sam Władimir Putin, rzecz jasna obwiniając wyłącznie Zachód o pogorszenie stosunków z Rosją.

Konsekwencje zajęcia Krymu w marcu tego roku wciąż nie są jeszcze do końca znane. Wiadomo jednak, że o ile ten ruch przyniósł prezydentowi poklask wśród rodaków, to w Europie spotkał go za to ostracyzm. Putin wydaje się tym jednak nie przejmować i konsekwentnie gra agresywną kartą. Rosyjskie bombowce strategiczne przelatują w pobliżu Europy, okręty przeprowadzają serie ćwiczeń, a na dalekowschodnich rubieżach testowana jest nuklearna triada.

Nie jest wykluczone, że przyszły rok znowu upłynie pod znakiem konfrontacji Rosji z Zachodem. Wszystko zależy od tego, jak daleko będzie gotów tym razem posunąć się Władimir Putin.

(sol / WP.PL)

Wybrane dla Ciebie

Chińczycy zestrzelili meteor? Niezwykłe nagrania w sieci
Chińczycy zestrzelili meteor? Niezwykłe nagrania w sieci
Nigeria chce sprzedawać gaz Europie. Planuje budować gazociąg z Libią
Nigeria chce sprzedawać gaz Europie. Planuje budować gazociąg z Libią
"Bylibyśmy zdolni". Sikorski o przechwytywaniu dronów nad Ukrainą
"Bylibyśmy zdolni". Sikorski o przechwytywaniu dronów nad Ukrainą
Szczyt w Katarze. "Ukarać Izrael za wszystkie zbrodnie"
Szczyt w Katarze. "Ukarać Izrael za wszystkie zbrodnie"
Zorro uratowany. Akcja ratunkowa na autostradzie we Włoszech
Zorro uratowany. Akcja ratunkowa na autostradzie we Włoszech
Elbląg w gotowości: Rośnie poziom wody w rzece Kumiela
Elbląg w gotowości: Rośnie poziom wody w rzece Kumiela
Zmarł biskup Antoni Dydycz. Miał 87 lat
Zmarł biskup Antoni Dydycz. Miał 87 lat
Dożynki u Nawrockich. Prezydent pokazał, jak się bawili
Dożynki u Nawrockich. Prezydent pokazał, jak się bawili
MSZ wezwało ambasadora. Reakcja po incydencie w Rumunii
MSZ wezwało ambasadora. Reakcja po incydencie w Rumunii
Ukraińcy uderzyli w Primorsku. Zełenski zabrał głos po ciosie w Rosję
Ukraińcy uderzyli w Primorsku. Zełenski zabrał głos po ciosie w Rosję
Niemcy wybierają. Przewaga CDU, duży wzrost skrajnej prawicy.
Niemcy wybierają. Przewaga CDU, duży wzrost skrajnej prawicy.
Spotkanie w cieniu konfliktu. Szef MSZ Chin w Warszawie
Spotkanie w cieniu konfliktu. Szef MSZ Chin w Warszawie