Wszystko, co powinieneś wiedzieć o Państwie Islamskim
W ich rękach znalazły się znaczne obszary Syrii i Iraku, a razem z nimi wszystkie bogactwa naturalne tych ziem. Zdobyli je żelazem i krwią, przy czym w drugim przypadku chodzi o ofiary wśród cywili. Latem ogłosili powstanie kalifatu. I zapowiadają, że to jeszcze nie koniec. Spędzają sen z powiek wywiadom zachodnich państw, bo coraz więcej zagranicznych obywateli marzy o dołączeniu w szeregi sunnickich ekstremistów. Czym jest Państwo Islamskie?
Na czele tej organizacji stoi Abu Bakr al-Baghdadi, czy też jak woli się sam nazywać - kalif Ibrahim. Urodził się w środkowym Iraku, studiował nauki o islamie, w końcu wstąpił na ścieżkę zbrojnego dżihadu. Właściwie nie ma wielu pewnych informacji o nim. USA oferują obecnie za głowę Baghdadiego 10 mln dolarów. Co ciekawe, po inwazji na Irak był on krótko w amerykańskim więzieniu w tym kraju, Camp Bucca. Waszyngton zapewne bardzo żałuje, że "kalif Ibrahim" do dziś nie jest za kratami.
W czerwcu znajdujący się pod jego dowództwem dżihadyści z Państwa Islamskiego Iraku i Lewantu (potem nazwę skrócono) przeprowadzili błyskawiczną ofensywę w północnym Iraku. A swój szlak znaczyli ciałami po zbiorowych egzekucjach: od irackich wojskowych, którzy chcieli uciec, przez członków mniejszości religijnych - jazydów i chrześcijan, po swoich współbraci, sunnitów, którzy jednak byli przeciwni rządom PI. Na opanowanych w Iraku ziemiach i tych, które już kontrolowali w Syrii, ogłosili powstanie kalifatu.
PI przejęło kontrolę nad obszarami, gdzie znajdują się pola naftowe, gaz ziemny i kopalnie fosforanów. Przemyt tych bogactw naturalnych stał się znaczącym źródłem finansowania organizacji. Wystarczy przypomnieć, że Irak jest czwartym na świecie największym eksporterem ropy. Według raportu Thomson Reuters Accelus, PI ma kontrolować do 10 proc. zdolności produkcyjnej ropy w tym kraju i ponad 60 proc. w Syrii.
Dżihadyści zarabiają też okrągłe sumy na "podatkach" (np. za przejazd przez ich tereny ciężarówek czy "ochronę") oraz porwaniach dla okupu. W sumie roczny przychód PI - jak podano w raporcie - na jego "przedsięwzięciach" to ok. 3 mld dolarów. Co warte podkreślenia, twórcy dokumentu dla Thomson Reuters Accelus założyli, że dżihadyści handlują po zaniżonych, czarnorynkowych cenach. Zdaniem Charlesa Brisarda, eksperta od finansowanie terroryzmu, który rozmawiał z Reutersem, to i tak może nie wystarczyć, by dżihadyści byli w stanie sprawnie zarządzać swoim kalifatem.
Ale to, czego nie wzięto pod uwagę w raporcie, to rabunki. Opanowując Mosul, drugie największe miasto Iraku, ekstremiści mieli m.in. zdobyć gotówkę z banków. Do tego dochodzą łupy z baz wojskowych. Jak na ironię, islamiści posługują się więc teraz często amerykańską bronią lub wozami, które USA dostarczyło w ramach pomocy irackiej armii.
Według władz irackiego Kurdystanu, armia Państwa Islamskiego może liczyć nawet 200 tys. ludzi. Wielu z nich to zagraniczni bojownicy. ONZ ocenia, że w szeregach różnych grup dżihadystycznych w Syrii i Iraku walczy 15 tys. obcokrajowców z 80 krajów.
Rosnące w siłę PI coraz bardziej więc niepokoi USA, kraje Europy i ich bliskowschodnich sprzymierzeńców. W sierpniu zawiązali koalicję przeciwko tej organizacji. Tylko niektórzy jej członkowie biorą udział (lub wspierają) powietrzne ataki na cele dżihadystów. Inni dostarczają sprzęt wojskowy, broń czy amunicję przeciwnikom PI (Kurdom i tzw. umiarkowanym rebeliantom w Syrii) albo po prostu przekazali sumy na pomoc humanitarną (ta ostatnia grupa nie jest oznaczona w infografice). Czy to wystarczy, by pokonać mroczne imperium islamistów? Zapytaliśmy o to eksperta - czytaj więcej.