Ukraińskie górniczki. "Mówili nam, że jesteśmy za słabe, by pracować pod ziemią"
Jeśli ty musisz jechać na front, ja mogę zastąpić cię w kopalni. Mąż spojrzał na mnie z politowaniem: "Wytrzymasz góra trzy dni". A ja wiedziałam, że jeśli czegoś nie zmienię, oszaleję od tego czekania.
Zjazd
Swój pierwszy zjazd pod ziemię Wiktoria zapamięta do końca życia. Stała przed windą, czując, jak uginają się pod nią nogi, serce łomocze, a w głowie kłębią się najczarniejsze myśli.
Metalowa śluza zatrzasnęła z hukiem. Silnik zawarczał. Winda zaczęła zjeżdżać na poziom -370 metrów.
Wiktoria wzięła głęboki wdech: skąd ten strach? Przecież przez całe życie słuchała o pracy w kopalni. Najpierw od ojca-górnika, potem od męża. Marzyła, by zobaczyć, jak wygląda praca pod ziemią, ale ukraińskie prawo zabraniało kobietom pracy w warunkach "szkodliwych lub niebezpiecznych". Wyjątek stanowiły tylko wykształcone inżynierki, geolożki, pomiarowe, które mogły pracować na najniższych poziomach kopalni.
Rosyjska inwazja wszystko odwróciła do góry nogami. Mobilizacja przetrzebiła branże robotnicze nieporównywalnie bardziej niż biurowe. Kiedy mężczyźni poszli do wojska, kobiety zaczęły oswajać ich zawody - zostają górniczkami, ślusarkami, kierują TIR-ami. Wykonują ciężką pracę fizyczną, powodując przy tym cichą rewolucję obyczajową.
Prestiż
Obwód dniepropietrowski. Senne, 30-tysięczne miasteczko. Rzędy niskich, szarych bloków. Szerokie ulice, spalone słońcem trawniki.
Od kiedy w latach 60. pojawiła się tu kopalnia, a w ślad za nią najpierw górnicza wioska, która potem rozrosła się w miasteczko, życie w toczyło się ustalonym rytmem. Średnio co sześć godzin autobusy zgarniały kolejne zmiany górników. Weekendy w bazach kopalni nad Morzem Azowskim. Urlopy na Krymie.
Siódmego dnia każdego miesiąca - w dzień wypłaty - lokalne bary przeżywały oblężenie. A w ostatnią niedzielę sierpnia – w dzień górnika – do miasta przyjeżdżało wesołe miasteczko i gwiazdy ukraińskiej estrady. Do tego premie, Barbórki, dodatki.
Z dzieciństwa Jewhenija najbardziej pamięta powroty ojca z kopalni. W domu był witany niemal jak bohater. Zasłużony górnik, pracujący na samym przodku. Dla niej zawsze miał cukierka i jeszcze smaczniejszą opowieść. Czasem mrożącą krew w żyłach o osuwisku, z którego cudem wyszli żywcem – stąd zadrapania i blizny na twarzy. Ale częściej opowiadał o złośliwych żartach, które doświadczeni górnicy robili dopiero zaczynającym młodziakom. Na przykład dosypywali węgiel do butów.
Najbardziej Jewhenija lubiła historie o duchu górnika Szubina (odpowiednik polskiego Skarbka), który zjawiał się, by ostrzec przed niebezpieczeństwem. W jej wyobraźni zawód górnika na zawsze wdrukował się jako niemal półfrontowy, niebezpieczny i ciężki, ale prestiżowy. A sami górnicy jako ludzie odważni i brawurowi. Pociągający świat, zarezerwowany wyłącznie dla mężczyzn.
Każdy chłopiec miał do wyboru dwie opcje. Pierwszą, oczywistą: pójść w ślady ojca i dziadków (tak postąpił brat Jewhenii). Oraz drugą: wyjechać z miasta.
Ale jako dziewczynka Jewhenija miała jeszcze gorsze perspektywy: wyjść za mąż, zostać gospodynią domową. Albo: pracować w kopalni, tylko na powierzchni, przy taśmie lub jako sprzątaczka, zarabiając dwa-trzy razy mniej niż mężczyźni pod ziemią.
Role były przypisane, a rytm zacementowany. I wtedy przyszedł rok 2022. Nagle okazało się, że mężczyzn zabrakło, a ich miejsca są gotowe zająć kobiety.
Powrót
Na stole kawa i ciastka. Jeszcze tylko zwiedzenie muzeum historii kopalni, krótki instruktaż BHP i możemy zjechać pod ziemię.
W międzyczasie Inna Kobozowa, elegancka szefowa HR kopalni opowiada: - Wszystko działo się nagle. Tuż po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji wielu naszych pracowników zgłosiło się do wojska na ochotnika. W kolejnych trzech miesiącach trwała mobilizacja. Do kwietnia 2022 roku ubyło nam 400 z 2800 górników.
Nastroje były ponure. Przyszłość Ukrainy rysowała się w ciemnych barwach. Tu byli jak w klinczu – do Awdijiwki 90 km, podobnie do linii frontu w obwodzie zaporoskim.
- Baliśmy się, że za chwilę zabraknie rąk do pracy, a równocześnie nie mogliśmy zatrzymać produkcji. Bo wydobycie węgla w umowach wojny staje się jednym z elementów bezpieczeństwa narodowego – mówi Kobozowa.
Plany wydobycia pozostawały niezmienne. W efekcie zmiany się wydłużały, a tę samą pracę wykonywało coraz mniej osób. W marcu 2022 roku ukraińska Rada Najwyższa zawiesiła ustawę, która zabraniała kobietom pracy pod ziemią.
Wtedy w kopalni zaczęli zastanawiać się nad zatrudnieniem kobiet na tradycyjnie "męskich" stanowiskach. Pomysł nie był nowy. W 1943 roku, kiedy Donbas został wyzwolony spod niemieckiej okupacji, okazało się, że reanimować kopalń nie ma komu. Mężczyźni wciąż walczyli na froncie. Wielu wróciło rannych, inni zostali zabici.
Wtedy radzieckie władze uruchomiły kampanię agitacyjną zachęcającą kobiety do pracy na przodku. Bez ich wysiłku odbudowa kopalń i wydobycie węgla byłoby niemożliwe.
Rodzice Kobozowej pracowali w kopalni od chwili jej założenia w 1965 roku. Doskonale pamiętali, jak kobiety i mężczyźni razem zjeżdżali pod ziemię. Dopiero w 1973 roku w Ukrainie zmieniono kodeks pracy.
Zakaz pracy pod ziemią miał chronić kobiety przed ciężką pracą i jej konsekwencjami, ale miał jeden poważny mankament - w małych, górniczych miejscowościach praktycznie uzależnił je finansowo od mężów.
Tym razem Ukraina nie była w tak rozpaczliwej sytuacji jak po II wojnie światowej. Część stanowisk na przodku obsadzono przesiedleńcami z ogarniętych wojną miejscowości w Donbasie. Z kolei na posady wymagające nie tyle ciężkiego fizycznego wysiłku, ile uwagi i odpowiedzialności, postanowiono zatrudnić kobiety. Obsługa taśmy, windy, lokomotyw spalinowych – te same prace kobiety od zawsze wykonywały na powierzchni tylko za znacznie mniejsze pieniądze.
Oferta była atrakcyjna: sześciogodzinny dzień pracy, wypłata 12000-15000 tysięcy hrywien (1200-1500 zł przy średniej krajowej ok. dwóch tysięcy złotych), emerytura po 20 latach (z czego 7,5 lat trzeba przepracować pod ziemią). Największą wątpliwość budziło to, czy w małej miejscowości, gdzie latami funkcjonował utarty schemat, będzie to do przyjęcia.
- Kobieta pod ziemią w kurzu i brudzie, to mało powabny widok – mówi Kobozowa.
Ucieczka
Odzew był błyskawiczny. Chętnych zgłosiło się więcej niż zakładano. Dla jednych kobiet, jak dla Jewhenii, praca pod ziemią była kontynuacją rodzinnej tradycji, zakazanym owocem, po który teraz mogły sięgnąć. Dla innych - wymuszoną koniecznością.
Przed inwazją Anna była listonoszką w miasteczku Hirśke w obwodzie ługańskim. Długo zwlekała z wyjazdem, ale w maju 2022 roku ostrzał miasta był tak intensywny, że życie stało się piekłem. Spakowała cały dobytek w kilka toreb i wyjechała z dwójką małych dzieci na zachód Ukrainy. Pracy brak, wynajem mieszkania kosztował fortunę, oszczędności topniały. Była zdesperowana, gotowa przyjąć każdą pracę, nawet pod ziemią.
36-letnia Tetiana pracowała w kopalni jako łazienna - sprzątała, szykowała odzież roboczą. Dzień w dzień patrzyła jak górnicy wpadają, przebierają się, a potem cali ubrudzeni węglem wracają na powierzchnię. Zmęczeni, ale uśmiechnięci.
Mąż Tetiany też był górnikiem, aż w lutym 2023 roku stwierdził, że idzie do wojska na ochotnika. Stanęła jak wryta. Płakała, błagała, a potem oznajmiła: - Jeśli ty jedziesz na front, to ja pójdę do pracy pod ziemią!
Spojrzał na nią z politowaniem: - Lepiej siedź w domu, pod ziemią i trzech dni nie wytrzymasz.
Ale Tetiana szła w zaparte. Wiedziała: jeśli czymś nie zajmie głowę, zwariuje. Mąż zaraz trafi na front pod Awdijiwkę, a ona będzie ciągłe czekała, sprawdzała, martwiła.
Wycieczka
Kobiet chętnych do pracy pod ziemią było tak dużo, że dyrekcja kopalni zdecydowała o przeprowadzeniu wstępnej selekcji.
- Ukrainki są bardzo pewne siebie, ale praca w kopalni nie jest dla każdego. Zdecydowaliśmy, że najpierw zabierzemy je na wycieczkę pod ziemię – mówi Kobozowa.
W grupie Tetiany było 28 kobiet. Zjazd windą na poziom -370 metrów. Powietrze wilgotne, jednocześnie ciepłe i zimne. Wszędzie drobiny kurzu, które migoczą w snopach światła czołówek. Kierownik tłumaczy: - Tu taśma, tam przodek. Uwaga pod nogi. Nigdy nie zostawiają ratownika. Kopalnia jest o podwyższonym ryzyku, z wysokim stężeniem metanu. Zdarzały się wybuchy, osuwiska. W zeszłym roku był pożar.
A tu drabiny ewakuacyjne. Po nich się wychodzi na powierzchnię w razie awarii albo blackoutu. Takie wypadki też już były. W grudniu zeszłego roku Rosjanie zbombardowali stacje energetyczne, cała kopalnia bez prądu. Górnicy szli dziewięć kilometrów piechotą, a potem wspinali się po drabinach 170 metrów w górę. Jak na siódme piętro.
Kierownik mówił, a entuzjazm opadał. Po powrocie na powierzchnię, część kobiet zrezygnowała od razu. Inne zgłosiły się na zajęcia z teorii, ale nie podeszły do egzaminu. Z 28 tylko 15 zaczęło pracować, a połowa zrezygnowała w kolejnych miesiącach.
Pech
Tetiana strachu nie czuła, była zdeterminowana. Ale pierwsze dni w pracy nie należały do lekkich. Górnicy złośliwie: "Po co w ogóle pchacie się pod ziemię?", "Kobieta w kopalni, jak na statku – przynosi pecha", "Nie wytrzymacie tu, jesteście słabe". I szli na skargę do kierownika: "Po co nam kobiety pod ziemią? Będą tylko siedzieć, jęczeć, przeszkadzać".
Kierownik sam jest zakłopotany. 25 lat stażu i po raz pierwszy w życiu musi szkolić kobiety. Ale skargi odpiera: - Są tu, by kopalnia mogła dalej pracować.
Tetiana stara się, jak może. Jest odpowiedzialna za taśmę transportująca urobek. Teoretycznie musi tylko włączyć guzik i pilnować. W praktyce ciągłe coś dokręca, naprawia. Kiedy taśma jest wyłączona, pomaga górnikom. Nosi, dźwiga.
Dzień zlatuje jak z bicza strzelił. Po południu wraca do domu. Jest tak zmęczona, że nie ma siły nawet zjeść. Zapada w głęboki, ciężki sen. Budzi się nagle. Wtedy zaczyna się najgorsze. Czyta wiadomości z frontu, zastanawia się, dlaczego mąż wczoraj się nie odezwał. Każdego dnia o 20:00 pisze do niej chociażby krótką wiadomość. Czasem tylko plusik, znak, że żyje. Tym razem cisza.
Na bóstwo
Wieś kilkanaście kilometrów od kopalni. Parterowy dom, bujnie kwitnące irysy przed płotem. Wiktoria krząta się w letniej kuchni. Zaraz na stole ląduje tort i malinowa nalewka własnej roboty.
Pierwszy raz zjeżdżała pod ziemię wystraszona, ale do domu wróciła podekscytowana. Oznajmiła mężowi: - Kiedy wróciliśmy na powierzchnię, pomyślałam: to już koniec wycieczki? Nic w tym strasznego, trochę jak zejście do piwnicy!
Iwan, górnik od 15 lat, decyzję żony o podjęciu pracy w kopalni przyjął ze spokojem.
- Jak mogę mieć coś przeciwko, skoro sam tam pracuję? Niektórym się to nie podoba, ale czasy są takie, że mężczyzn brakuje, więc to normalne, że kobiety zajmują ich stanowiska. Bez ich pracy byłoby wszystkim bardzo ciężko.
Przed rosyjską inwazją Wiktoria pracowała w przedszkolu. Chciała rozwijać się w tym kierunku, studiowała psychologię. Ale w 2022 roku większość szkół i przedszkoli została zamknięta, a ona na rok została bez pracy. Etat w kopalni mocno podreperował rodzinny budżet.
Wiktoria budzi się o 4:30. Szybka kawa i robi się na bóstwo: - Mężczyźni widzą wszystko. Jeśli przychodzę do pracy nieumalowana, pytają, czy jestem chora.
W kopalni cały dzień na nogach. Wiktoria kieruje lokomotywą spalinową. Niby nic trudnego, ale musi doczepić wagony, wstawić wykolejone, przełączyć nastawy szyn kluczem ważący osiem kilo.
Potem pędzi do domu. Mąż właśnie szykuje się do wyjścia na czwartą zmianę. Mijają się w drzwiach. Buziak. Do zobaczenia późnym wieczorem.
Nekrolog
Upłynęło parę miesięcy zanim górnicy przyzwyczaili się do kobiet pod ziemią. Dmytro, weteran i zmiennik Wiktorii, wciąż powarkuje pod nosem: "XXI wiek, a kobiety pracują w kopalni!". Ale traktuje ją z szacunkiem.
Tetiana teraz też jest zadowolona: - Zobaczyli, że kobiety mogą pracować na równi i odpuścili złośliwości.
Tym bardziej, że w mieście co miesiąc żegnają poległych na froncie górników. O mały włos, a w nekrologu pojawiłoby się również imię męża Tetiany. Dron uderzył w przednią szybę ich samochodu. Chłopaki z posieczonymi nogami, a on bez lewej części twarzy. Dowiedziała się po czterech dniach, że jest w szpitalu, nieprzytomny.
- Będzie żył. To najważniejsze. Nie ma oka, więc na wojnę nie wróci, do kopalni też nie. Ale jestem spokojna. Jest przy mnie, a rodzinę jakoś utrzymam – mówi Tetiana.
Rynek
W tej chwili kopalnia zatrudnia pod ziemią 160 kobiet.
Podobne ciche rewolucje odbywają się w innych "męskich" branżach. O ile na początku inwazji oferty pracy prawie zniknęły z serwisów, teraz jest ich więcej niż w 2022 roku. W wielu branżach do tego stopnia brakuje ludzi, że pracodawcy określają swoją sytuację jako "najgorszą w historii".
Kierują więc coraz częściej ofertę do kobiet, oferując im bezpłatne szkolenia, przygotowujące do zawodu ślusarki, kierowczyni TIR-a, kombajnu, operatorki kotłowni. W kijowskim metrze po raz pierwszy w historii maszynistką pociągu zostanie kobieta. A w ukraińskiej armii liczba kobiet-wojskowych wzrosła z 14 tysięcy w 2014 roku do 45 tys. w 2024 r., z czego 13,6 tys. walczy bezpośrednio na froncie.
- Pod ziemią kobiety nigdy całkowicie nie zastąpią pracy mężczyzn, ale tak wtopiły się w zespół, że już widzimy, że ciężko nam będzie zrezygnować z ich pracy nawet po zakończeniu wojny – mówi Kobozowa.
Tatiana Kolesnychenko, dziennikarka Wirtualnej Polski