Kryzys na granicy. Eksperci dla WP: "Merkel rzuciła Łukaszence koło ratunkowe"
- Ministerstwo Spraw Zagranicznych miało informację o rozmowie Angeli Merkel z Alaksandrem Łukaszenką i zna jej przebieg - twierdzi w rozmowie z WP rzecznik MSZ Łukasz Jasina. Niemiecka kanclerz jest krytykowana przez polskich ekspertów za rozmowę z białoruskim dyktatorem. Jak słyszymy nieoficjalnie, rząd PiS także nie podchodzi do inicjatywy Merkel z większym entuzjazmem, choć oficjalnie MSZ nie chce wydawać komunikatów w tej sprawie.
Angela Merkel swoim poniedziałkowym telefonem do Łukaszenki ws. kryzysu na granicy zrobiła dokładnie to, czego oczekiwały od niej strony białoruska i rosyjska - mówi Wirtualnej Polsce Wojciech Konończuk, wicedyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich.
- Wiemy, że pani Merkel usłyszała od Putina, żeby bezpośrednio rozmawiać z Mińskiem. Strona białoruska zatem "sprzedaje" rozmowę kanclerz z Łukaszenką jako sukces, jako ustępstwo ze strony Unii Europejskiej. Białoruska machina propagandowa triumfuje. No i kluczowe pytanie: czy ta rozmowa do czegokolwiek doprowadziła? Eskalacja na granicy, którą dziś obserwujemy, wskazuje, że nie - dodaje ekspert.
Jeden z najbardziej znanych dziennikarzy zajmujących się sprawami zagranicznymi, Jerzy Haszczyński uznał z kolei, że "Angela Merkel na pożegnanie zrobiła błąd". "Nie ma uzasadnienia dla prowadzenia bezpośrednich negocjacji z Łukaszenką przez przywódcę państwa unijnego. Poza humanitarnym. Ale co z humanitaryzmem wobec białoruskich ofiar białoruskiego reżimu?" - zapytał retorycznie na Twitterze Haszczyński. - Niewątpliwie [rozmowa kanclerz] jest dowodem na uleganie szantażowi Łukaszenki. Jest uznaniem dla dyktatora, Merkel wyciągnęła go z izolacji, potraktowała jak partnera - uważa dziennikarz.
Także inni polscy eksperci wskazują, że Angela Merkel swoją trwającą godzinę rozmową z Łukaszenką uwiarygodniła białoruskiego dyktatora. Nawet jeśli nie miała takich intencji.
"Miara izolacji Polski". Jak ignorują nas Niemcy
- Po pierwsze Łukaszenka osiągnął to, co chciał, czyli jakąś formę uznania go za sprawującego władzę. Po drugie stoi to w sprzeczności z komunikatem UE w sprawie sankcji. Po trzecie pokazuje brak jedności wśród państw UE - wylicza Anna Maria Dyner, analityczka Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Wicedyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich Wojciech Konończuk podkreśla, że Merkel za rozmowę z Łukaszenką krytykowana jest także w mediach niemieckich. Dlaczego zatem kanclerz zdecydowała się na tak ryzykowny ruch? - Myślę, że to wynika z pewnej niemieckiej kultury politycznej. Czyli dialog i dyskusja za wszelką cenę. Nieważne z kim. Jednak pani kanclerz błędnie to skalkulowała. Jej rozmowa nie uspokoiła sytuacji na granicy, przeciwnie. Rzuciła Łukaszence koło ratunkowe - mówi nam wiceszef OSW.
- Angela Merkel zrobiła błąd, bo pośrednio uznała Łukaszenkę za legalnego przywódcę Białorusi. Czyli inaczej niż Unia Europejska. Z drugiej jednak strony to Łukaszenka jest "właścicielem" tego kryzysu, a kanclerz Merkel nie chce powtórki z 2015 roku. Z tego punktu widzenia, czysto pragmatycznego, uznała, że z "diabłem" też trzeba rozmawiać - tłumaczy w rozmowie z WP dr Marcin Zaborowski, były dyrektor PISM, szef pisma Res Publica Nova.
Ekspert ubolewa, że "Polski w tej rozmowie nie ma". - To jest miara naszej izolacji w Europie. Polski nie angażuje się do rozmów na najwyższym szczeblu. Ewentualnie informuje się nas o tym, że do takich rozmów doszło. Taka sytuacja byłaby kompletnie nie do pomyślenia przed 2016 rokiem, że o sprawach bezpośrednio dotyczących Polski rozmawia się z pominięciem naszego rządu. Niestety, ale dziś się nie liczymy. Dlatego rozmawia się ponad naszymi głowami - przekonuje dr Zaborowski.
Romaszewska-Guzy: UE jest niewydolna, Merkel – naiwna
Inny punkt widzenia ma znawczyni Białorusi, Agnieszka Romaszewska-Guzy. - Nie można mówić, że powodem obecnej sytuacji, jest to, iż mamy jako kraj słabą pozycję. Powodem są aczej powstające w UE ruchy odśrodkowe, które powodują brak kolektywnych działań w obszarze bezpieczeństwa. Unia jest dziś bardzo niewydolna w tych działaniach, niesprawna. Efektem jest to, że poszczególne państwa próbują sobie radzić same, wykorzystując stare mocarstwowe nawyki - mówi Wirtualnej Polsce dyrektorka Biełsat TV.
Agnieszka Romaszewska-Guzy uważa, że rozmowa Angeli Merkel z Aleksandrem Łukaszenką nie przyniesie niczego poza zachęceniem białoruskiego dyktatora do dalszej eskalacji działań. - Poza tym sankcje ze strony UE wobec reżimu są bardzo słabe - twierdzi dyrektor Biełsat TV. Jak uważa nasza rozmówczyni, działania niemieckiej kanclerz pokazują podejście: "wielcy decydują o losie mniejszych".
- Dlaczego Merkel to zrobiła? Bo ona taka jest. Tutaj zachowała się bardziej jak córka pastora, niż jak polityk. Ona zapewne (nie bez powodu) uważa, że ten kryzys może przerodzić się w coś strasznego, w wojnę, w konflikt zbrojny. I miała nadzieję, że jeśli porozmawia z Łukaszenką, o coś poprosi, "zainicjuje dialog", to coś się zmieni. Nie widzę jej złej woli w tym. Ale to naiwne podejście - mówi Agnieszka Romaszewska-Guzy.
- Jeśli pani Merkel zależy na pokoju, to nie może prowadzić polityki lekceważenia Europy Środkowo-Wschodniej. Bo to się nigdy nie sprawdziło i nie sprawdzi - konkluduje rozmówczyni WP.
Chłodno na linii PiS-Merkel
Jak pisaliśmy w Wirtualnej Polsce, polski rząd nie był zadowolony z wcześniejszych działań Merkel. Przypomnijmy: niemiecka kanclerz o sytuacji na polsko-białoruskim pograniczu rozmawiała kilka dni temu z Władimirem Putinem.
Jak dowiedziała się Wirtualna Polska, niemiecka kanclerz nie informowała o swoich działaniach premiera Mateusza Morawieckiego - ani przed, ani po rozmowie z rosyjskim przywódcą.
- Kanclerz Angela Merkel powinna najpierw do Polski zadzwonić. Na pewno nie powinna rozmawiać z Putinem ponad przywódcami państwa polskiego - mówił rzecznik resortu spraw zagranicznych Łukasz Jasina. Wiceszef MSZ Marcin Przydacz w programie "Tłit" Wirtualnej Polski dodawał: - Być może Angela Merkel chciała dobrze, ale zabrakło konsultacji wewnątrz UE. Być może intencje były słuszne, ale wykonanie nie do końca.
Merkel - jak relacjonował rzecznik rządu Niemiec - poprosiła Putina, aby "wpłynął na reżim w Mińsku". Bezskutecznie: Putin stwierdził, by Unia Europejska sama porozmawiała z białoruskim rządem w celu znalezienia rozwiązania.
Merkel postanowiła więc zadzwonić do Łukaszenki. Czy polski rząd o tym wiedział? Rzecznik MSZ twierdzi, że tak. I że zna rzekomo przebieg rozmowy niemieckiej kanclerz z białoruskim dyktatorem. Więcej informacji oficjalnie biuro prasowe resortu przekazać nie chce. Nieoficjalnie wiadomo, że polscy dyplomaci nie są zadowoleni z działań Angeli Merkel.
Rząd sięgnie po "opcję atomową" ws. Białorusi? Jasny sygnał rzecznika
Jak pisaliśmy w WP, środowisko białoruskiej opozycji, w tym jego liderka Swiatłana Cichanouska, nie zostało uprzedzone przed rozmową Angeli Merkel z Alaksandrem Łukaszenką. Źródła zbliżone do najważniejszych białoruskich opozycjonistów twierdzą, że telefoniczna rozmowa niemieckiej kanclerz z białoruskim dyktatorem była warunkiem postawionym przez Władimira Putina. "Białoruski naród czuje się zdradzony" - mówi nieoficjalnie jeden z najważniejszych przedstawicieli białoruskiej diaspory w Polsce.
Rozmowa Angeli Merkel z Alaksandrem Łukaszenką wzbudziła oburzenie wśród przedstawicieli białoruskiej opozycji. Jej liderzy, którzy od ponad roku walczą o przeprowadzenie uczciwych wyborów, są zszokowani, że niemiecka kanclerz - z którą opozycjoniści do tej pory mieli bliskie stosunki - zdecydowała się na taki ruch. Była to pierwsza rozmowa unijnego przywódcy z dyktatorem od czasu sfałszowanych wyborów w sierpniu 2020 roku.