"To jest absurd". Zbliża się przełomowy moment wojny?
Światowi i polscy przywódcy alarmują, że wchodzimy w krytyczną fazę wojny w Ukrainie. - Putin wie, że ma teraz szansę, której nie miał nigdy wcześniej - ocenia gen. Waldemar Skrzypczak w rozmowie z Wirtualną Polską. - Jeśli Ukraina nie dostanie wsparcia, osiągnie swoje cele - ostrzega.
20.04.2024 | aktual.: 20.04.2024 13:10
- Wszyscy zdają sobie sprawę, że moment jest krytyczny i rzeczywiście najbliższe tygodnie, być może, mogą nawet rozstrzygnąć o losach tej wojny - stwierdził w czwartek po wizycie w Brukseli Donald Tusk.
To nie jedyna tak dramatyczna ocena, a jedna z wielu. - Jeśli USA nie przekażą Ukrainie broni, ten kraj może przegrać wojnę z Rosją jeszcze przed końcem 2024 roku, a przynajmniej Putin może znaleźć się w sytuacji, w której będzie w stanie dyktować warunki politycznego porozumienia - ostrzegł z kolei szef amerykańskiej Centralnej Agencji Wywiadowczej (CIA) William Burns.
To tylko część wypowiedzi polskich i światowych przywódców, którzy ostrzegają przed problemami, które piętrzą się przed Ukraińcami. Nie ma dnia, żeby z Ukrainy nie docierały do nas niepokojące wieści. Rosjanie atakują ukraińskie miasta i infrastrukturę cywilną z największą intensywnością od początku wojny. Ataki są coraz bardziej dotkliwe właśnie ze względu na uszczuploną obronę przeciwlotniczą.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Nie ma czym, ani kim walczyć. Ustawa mobilizacyjna dopiero wchodzi w życie, a rosyjska ofensywa się już zaczyna - ocenia sytuację na froncie gen. Waldemar Skrzypczak. - W tej chwili Ukraińcy są pozbawieni wsparcia z USA i nie mają czym walczyć. Powiedziałbym, że to skazywanie Ukrainy na to, że Putin ma szansę tę wojnę wygrać - podkreśla w rozmowie z Wirtualną Polską.
Wojskowy nie owija w bawełnę i wprost mówi, że Ukraińcy nie mają obecnie "głębi operacyjnej, bo nie mają czym i kim jej obsadzić". - Są skazywani na katastrofę - podkreśla.
Decyzja Kongresu coraz bliżej
Zachód również dostrzega problemy Ukrainy, dlatego stara się interweniować. Decyzja Kongresu o odblokowaniu środków pomocowych - łącznie ok. 61 mld dolarów - zapadnie w ciągu najbliższych godzin. Tym samym zostałby przełamany wielomiesięczny impas, który miał zmusić do większego działania Europę. Jej jednak niezwykle ciężko było wejść w buty Amerykanów, którzy przez wiele miesięcy odgrywali największą rolę w kwestii pomocy Ukrainie.
- Widać wyraźnie, że parę miesięcy temu była koordynacja tego wsparcia, taka polityczno-wojskowa. W momencie, w którym USA się z tego wyłączyły - nie ma lidera. To jest problem, bo Niemcy chcą coś dać, Holendrzy chcą coś dać, Polska chce coś dać, ale nie ma tego lidera, nie ma spójności planistycznej, która by powodowała, że Ukraińcy mogą liczyć na jakieś ukierunkowane działania. Nie ma komu wypełnić tej pustki. Ukraina nie ma czasu się zastanawiać, bo ginie - tłumaczy gen. Skrzypczak.
- To, że w Kongresie się gra Ukrainą - bo to gra - jest katastrofą. To poświęcenie Ukrainy. Amerykanie, którzy budowali koalicję wspierającą Ukrainę, którzy nas namawiali do wsparcia, praktycznie się z niego wycofali. To oni dawali zasadniczą część wsparcia. To od nich zależała w głównej mierze kondycja ukraińskiej armii - dodaje.
Z krytyczną oceną gen. Skrzypczaka nie zgadza się natomiast gen. Polko, który w rozmowie z Wirtualną Polską tłumaczy, że brak pomocy ze strony USA zmusił do działania Europę. Wojskowy przyznaje, że patrzy na sprawę pozytywnie.
- Stany Zjednoczone nie były hamulcowym. USA obudziły w końcu Europę. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Emmanuel Macron mówi innym językiem. Nasza ofensywa dyplomatyczna też zrobiła swoja. Minister Sikorski robi tutaj dobrą robotę. Europa też się budzi do wspierania Ukrainy w dużo większym stopniu niż do tej pory. Same USA nie prowadzą przecież działalności charytatywnej - podkreśla.
- Niestety, w ostatnich latach to wspieranie Ukrainy wynika bardziej z interesów gospodarczych niż z obrony wartości. USA za dużo zainwestowały w Europę i Ukrainę, żeby to odpuścić. To nie tylko byłby klęska wizerunkowa, ale i ekonomiczna strata - dodaje.
NATO reaguje na apele Zełenskiego
Decyzja kongresu nie zmieni jednak sytuacji na froncie z dnia na dzień. W piątek zareagowało NATO. - Członkowie Sojuszu zdecydowali dostarczyć więcej systemów obrony powietrznej Ukrainie - powiedział sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg. Decyzję ogłosił na konferencji po wirtualnym posiedzeniu Rady NATO-Ukraina.
- Oprócz Patriotów istnieje inna broń, którą mogą zapewnić sojusznicy, w tym SAMP/T i wiele innych. Ci, którzy nie mają dostępnych systemów, zobowiązali się zapewnić wsparcie finansowe na zakup (systemów obrony powietrznej - przyp. red.) dla Ukrainy - przekazał w piątek Stoltenberg.
- Pomoc jest już w drodze - dodał.
Tu również sytuacja jest, niestety, analogiczna do tej z USA. Deklaracja Stoltenberga i członków Sojuszu nie zmienią położenia Ukrainy z dnia na dzień - a ta jest niezwykle trudna. Gen. Skrzypczak ostrzega, że każdy dzień zwłoki powoduje dalsze problemy dla Kijowa, z czego doskonale zdaje sobie sprawę Władimir Putin, który - zdaniem eksperta - będzie chciał wykorzystać sytuację.
- Putin wie, że ma teraz szansę, której nie miał nigdy wcześniej - uważa, że musi ją teraz wykorzystać. Należy oczekiwać szturmów na pozycje i prób przełamania. Jeśli Ukraina nie dostanie wsparcia, Putin osiągnie swoje cele. Upokorzy Ukrainę i wtedy zaproponuje pokój na swoich warunkach - tłumaczy.
Gen. Polko widzi światełko w tunelu. "Trzeba dać Ukraińcom czas"
W podobnym tonie wypowiada się także gen. Polko. - Ukraina ma ogromne problemy. UE nie wywiązała się ze swoich zobowiązań, których sama się podjęła. USA zablokowały pomoc finansową. Ponadto doszły do tego problemy wewnętrzne m.in. z korupcją, z poborowymi, którzy uciekli, oraz z wewnętrzną walką polityczną, która także rozbija morale żołnierzy - mówi.
Wojskowy przyznaje, że Ukraina "musi teraz nadrobić zaległości", które pomogą umocnić front i odeprzeć spodziewaną rosyjską ofensywę. Pomóc mają w tym właśnie przekazane przez zachodnich sojuszników środki. - Trzeba dać Ukraińcom czas, żeby umocnili się na pozycjach, które mają. Jest za wcześnie, żeby mówić o ofensywie. Trzeba się umocnić na pozycjach obronnych, zbudować potencjał. Nie ma prawdziwej ofensywy bez lotnictwa. Oczekujemy od Ukraińców, że dzisiaj dostaną F-16, a jutro wygrają wojnę. To jest absurd - tonuje.
Gen. Polko nie traci jednak optymizmu. - Trzeba przejść do obrony, a ja nie widzę możliwości rosyjskiego przełamania. Rosjanie chcą zdobyć miejscowości, które trudno dostrzec na mapie. Chcieliby zdobyć Charków - na tym im zapewne bardzo zależy - co byłoby znaczącym strategicznym zwycięstwem, które podniosłoby jeszcze bardziej ich ducha bojowego. Mam nadzieje, że to się jednak nie wydarzy. Mam nadzieje, że wsparcie dotrze na czas i obrona ukraińska to wytrzyma. Ukraińcy wiedzą, o co walczą - podsumowuje.
Tomasz Waleński, dziennikarz Wirtualnej Polski