PolskaKrótkowzroczność Alicji

Krótkowzroczność Alicji

Twarz córeczki mogę zobaczyć tylko z bliska – użala się Alicja Tysiąc w wywiadzie dla „Dziennika”. Wcześniej robiła wszystko, żeby córeczki w ogóle nie oglądać.

Krótkowzroczność Alicji
Źródło zdjęć: © Gość Niedzielny

Alicja Tysiąc nosi grube okulary, bo od lat cierpi na wysoką krótkowzroczność zwyradniającą. W 2000 roku, gdy była już matką dwójki dzieci, zaszła w kolejną ciążę. Zaszła, choć lekarze mówili jej o ryzyku pogłębienia się schorzenia. Nie chcieli jednak wydać jej zaświadczenia, zalecającego aborcję z przyczyn zdrowotnych. Jak się okazuje, zupełnie słusznie, bo takich przyczyn po prostu nie było. Mówi o tym prof. Bogdan Chazan, specjalista w dziedzinie ginekologii i położnictwa.

– Ciąża nie zaburza przebiegu krótkowzroczności. Nie było powodu twierdzić, że w wyniku ciąży wzrok Alicji Tysiąc się pogorszy. Niestety, w przeświadczeniu wielu lekarzy, również niedouczonych okulistów, ciąża może na to wpłynąć. Lekarze, którzy przestrzegali przed tym panią Tysiąc, przekazali jej informacje niezgodne z wiedzą medyczną – mówi stanowczo profesor Chazan.

Potwierdza to krajowy konsultant w dziedzinie okulistyki prof. Jerzy Szaflik. – Nie ma żadnego związku przyczynowo-skutkowego pomiędzy urodzeniem dziecka a pogorszeniem się wzroku Alicji Tysiąc. To naturalny skutek choroby – mówi. Podkreśla, że choroba Alicji Tysiąc jest postępująca, a jej ciąża nie miała na to wpływu. Profesor Szaflik reprezentował polski rząd w Strasburgu. Chciał przedstawić tam powyższe racje medyczne, lecz przewodniczący Trybunału dwukrotnie odrzucił wniosek o możliwość wypowiedzenia się na ten temat. – Nikt mnie nie chciał słuchać. Ich interesowały tylko sprawy formalno-prawne – opowiada.

Sztandar feministek

Nic dziwnego, że z takiego Trybunału Alicja Tysiąc wyszła z poczuciem zwycięstwa. Polska (więc my wszyscy) musi jej zapłacić 25 tysięcy euro „zadośćuczynienia moralnego”. Musi też wpłacić 14 tysięcy euro jako zwrot kosztów postępowania. Łukasz Wróbel, organizator wystawy antyaborcyjnej i prezes Fundacji Pro, nie widzi tego w kategoriach porażki.

– Jeżeli 25 tysięcy euro jest ceną za życie polskich obywateli, to państwo polskie powinno ją płacić. To powód do dumy. Jak kiedyś wykupywano Żydów z getta, tak teraz, skoro taka jest konieczność, powinniśmy wykupywać dzieci nienarodzone, ocalając im życie – mówi Wróbel.

Dziś, po wygraniu sprawy w Strasburgu, Alicja Tysiąc poczuła się liderką ruchu aborcyjnego i feministycznego. Łatwo ją zastać w siedzibie Federacji do spraw Kobiet i Planowania Rodziny. W publicznych wystąpieniach nie odstępuje jej Wanda Nowicka, szefowa Federacji, wojująca zwolenniczka nieograniczonego prawa do aborcji. Panie z Federacji zwietrzyły w Alicji Tysiąc okazję do rozpropagowania idei „wolności wyboru” dla kobiet.

– Popieram aborcję na życzenie. Kobieta powinna mieć prawo wyboru – mówi dziennikarzom Tysiąc. Powtarza slogany feministek, że obecny stan prawny niczego nie rozwiązuje, zwiększa tylko podziemie aborcyjne. Fakt, że jej córeczka żyje, wydaje się tej tezie przeczyć. Alicja Tysiąc jednak nie zwraca uwagi ani na logikę swojego wywodu, ani na jakość mediów, z których czerpie wiedzę. „Czytałam w »Faktach i Mitach«, że pan dyrektor Rydzyk powiedział…” – błysnęła na konferencji prasowej.

Zdrowie zaoczne

Obecnie córeczka Alicji Tysiąc ma siedem lat. Jej mimowolna mama nie potrafi wyjaśnić, jak godzi miłość do córki z walką o odszkodowanie za jej życie. W niedawnym wywiadzie dla „Dziennika” powiedziała: „Każdy sobie myśli: A jaka to piękna dziewczynka. Dobrze, teraz jest, ale był czas, kiedy mogłam dokonać tej aborcji i bym nie miała tych wylewów i wzrok by mi się nie pogorszył”. Wypowiedź pani Tysiąc współgra z powtarzanym przez nią przed kamerami zdaniem: „Zdrowie jest najważniejsze”. Jak widać, Alicja Tysiąc jest twórcą nowej metody ratowania zdrowia za pomocą pozbawiania życia. Wrzawa, jaką zwolennicy aborcji robią wokół sprawy Alicji Tysiąc, przypomina kłamliwą kampanię medialną poprzedzającą wprowadzenie aborcji w USA. Dziś kobieta, którą wykorzystano wówczas do tego celu, uznała swoją winę i jest gorliwą przeciwniczką aborcji. Niestety, nie da się cofnąć czasu, milionów ofiar i zepsutej moralności społecznej. – Podobnie działo się w Niemczech, gdzie podano, że zgonów w wyniku nielegalnych aborcji jest
więcej, niż w ogóle umierało tam kobiet w wieku rozrodczym – zwraca uwagę Łukasz Wróbel.

Prywatność warunkowa

To naturalne, że matka gotowa jest poświęcić życie za dziecko. Na tym polega geniusz macierzyństwa. Ale gdy matka gotowa jest poświęcić dziecko dla swojego zdrowia (już i tak wątpliwego), należy zadać pytanie o przyczyny. Chcieliśmy to pytanie postawić.

Udało się nam skontaktować z Alicją Tysiąc. Z „Gościem Niedzielnym” jednak nie chciała rozmawiać, bo „»Gość« nic dobrego o mnie nie napisze”. I nie chce o tym mówić, bo to jest jej „prywatna sprawa”. Na uwagę, że sama uczyniła siebie osobą publiczną, odpowiada, że to jej prywatna sprawa, czy jest osobą publiczną.

Pani Alicja jest zatem osobą publiczną tylko dla tych mediów, które o niej napiszą „dobrze”, czyli zgodnie z jej oczekiwaniami. Rozpętanie debaty publicznej o aborcji na skalę niemal międzynarodową jest jej sprawą prywatną – chyba że debata ma przebieg dla niej pomyślny. Pani Tysiąc myli się co do tego, że „Gość Niedzielny” napisałby o niej źle. „Źle” znaczy niezgodnie z prawdą.

Franciszek Kucharczak

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)