Kreml zdobył wiele, by nie zdobyć nic. Rosjanie zniszczyli skarb Ukrainy

Rosjanie zagarnęli ponad 80 proc. ukraińskich zasobów węgla i 25 proc. złóż ropy. Z większości nie są jednak w stanie korzystać. Jeśli prowadzą wydobycie i produkcję, to co najwyżej na terenach zajętych jeszcze w roku 2014. Obróciła się przeciwko nim taktyka spalonej ziemi.

Władimir Putin
Władimir Putin
Źródło zdjęć: © Kremlin.ru

Prowadzone od 2014 r. działania wojenne niemal doszczętnie spustoszyły Donbas, jeden z najbogatszych w zasoby naturalne regionów Europy. Miasta zagłębia wyglądają jak Warszawa, Gdańsk czy Jasło w 1945 r., w którym zachowały się jedynie trzy domy mieszkalne. Region to teraz morze ruin.

To samo dotyczy też zakładów przemysłowych, z których około 60 proc. zostało zniszczonych w różnym stopniu.

Rosjanie odebrali Ukrainie niemal 100 proc. pokładów dolomitu dla hutnictwa i surowców węglanowych do produkcji węglanu sodu. Zagarnęli ponad 80 proc. bizmutu, kadmu czy cyny.

Przede wszystkim przejęli jednak, co najbardziej odczuła Ukraina, zasoby węgla. Nic dziwnego, że już we wrześniu 2022 r. rząd w Kijowie całkowicie zakazał jego eksportu. W połowie zeszłego roku minister energetyki Herman Hałuszczenko ogłosił, że Rosjanie od początku wojny zajęli 80 proc. złóż, co spowodowało, że wydobycie węgla spadło o ok. 45 proc.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Kiedy Rosja upadnie? "Rosja nie jest Związkiem Radzieckim"

Zyskowna nierentowność

Z powodu rozmiarów zniszczeń Rosjanie nie są w stanie korzystać z tych zdobyczy. "Pożywiają" się nimi głownie propagandowo, bo mogą przedstawiać Ukrainę, jako państwo upadłe, któremu odebrali przemysł.

Po 2017 r. zakłady przemysłowe były przekazywane w ręce rosyjskich oligarchów. Ci jednak nie planowali inwestować w odbudowę zakładów. Dlatego w wielu przypadkach wywieźli do Rosji większość maszyn nadających się do użycia. Na początku tego roku rosyjska Duma Państwowa zatwierdziła co prawda strategię rozwoju, ale ta przewiduje - wbrew nazwie - zamknięcie nierentownych kopalń na okupowanym terytorium obwodu ługańskiego.

Przedstawiciele administracji okupacyjnej poinformowali, że zlikwidowaniu podlegają "nieefektywne i niebezpieczne przedsiębiorstwa o trudnych warunkach górniczo-geologicznych i wysokim ryzyku wypadków".

Inwestorzy, którym przekazano ukraińskie kopalnie po zaniżonej cenie, mają teraz informować władze o nierentowności przedsiębiorstw. Za zlikwidowane zakłady mają otrzymać odszkodowanie. Przepisy mają objąć również firmy zdobyte po 2022 r. W tym przypadku żadna z fabryk, czy kopalni nie nadaje się do użytku.

Ruiny na sprzedaż lub na prezent

Na początku 2023 r. Rosjanie zajęli bogaty w złoża soli kamiennej Soledar. W ten sposób Ukraińcom pozostało już tylko jedno z piętnastu złoży. Jednak przez ostatnie dziesięć lat i tak niemal 90 proc. ukraińskich potrzeb zaspokajało jedno złoże Artemiwskoje w Soledarze. Dziś żadna z sześciu tamtejszych kopalni soli nie działa, a zabudowania są zniszczone od 30 do 60 proc.

Następnym miastem na szlaku Rosjan był Bachmut, w którym zniszczone zostały wszystkie budynki przemysłowe i ok. 90 proc. budynków mieszkalnych. Unicestwione zostały trzy duże zakłady przemysłu mechanicznego i dwie kopalnie.

W radzieckiej tradycji przejętej przez Federację Rosyjską utrwaliło się, że dowódcy polowi swoim wodzom chcą dać "prezent" urodzinowy. Np. w listopadzie 1942 r. rozpoczęła się radziecka kontrofensywa pod Rżewem. Miała być urodzinowym prezentem dla Stalina, a zamieniła się w największą klęskę Żukowa.

Osiemdziesiąt lat później prezentem dla Putina miało być zdobycie Bachmutu. Ponieważ w oznaczonym terminie nie udało się przejąć miasta manewrem, ściągnięta została artyleria, w tym najcięższa kal. 203 mm, która zrównała Bachmut z ziemią. "Prezentem", choć spóźnionym o kilka miesięcy, okazały się więc zgliszcza.

Podobnie stało się w Pokrowsku, Awdiijwce, czy Torecku. Najgorzej wygląda sytuacja w Wuhłedarze, który został zniszczony w niemal 100 proc. Doszczętnie zrujnowane zostały również wszystkie trzy kopalnie, które znajdują się w okolicy miasta.

Dziś po Prigożynie i zakładach nie pozostał już żaden ślad.

Sławek Zagórski dla Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie